|
Systemy i dyskusje historyczne Tematy związane ze wszystkimi systemami historycznymi i okołohistorycznymi, a także dyskusje poświęcone historii. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
28-05-2015, 03:11 | #21 |
Reputacja: 1 | Niemalże, zgodzę się z tym. A na dobranoc coś pokojowego. Dzieło samego Aleksandra Grahama Bella z 1907 roku. To cudo nie tyle latało co szybowało w powietrzu holowane przez motorówkę więc był to... no latawiec. Spory latawiec EDIT Uśmieszek Stuki to syrena wydająca te niesamowite wizgi. Był to podobno pomysł samego Adolfa. Ostatnio edytowane przez Ivar : 28-05-2015 o 03:17. |
28-05-2015, 11:57 | #22 | |
Reputacja: 1 | A więc Pan Bell w 1907 stworzył parasailing! Niestety nie do końca moge się zgodzić z umiejscowieniem syreny w sztukasie. Ten "uśmiech" Ju87 to chłodnica. Tutaj fotka podczas konserwacji: Natomiast syreny to takie małe wiatraczki na podwoziu: Tutaj opis kolejnego zdjęcia (z wiki): Cytat:
__________________ Our sugar is Yours, friend. | |
28-05-2015, 12:27 | #23 |
Reputacja: 1 | Człowiek omylny jest A teraz coś z zupełnie innej beczki. Mym skromnym zdaniem mężczyzna który współczesna maszynką (nie każe mu przecież brzytwą) nie potrafi operować tak by jego zarost był równy powinien w ogóle nie brać jej do ręki bo jeszcze sobie krzywdę zrobi (nie zatnie bo to prawie niemożliwe, ale oko wybije, coś w tym guście). No i twarz ludzka nie jest symetryczna. Robiono ciekawy eksperyment, zdjęcia twarzy, dzielono na pół i zarówno lewej i prawej robiono negatywy te potem przykładano do odpowiednich połówek. I zawsze, zawsze te twarze się różniły. Mniej lub bardziej, ale zawsze. A najbardziej różniły się podbródki i nosy. Tak, że i tak mimo że broda będzie równa to w istocie i tak małe poprawki nas czekają. Ale widzę dla tego urządzenia inne zastosowanie też: dodać drugowojenny niemiecki hełm, czarne okulary i robimy furorę na LARPie Star Wars. Ostatnio edytowane przez Ivar : 28-05-2015 o 12:49. |
28-06-2015, 13:29 | #24 |
Reputacja: 1 | Natrafiłem ostatnio na rzecz interesującą, lecz dość mało znaną. Jak wiadomo, pierwsza wojna światowa była rewolucją w wielu aspektach prowadzenia wojny, lecz nie znaczy to, że nie wykorzystywano weń projektów i zastosowań rodem z poprzednich epok. Często oba te aspekty współdziałały ze sobą. Mowa tu mianowicie o niemieckim "trench armor", po ichniemu "sappenpanzer" - stalowym pancerzu składającym się z napierśnika oraz grubej nakładki przedniej na "stahlhelm". Całość ważyła około 20 kilogramów; wbrew krążącym opiniom, pancerz ten nie był przydzielany oddziałom szturmującym okopy z powodu znacznego ograniczenia mobilności i zakresu ruchu, lecz obsługom karabinów maszynowych, przez większość czasu nieruchomym i stanowiącym dla wroga priorytetowy cel ze względu na zagrożenie, które stwarzali. Wyprodukowano około pięciuset tysięcy zestawów. Wspomniana nakładka na hełm. Ważyła około 2,5 - 3 kg; półokrągły kształt utrudniał przebicie. Warto zwrócić uwagę na sposób mocowania. Omawiany pancerz - "sappenpanzer". W użyciu. Tak wyglądała owa zbroja od tyłu, w tym wariancie pozbawiona charakterystycznego "fartucha". Na koniec wideo z prezentacją i omówieniem - polecam; wymagana znajomość angielskiego. https://www.youtube.com/watch?v=kNVfe5Et9-I |
29-06-2015, 14:19 | #25 |
Reputacja: 1 | Tym razem cofnę się jeszcze bardziej w przeszłość, aż do końcówki XVIII wieku. Wszelakie maszyny (zwane androidami) był znane już od starożytności, lecz szczyt fantazji ich twórców oraz poziomu ich wynalazków przypadał właśnie na wiek osiemnasty. Najciekawszą konstrukcją był "Turek", automaton szachowy, zaprojektowany przez austriackiego wynalazcę, Wolfganga van Kempelena. Głównym założeniem owej maszyny było udowodnienie geniuszu ówczesnych naukowców ukazując postęp, jaki poczyniono w tej dziedzinie, dla zaimponowania władcom, by szczodrzej łożyli na naukę i innowacje, a także, kto wie czy nie przede wszystkim, dla zawstydzenia i upokorzenia mistrzów szachowych, dla których przegrana z tworem sztucznym byłaby niewątpliwą ujmą. "Turek" okazał się spektakularnym sukcesem - przyniósł swojemu twórcy światową sławę. Niewątpliwie też spełnił swoją rolę. Maszyna "ogrywała" bez większych problemów największych szachistów świata, którzy niewątpliwie nie docenili swojego przeciwnika - byli bezradni wobec geniuszu konstrukcji oraz własnej nieświadomości, gdyż nie mieli pojęcia, z czym tak naprawdę się mierzą i na jakiej zasadzie działa ich przeciwnik. Pomimo wysiłków ludzi nauki, przez długi czas nie udawało się rozwikłać zagadki. Jej rozwiązanie było bardzo proste - wielu rozważało pewną ewentualność, lecz nijak nie potrafiono jej udowodnić. Konstrukcja składała się z dużego stołu (o wymiarach około półtorej metra długości, jednego metra szerokości i jednego wysokości; wymiary mogą różnić się w zależności od źródeł), na którym znajdowała się szachownica, oraz figury przedstawiającej człowieka ubranego w krzykliwe, wschodnie szaty oraz turban. "Człowiek" w prawej dłoni dzierżył fajkę, lewą zaś poruszał pionkami. Cała tajemnica zaś tkwiła wewnątrz wspomnianego stołu... Uważni obserwatorzy, analizujący sytuację i chcący dociec prawdy, dostrzegali wiele nietypowych szczegółów, które rzuciły w końcu światło na to, co twórca zdołał z tak wielką skutecznością ukryć. Właściciel maszyny chętnie zezwalał na oglądanie dzieła, lecz wyłącznie przed grą - w jej trakcie publiczność musiała znajdować się w bezpiecznej odległości, za barierką. Zaglądając do środka, widziano wyłącznie skłębioną i stłoczoną we wnętrzu maszynerię. Uczestnikowi "pojedynku" nakazywano stawiać figury dokładnie w centrum pól. Zainteresowanie budziło również otwieranie i zamykanie drzwiczek w trakcie gry pod rzekomym pretekstem nakręcenia mechanizmu. Geniusz maszyny tkwił w zakamuflowaniu oszustwa - choć wielu podejrzewało, nikomu nie udawało się dowieść prawdy, udowodnić jej publicznie. Sekret znany był wyłącznie autorowi, współpracującym z nim szachistom oraz być może kilku władcom. Większość maszynerii wewnątrz biurka była wykonana z tektury, dzięki czemu w środku z łatwością mógł zmieścić się człowiek. Widział on sytuację na szachownicy dzięki systemowi magnesów i płytek naciskowych - wytrawny szachista, znający na wylot zasady gry, był w stanie bez problemu "dostrzec" układ figur i analizować sytuację. Do prawidłowego działania systemu niezbędne było umieszczanie pionów w centrum pól, dlatego też wydawano takie polecenie grającym. Obsługujący "maszynę" poruszał własnymi figurami korzystając z lewej ręki "Turka", która, wydrążona w środku, działała jak rękawica. Dlaczego więc przez tak długi czas nie zdołano rozwiązać zagadki? Uprzednio przeszkolony gracz wewnątrz dbał o to, by przez cały czas być ukrytym przed wzrokiem gapiów - co jakiś czas trzeba było otwierać drzwiczki w biurku, by umożliwić cyrkulację powietrza, korzystał więc z deski wyposażonej w szyny, by znajdować się zawsze w miejscu zasłoniętym. Miał również możliwość wejścia w samą figurę - podobnie jak inne elementy, ta wypchana była tekturą imitującą skomplikowane mechanizmy. Z tego też powodu należy sądzić, by wnętrze było wyłożone filcem lub innym materiałem, który wytłumiałby dźwięki poruszającego się "kierowcy". Przez lata "Turek" zmieniał właściciela: został sprzedany artyście nazwiskiem Johann Nepomuk Mälzel, który po śmierci Kempelena dalej organizował turnieje szachowe, gdzie automaton był gwoździem programu. Koniec nadszedł w roku 1854 - Teatr Narodowy w Filadelfii spłonął razem z nim. W roku 1984 skonstruowano w pełni mechaniczną wersję "Turka". Odbyło się ponoć kilka pojedynków szachowych pomiędzy omawianą maszyną a Napoleonem Bonaparte - cesarz był zafascynowany jej umiejętnościami; dla zbadania reakcji prowokował ją poprzez wykonywanie niedozwolonych ruchów. Jest również potwierdzona historia o tajemniczej akcji o kryptonimie "Szachista" ("Chessplayer"), prowadzonej przez wywiad brytyjski, w której "Turek" miał swój udział. Ale to już materiał na inną opowieść. Zredagowane na podstawie powieści "Szachista" Waldemara Łysiaka oraz publikacji z epoki. Ostatnio edytowane przez Imre Voeres : 29-06-2015 o 14:29. |
29-06-2015, 15:04 | #26 |
Reputacja: 1 | Zbeletryzowaną historię (acz w miarę możliwości oparta na zródłach) Turka i jego twórcy Wolfganga von Kempelena opisał w swej powieści historycznej "Szachista" Robert Lohr. Którą zresztą zainteresowanym tematem polecam. Ostatnio edytowane przez Ivar : 29-06-2015 o 15:22. |
02-07-2015, 17:16 | #27 |
Reputacja: 1 | Podczas konfliktów wojskowych miny lądowe i improwizowane ładunki wybuchowe są śmiertelnie groźną bronią również dla jednostek opancerzonych. Z tego też powodu jednostki polowe często wyposażane są w trały przeciwminowe, często montowane z przodu czołgów lub pojazdów opancerzonych, oraz wyspecjalizowany sprzęt inżynieryjny (np. IMR - radziecki opancerzony pojazd inżynieryjny zbudowany na podwoziu czołgów T-34, T-55 i innych). Ogólnym założeniem t.p. jest wykopanie min i usunięcie ich z drogi pojazdu lub też zdetonowanie ich w bezpiecznej odległości. Obecnie przestarzały typ t.p. (ukazany poniżej), stosowany głównie podczas drugiej wojny światowej, składał się z walca oraz przymocowanych doń łańcuchów zakończonych stalową kulą. Łańcuchy wprawione w ruch miały uderzać w zakopane w ziemi miny, powodując ich eksplozję bez szkody dla załogi. Co jednak, gdy kraj nie ma dostępu do wyspecjalizowanego sprzętu inżynieryjnego lub warunki, w jakich toczy się bój, zwyczajnie nie pozwalają na jego użycie? Można tak określić sytuację, jaka panowała w latach 70 XX wieku w Rodezji, nieistniejącym obecnie państwie na południu Afryki. Już dziesięć lat wcześniej w tym kraju powstały lewicowe oraz lewackie ugrupowania terrorystyczne, ZANU oraz ZAPU (Zimbabwe African National Union oraz Zimbabwe African People's Union), prowadzone przez komunistów Joshuę Nkomo, Ndabaningi Sithole oraz Roberta Mugabe. Na skutek zamachów, aktów szabrownictwa, morderstw i innych aktów terroru w Rodezji wybuchła wojna domowa. Armia rodezyjska ponosiła ciężkie straty z powodu improwizowanych ładunków wybuchowych oraz min, często używanych przez czarnoskórych bojowników - ich ofiarą padło około sześciuset żołnierzy. Z powodu braku maszyn inżynieryjnych skonstruowano własny pojazd, który z sukcesem poradził sobie z zadaniem rozminowywania dróg. Nazwano go Pookie. Pookie został zaprojektowany przez rodezyjskiego inżyniera nazwiskiem Ernest Konschel. Pojazd składał się z jednoosobowej, opancerzonej metalowymi płytami kabiny o podłodze ukształtowanej na podobieństwo litery V, co skutecznie chroniło kierowcę przed falą uderzeniową wybuchającego ładunku, oraz lekkiego, szeroko rozstawionego podwozia. Opony z bolidu Formuły 1 (które kupiono od organizatorów Grand Prix RPA) były szerokie; dzięki temu lepiej rozkładały ciężar i nacisk na podłoże. Jednostką napędową wozu był silnik Volkswagena Beetle (popularnego "garbusa"), zapewniającego prędkość maksymalną w granicach 60 km/h. Po obu stronach pojazdu znajdowały się magnetyczne detektory, oznajmiające obecność metalu sygnałem dźwiękowym. Jako samobieżny wykrywacz min Pookie był nadzwyczaj efektywny - odznaczał się blisko stuprocentową skutecznością. Zapewniał przy tym bezpieczeństwo obsłudze, gdyż ewentualna eksplozja miny wymagała jedynie naprawy osi i wymiany kół. Używano go aż do końca wojny domowej, później, do końcówki lat 90, pozostawał obiektem muzealnym. Prywatna firma zakupiła wehikuł i wykorzystała go do testów nowoczesnych wykrywaczy min. Historia Pookiego dowodzi skuteczności pojazdów improwizowanych oraz geniuszu ich konstruktorów. Prosty i łatwy w obsłudze projekt ocalił życie wielu setek żołnierzy. |
26-04-2017, 13:24 | #28 |
Keelah Se'lai Reputacja: 1 | Jako nowy opiekun działu historycznego chciałbym rozruszać ten dział, a mianowicie dodać coś od siebie, gdyż ten akurat dział stoi odłogiem od prawie dwóch lat, zatem przedstawiam jeden z najdziwniejszych pojazdów okresu przed II wojną światową... T-35. Pojazd zbudowany w 1932 jako pierwszy z prototypów. Zbudowany był w Leningradzie zakłady nr 183 w ZSRR. Drugi prototyp był rok później. 1 Maja 33' T-35 uczestniczył w defiladzie na Placu Czerwonym w Moskwie. Do służby celnej pierwsze modele trafiły już w 1934 roku. Czołg długości prawie ośmiu metrów mógł zabrać na pokład od 10-11 osób. T-35 miał aż pięć dział! Na szczycie tego czołgu była armata 76,2 mm PS-3, po bokach w dwóch mniejszych działach kalibru 37 mm typu B-3. Osiągi tego czołgu w prędkości maksymalnej nie powalała jak na czołg tej wielkości, bo to było zaledwie 30 km/h. W ciągu pięciu lat zbudowano aż 61 egzemplarzy. W 1941 czyli dwa lata po rozpoczęciu II wojny światowej produkcja czołgu została wstrzymana, ponieważ uznano je za zbyt słabo opancerzone, a doświadczenia z manewrów wykazały, że dowódca czołgu nie jest w stanie skutecznie kierować ogniem wszystkich wież, a poszczególni celowniczowie nie są w stanie samodzielnie określić celów najważniejszych do zwalczenia.
__________________ I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many. Discord: Adi#1036 |
26-04-2017, 18:11 | #29 | |||
Reputacja: 1 | Gratuluje koloru. Musze przyznać że z całą pewnością jesteś na dobrej drodze do rozruszania działu. Opublikowanie postu z taką ilością błędów merytorycznych jest z całą pewnością dobrym sposobem na wywołanie w nim dyskusji. Aczkolwiek nie wiem czy to dobry start dla moderatora działu... Ok od początku... Cytat:
Ogólnie to uważa że był on zainspitrowany przez Vickersa A1E1 Independent, więc żeby być precyzyjnym to trzeba by powiedzieć że najdziwniejszy który wszedł do seryjnej (czy raczej małoseryjnej) produkcji. Więc nie był pierwszym ani jedynym czołgiem 5 wieżowym z XX lecia Cytat:
"(w wieży) Na szczycie tego czołgu była armata 76,2 mm PS-3, po bokach w dwóch mniejszych (wieżach) działa/ch kalibru 37 mm typu B-3." ok polski zrobiliśmy pora na matematykę 1+2=3 3=/=5 czołg posiadał pięć wież, z czego jedna miała duże działo a pozostałe umieszczone po przekątnej działka kalibru 45mm (jeśli wierzyć wiki anglojęzycznej i Tank encyclopedia) lub karabin maszynowy DT (różnice w uzbrojeniu wież doskonale widać na zdjęciu) Cytat:
Ogólnie jak wspomniałem był to owoc pewnej wizji użycia czołgów i podporządkowanie jej ich konstrukcji. Po pierwszej wojny wielu (zwłaszcza w GB) zakładało że potrzebne są dwa typy czołgów czołgi ciężkie wsparcia piechoty i lekkie "kwaleryjskie" "Pościgowe" bądź z angielskiego Cruiser Tank których funkcją będzie operowanie na tyłach wroga. W zasadzie ku koncepcji tej skłaniali się dowódcy w wielu armiach (w tym także do pewnego stopnia polskiej, część naszych Vickersów 7TP była pierwotnie w konfiguracji dwuwieżowej) Dodatkowo wizja różnego uzbrojenia do różnych celów też była dla wielu kusząca np M3 Lee
__________________ A Goddamn Rat Pack! | |||
26-04-2017, 19:21 | #30 |
Reputacja: 1 | Czyli można by to coś na modłę rosyjską nazwać Mogiłą Jedenastu Braci. (Jak Rosjanie dostali w Land-Lease czołgi M3 Lee to żołnierze nazwali je mogiłą pięciu braci. Niezbyt udana konstrukcja.) No ale wtedy jeszcze eksperymentowano z takimi różnymi potworkami. Z miejsca nasunął mi się Radziecki SMK: Za Wiki: Podobnego parszywca poskładali Niemcy. Oto przed Państwem dumnie brzmiący Neubaufahrzeug: Wiki: Wyszło na to że konstrukcje wielowieżowe nie maja sensu. Skomplikowane, ciężkie przy stosunkowo cienkim pancerzu, problematyczne w obsłudze. Sam fakt zniknięcia nim na dobre zdarzyły się pojawić podsumowuje je najlepiej.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |