|
Systemy postapokaliptyczne Świat po apokalipsie - czyli rozmowy przy Nuka-Coli z atomowym grzybem w tle i zombie charczącym pod butem. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
|
14-04-2013, 00:37 | #1 |
Banned Reputacja: 1 | Zapasy babcine a postapo... Czy uważacie, że babcine zapasy mogły przetrwać apokalipse? |
14-04-2013, 01:03 | #2 |
Northman Reputacja: 1 | Pod warunkiem, że kisiel nie byłby radioaktywny :P Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 14-04-2013 o 04:47. Powód: czcionka |
14-04-2013, 11:46 | #3 |
Banned Reputacja: 1 | Hłe, hłe Pytanie jest całkiem poważne, wbrew pozorom. Sprowadza się do "co jedzą bohaterowie w postapo?" Cywilizacja upadła i przestała produkować jedzenie. I co? Kilka lat nie ma problemu, zapasy są, można korzystać, ale później... Pół wieku powiedzmy. Pomijam kwestie zjadania zapasów - chodzi mi tylko o ich przydatność. Całą sprawę żywienia się bohaterów zepchnięto mocno na margines i przykryto magicznymi "racjami żywnościowymi" jakby to załatwiało sprawę. Czy takie wojskowe racje po pół wieku nadają się do spożycia? Czy babcine powidła wytrzymają w słoiku pół wieku? Może stojące w markecie suchary będą ok? Ostatnio edytowane przez Nasty : 24-04-2013 o 01:48. Powód: Błędy poprawa |
03-05-2013, 13:00 | #4 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
Pomyślałem trochę, poczytałem w necie, przepytałem żonę. Była bardzo podejrzliwa bo zawsze twierdziłem, że jedzenie bierze się z kuchni. Kwestia przydatności do spożycia to jedna sprawa, ilości i dostępności druga. Według mnie ludzkość, by przetrwać, musiała i to bardzo szybko przypomnieć sobie jak się kisi marynuje, pekluje, pasteryzuje, suszy i wykonuje inne weki. Temat nieobcy naszym babciom, znany większości mam ale już nie każdej żonie. Oki załóżmy, że wiedza się powtórnie rozprzestrzeniła w końcu przetrwają tylko najinteligentniejsi. Załóżmy, że mamy wiedzę i przydomowe ogródki warzywne, cukier, ocet czy olej które przecież są kluczowe dla konserwacji. Co jesteśmy w stanie wyprodukować, co musimy zrobić by przetrwać unikając chociażby szkorbutu? Kiszona kapusta, ogóreczki, dżemik jako zastrzyk energii oraz wiele, wiele innych pyszności. Tego rodzaju zapasy moim zdaniem produkowane były by przez prawie każdego osiadłego mieszkańca postapo. Byłyby to co za tym idzie najpowszechniejsze żarcie podróżne dla naszych bohaterów. Zgadacie się? Oki, jeśli tak to lecimy dalej. Ile waży słoik ogórków np? Słoik 0,7 l waży ok 1 kg zaś jego jadalna zawartość to ok 300 g. Taki mały szczególik ale jeśli chcecie pogrążyć swoich graczy to niech cwaniaki zabiorą sobie tego rodzaju żywność na tygodniową wyprawę. Oczywiście myślący gracz zaraz zakrzyknie, że on to na wyprawę zabiera tylko suszoną wołowinę, suchary, no i eee jeszcze jabłuszka suszone. Pytanie tylko do Ciebie drogi graczu jak długo na tej diecie pociągniesz? Przecież jesteś w drodze całe życie no a przynajmniej 3 lata. Knajpy powiadasz a kiedy to ostatnio zamawiałeś zupkę i surówkę zamiast butelki bimbru i czegoś do żarcia? Streszczając się i do rzeczy: przetwory, te powojenne to na pewno ważny aspekt diety niedoceniany i marginalizowany. Dieta postapo będzie na pewno diametralnie różna od tej jaką zakładamy w sesjach. Jaka to już wydaje się dyskusją na zupełnie nowy wątek. Co wy na to by takowy otworzyć? Taka książka kucharska pustkowi ? Ostatnio edytowane przez Nasty : 04-05-2013 o 00:36. Powód: Poprawa blędu | |
14-04-2013, 12:45 | #5 |
Reputacja: 1 | Teraz taka chemia, że wiesz A serio- Babcine zapasy zbyt długo nie postoją. Pokrywka od słoika zardzewieje, powietrze się dostanie i popsuje się jedzenie. Biedne babcine zapasy ['] Co do racji wojskowych- Niby nie, ale w praktyce nieuszkodzony pakiet dałby radę wyżywić bohatera A suchary w supermarkecie- Panie, toż to za tysiąc lat odkopią, zjedzą i powiedzą, że dobre było
__________________ Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski. |
14-04-2013, 14:01 | #6 |
Reputacja: 1 | Suchary jak suchary. Ale konserwy, puszki radę. Jeżeli większość ludzkości wyginęła. No i jeszcze jest polowanie. Jakieś zwierzęta przecież pozostały. Acha - kanibalizm.... Ostatnio edytowane przez Nasty : 24-04-2013 o 01:49. Powód: poprawa blędy |
14-04-2013, 15:06 | #7 |
Banned Reputacja: 1 | Zapasy babcine wziąłem z prostego powodu. Opróżnialiśmy niedawno dom po zmarłym ostatnim członku rodziny. W piwnicy znaleźliśmy właśnie takie babcine zapasy typu truskawki 87. Słoje szklane, tzw weck, problemów nie było. Sałatka warzywna z 93 miała co prawda zardzewiałą pokrywkę, ale nie przerdzewiała i też była ok... Z kolei przypadki eksplodujących puszek z mielonka trzyletnia są znane... podobnie nie jestem przekonany czy racje wojskowe są mocno różne od cywilnego cateringu np linii lotniczych. Ostatnio edytowane przez Nasty : 24-04-2013 o 01:50. Powód: kolejne poprawy |
14-04-2013, 16:32 | #8 |
Administrator Reputacja: 1 | Niedawno wpadły mi w ręce słoiki z musem jabłkowym, liczące sobie ponad 15 latek (uchowały się, zapomniane, w kącie piwnicy). I kompotów kilka z tego okresu. Jeden tylko słoik był do wyrzucenia, na jakieś 20 sztuk A zapasy wojskowe... Szarże jedzą z pewnością co innego, niż szara żołnierska brać, zaś może się okazać, że kwatermistrz bardziej dbał o własną kieszeń. Poza tym on i tak nie będzie jeść tych żelaznych racji |
14-04-2013, 16:30 | #9 |
Reputacja: 1 | Cóż, te racje są właśnie takie choć zależy, gdzie się akcja ma toczyć. Takie pakiet US Army ma przydatność do spożycia jak pamiętam 30 lat, więc I tak, różni się od cateringu cywilnego. Pakiet żywnościowy wrzuca się do wody i ta, po reakcji chemicznej, gotuje się i po chwili mamy posiłek. Może nie jest najlepszy ale jest.
__________________ Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski. |
14-04-2013, 19:02 | #10 |
Reputacja: 1 | Aschaar, ty draniu... Odebrałeś mi 15 sekund życia podczas, których zastanawiałem się nad dwoma osobnymi słowami: "zapasy" i "babcia". Wierzycie czy nie, ale mój mózg od razu wyświetlił coś takiego: Tylko, że zamiast tej ślicznej Pani na dole wyobraziłem sobie tam jakąś babcię. Mam nadzieję, że to nie oznaka choroby psychicznej... Tak czy inaczej czytając pierwszy odpis uświadomiłem sobie o co chodzi i zgadzam się z niektórymi przedmówcami (tymi, którzy twierdzą, że to może być jadalne). Pamiętam jak moja babcia kiedyś przyniosła z dołu (piwnicy) stoiki z musem, których nie pamiętam (mam dobrą pamięć i 21 lat więc mogły nieco mieć), a mimo to smakowały lepiej jak 95% tych, które kupujemy w sklepach z zdecydowanie krótszym terminem przydatności. Były to typowe weki w szklanym słoiku z nakrętką uszczelnioną taką czerwoną, cienką, lekko odbarwioną gumą (pewnie kojarzycie o co chodzi). Myślę, że dobrze zrobione weki mogłyby być do zjedzenia dla normalnego człowieka, a dla typowej postaci z NS byłyby specjałem. No chyba, że jesteś znad Missisipi to będą dla Ciebie delicje, za które oddasz pół maga naboi. Co do racji wojskowych (nie mówiąc o tzw. eskach, które można kupić na allegro w tonach) to te nowoczesne racje powinny trzymać latami. Pamiętam na jakiejś akcji ASG jak gość miał (chyba francuskie) racje wojskowe z specjalną grzałką chemiczną. Działało to jak pisał nasz "jeden robaczek". Nie wiem co tam było, ale w polskich mamy, np. fasolkę po bretońsku. Miałeś 2 saszetki. Jedna z samym żarciem, a druga większa z takim proszkiem. Wkładasz jedną w drugą, wlewasz wody i żarcie się zaczyna zdrowo grzać. Ogólnie było tego więcej, a całe to żarcie z pakietu oszacowali na dobre parę tysięcy kalorii, ale... takie żarcie (nie suche) 30 lat nie wytrzyma. Raczej to suche jak konserwy, suchary, kawy, herbaty i ogólnie to co kiedyś wchodziło w polskiej armii w skład suchych polowych racji żywnościowych. A te suchary naprawdę są niezłe... Serio! |