Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - ogólnie > Systemy postapokaliptyczne
Zarejestruj się Użytkownicy

Systemy postapokaliptyczne Świat po apokalipsie - czyli rozmowy przy Nuka-Coli z atomowym grzybem w tle i zombie charczącym pod butem.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-02-2014, 11:49   #1
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Post BW… i nie będzie o niemieckiej armii.

BW to skrót od Biological Warfare, czyli Wojna Biologiczna. Tak naprawdę to również bioterroryzm. Tylko nazewnictwo jest inne. Przecież terroryści zawsze są źli, a my dobrzy. Każda wojna biologiczna to bioterroryzm i vice versa. Dlaczego? Ponieważ wojna biologiczna klasyfikowana jest współcześnie jako konflikt zbrojny IV generacji - czyli taki, w którym nie istnieje podział na cywilów i wojskowych, a obszar działań wojennych nie jest w żaden sposób oznaczony, ani wyodrębniony.

Jako broń biologiczną rozumie się użycie patogenów biologicznych takich jak: bakterie, wirusy czy grzyby w celu zabicia lub unieszkodliwienia ludzi, zwierząt lub roślin.
Jako BW klasyfikuje się także celowe użycie organizmów nosicieli (np. owadów) do rozprzestrzenienia czy zapoczątkowania epidemii.

Użycie w jakiejkolwiek formie, produkcja, a także składowanie broni biologicznej zostało zakazane “Konwencją o broni biologicznej” - BWC (ang. Biological Weapons Convention (pełna nazwa dokumentu: Convention on the Prohibition of the Development, Production and Stockpiling of Bacteriological (Biological) and Toxin Weapons and on their Destruction)). Traktat podpisany został 10 kwietnia 1972, a wszedł w życie trzy lata później - 26 Marca 1975. W obliczu licznych przypadków naruszenia konwencji 14 września 1992 - Rosja, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zapoczątkowały prace nad wzmocnieniem reżimu stojącego na straży postanowień traktatu. W kolejnych latach nad tym zagadnieniem debatowały grupy przedstawicieli państw-stron konwencji. 8 grudnia 2006 swoje prace zakończyła konferencja przeglądowa, która ustaliła nowe środki weryfikacji działań związanych z bronią biologiczną. Obecnie konwencja wiąże 165 państw.
BWC była pierwszą konwencją zakazującą użycia i nakazującą zniszczenie całej gałęzi broni. Szacuje się, że w chwili jej podpisania kraje sygnatariusze dysponowały arsenałem patogenów pozwalającym na uśmiercenie 1 miliarda ludzi. Wtedy - było to ok. 30% całej ludzkości. To więcej niż kiedykolwiek była w stanie zabić broń nuklearna. To więcej niż była kiedykolwiek w stanie zabić jakakolwiek wyprodukowana przez człowieka broń. Nie to było jednak najbardziej przerażające. Broń biologiczna jest jedyną znaną człowiekowi bronią, której użycie jest całkowicie nieprzewidywalne i… niemożliwe do zakończenia (!).


Co ciekawe BWC nie zawiera zakazu stosowania broni chemicznej, odwołuje się jednak do postanowień Protokołu Genewskiego (z 1925r.) w tym zakresie. Mylnie więc, choć bardzo często (nawet w massmediach) mówi się o: Konwencji dotyczącej zakazu używania, produkowania i przechowywania broni biologicznej i chemicznej. (Problem bierze się z błędnego tłumaczenia słowa “toxin” w pełnej nazwie konwencji oraz z faktu, że Protokół Genewski dotyczył co prawda i broni chemicznej i biologicznej, ale zabraniał tylko jej używania).



Tyle prawo i teoria. Prawda jest jednak trochę inna. Nawet sama BWC stwierdza w artykule X “To do all of the above in a way that encourages the peaceful uses of biological science and technology “. Zezwala więc na badania nad patogenami biologicznymi - służące oczywiście zabezpieczeniu przed nimi. Jednak - jak wiadomo droga od posiadać patogen w ilościach laboratoryjnych, a zreplikować go do postaci broni jest stosunkowo prosto. Przepisy wykonawcze ONZ określiły jednak tylko kilka labolatoriów na świecie mogących prowadzić badania nad najniebezpieczniejszymi patogenami biologicznymi:

Center for Disease Control and Prevention (CDC; USA)
State Research Center of Virology and Biotechnology (VECTOR; Rosja)
Chinese Center for Disease Control and Prevention (CCDC; Chiny)
Health Protection Agency (HPA; Wielka Brytania)
National Institute of Infectious Diseases (NIID; Japonia)
Norwegian Institute of Public Health (FHI; Norwegia)
Public Health Agency of Canada (PHAC; Kanada)
Smittskyddsinstitutet (Szwecja)
Robert Koch Institute (RKI; Niemcy)
Institut de veille sanitaire (IVS; Francja)
trzy ostatnie połączyły się w European Centre for Disease Prevention and Control (ECDC; EU)
Tylko dwa pierwsze posiadają certyfikaty BioSafety 4++ i są jedynymi “magazynami patogenów” grupy 4 czyli o najwyższym zagrożeniu biologicznym (np. Ebola, Ospa prawdziwa, LASV) I nie czarujmy się - te dwa laby były głównymi laboratoriami pracującymi nad bronią biologiczną, choć pionierami tego typu broni byli Brytyjczycy.

Wymienione labolatoria pracują pełną parą nad patogenami biologicznymi P4 z prostego powodu - świat nie jest w żaden sensowy i konkretny sposób przygotowany na atak bronią biologiczną. Każdą inną - owszem. Biologiczną - nie.
Dlaczego?

Każdy rodzaj broni - z wyjątkiem biologicznej - jest bardzo łatwo wykrywalny. Równocześnie ma ograniczone działanie (nawet jeżeli jest one zależne od czynników atmosferycznych). Przykładowo wiele systemów klimatyzacyjnych (zwłaszcza w “strategicznych” miejscach) jest obecnie wyposażona w detektory cząstek i potrafi wykryć rozpylone chemikalia podobnie jak czujniki dymu wyłapują dymek papierosowy. Nawiasem mówiąc te zabezpieczenia zaczęto wprowadzać po ataku chemicznym w metrze tokijskim. Jednak taka szybka analiza nie jest możliwa w przypadku patogenu biologicznego. Analiza biologiczna jest po pierwsze skomplikowana, po drugie - nawet gdyby odbywała się natychmiastowo - ilość patogenów w powietrzu jest ogromna - zwykłą grypę każdy ma inną ponieważ wirus minimalnie zmutował dopasowując się do układu immunologicznego chorego. Komputer, który trzeba by zamknąć w klimatyzatorze musiałby być “naprawdę inteligentny”, aby odróżnić niewinnego wirusa zmutowanej grypy od SARS...

Jedyne czym możemy się bronić to wiedza - im więcej wiemy o patogenie tym lepiej potrafimy się przed nim obronić. Wystarczy przypomnieć, że w początkowym okresie umieralność na AIDS wynosiła 100% w ciągu 3 lat. Obecnie - leczony właściwie - chory ma przed sobą kilka, a nawet kilkanaście lat życia.
Oczywiście z drugiej strony - nawet jeżeli nie mamy wiedzy o konkretnym wirusie (tak było przy świńskiej, czy ptasiej grypie) to wiele spraw możemy estymować przez analogię.



Wojna biologiczna nie jest wynalazkiem nowym. I w świadomości ludzi uchodzi za “czystą” i “bezpieczną” - paradoksalnie! Natura jednak nie lubi jak się z nią igra, a i ewolucja dołożyła swoje do tego wszystkiego…
Aby to sobie uzmysłowić trzeba się trochę cofnąć w czasie. Trochę to kilka tysięcy lat.


Trucizny towarzyszyły ludziom od początku - od zjedzenia pierwszej rośliny, pierwszego pędu. Ludzie uczyli się wykorzystywać trucizny do własnych celów, uczyli się mozolnie i na własnych ofiarach, ale uczyli się, bo to pozwalało im rozwijać się. Trucizny były niezbędne do przetrwania, do wywalczenia przestrzeni do życia, do istnienia… Tak naprawdę pierwszym użyciem broni biologicznej był unurzany w bieluniu czy jadzie krzemienny nóż, który wykorzystano w walce. I tu zaczyna się historia “najlepszej broni wymyślonej przez człowieka”. Dlaczego najlepszej? Stosunkowo łatwa do wytworzenia, skuteczna, niewymagająca i najważniejsze - niszcząca przeciwnika, a nie jego mienie. Same zalety...

Pierwszym udokumentowanym przypadkiem użycia broni biologicznej są hetyckie teksty datowane na ok 1400BC mówiące o tym, że ofiary tularemii były podrzucane na wrogie tereny powodując epidemię (choroba jest przenoszona również przez komary). Asyryjczycy z upodobaniem stosowali sporysz niszcząc zbiory i powodując klęski głodu na broniących się przed ich zakusami terenach.
Również Homer w Iliadzie i Odysei opisuje trucizny jakimi nasączane były groty strzał i włóczni podczas wojny trojańskiej. Podczas oblężenia Aten w 590BC zatruto ujęcie wody (w Kirrsze w pobliżu Delf) czarnym ciemiernikiem powodującym halucynacje i paraliż.
Scytowie również lubowali się w zatruwaniu grotów strzał mieszaniną jadu węża, krwi trupów i zwierzęcych extrementów.
Wynalazcą metody nosiciela pośredniego był Hannibal, który w bitwie morskiej w pobliżu Pergamonu (184BC) wystrzeliwywał w przeciwników gliniane dzbany z jadowitymi wężami…
Pomysł Greków natomiast skopiowali Rzymianie, którzy metodę zatruwania ujęć wody doprowadzi do perfekcji… jednak w 198 AD pod Mosul sami ulegli broni biologicznej - skorpionom rzucanym w glinianych garnkach przez oblężonych.

W wiekach średnich i później również z upodobaniem stosowano broń biologiczną:
w 1155 Barbarossa oblegając Tortonę zatruł wodę wrzucając do studni rozkładające się trupy. Trupy (zarówno ludzi, jak i zwierząt - niezależnie czy zakażone czy nie) przerzucano przez mury obleganych miast w Thun-l'Évêque (1340), Teodozji (1346), Karlštejn (1422); czy Tallina (w 1710). Tallin to ostatni znany przypadek strzelania w kogoś trupami, choć - przy oblężeniu Le Calles w 1785 użyto do ostrzału ubrań zmarłych na zarazę...

Brytyjscy łucznicy również mieli zwyczaj wbijania strzał w ziemię przed ostrzałem (zamiast wyciągania z kołczanu podczas strzelania) - raz było to szybsze, dwa “przy okazji” można było sprzedać zakażenie.
Polacy w 1650 wykorzystywali ślinę wściekłych zwierząt do zatruwania grotów… (też mamy jakieś pomysły w BW). Znacznie bardziej pomysłowi okazali się Hiszpanie, którzy w 1795 roku mieszali krew trędowatych z winem sprzedawanym Francuzom.

Co ciekawe - pierwsza konwencją BWC był układ francusko - niemiecki z 1675 roku mówiący z grubsza o tym, że nie strzelamy do siebie trupami, ani ich rzeczami… Pośrednio wynikiem tego układu była koncentracja na stworzeniu broni chemicznej - która pierwszy raz została wykorzystana właśnie w bitwie fransusko - niemieckiej...
Ale… Powiedziałem, że broń biologiczna uznawana jest (w pewnym sensie podświadomie) za bezpieczną. Wracam do tego w tym miejscu z konkretnego powodu. Tutaj skończyło się to bezpieczeństwo. Zauważmy, że wszystkie ataki biologiczne go tego momentu historii były bardzo efektywne, ale jednocześnie - bezpieczne i przewidywalne dla atakujących. Wystarczyło nie pić wody z określonych ujęć, czy pozbywać się trupów “do miasta”. Atakujący doskonale wiedział co zrobił, ile czasu musi czekać i również wiedział jak sam ma się obronić przed skutkami swojego ataku (np przez spalenie upraw). Wojna biologiczna ciągle nie wymagała nawet wielkich nakładów - kilku ludzi, którzy zatruli źródło, czy zniszczyli sporyszem uprawy. Jednak potem zaczęto używać patogenów, które nie zachowywały się już tak przewidywalnie. Jednak dowódcy tego nie zauważali, ciągle żyjąc ułudą bezpieczeństwa, które owszem istniało, ale opierało się na zupełnie innych podstawach...

BW pomimo tego, że przestała być bezpieczne była stosowana dalej. W 1763 roku Brytyjczycy podarowali amerykańskim Indianom koce po zmarłych na ospę wywołując zarazę (w 1863 Konfederaci rozwinęli ten pomysł i przez podstawionych ludzi sprzedali ciuchy zmarłych na ospę Niebieskim, choć nie udało się wywołać zarazy). Napoleon pod Mantua w 1797 roku kazał zalać pola wokół miasta, aby wywołać epidemię malarii roznoszonej przez komary. Pionierzy nowoczesnej broni biologicznej - Brytyjczycy - w 1789 przywalili Aborygenom ospą… wykorzystując ten sam trick co przy rdzennych Amerykanach.
O ile Brytyjczycy nie ucierpieli za mocno - ostrożnie transportowali koce (zresztą wykorzystując do tego więźniów) i praktycznie nie mieli później kontaktu z zarażonymi - doszło wiec tylko do kilku zarażeń. Francuzi jednak byli dotkliwie gryzieni przez komary, które jednak - “na złość” Napoleonowi - nie kwapiły się do rozniesienia malarii…


Pierwsza wojna światowa pomimo tego, że okrzyknięto ją “chemiczną” miała również kilka biologicznych momentów. W tym okresie głównie Niemcy wykorzystywali wąglika do niszczenia (sabotowania) zwierząt jucznych i rzeźnych w Finlandii i Rosji, a także krajach neutralnych, ale mogących być dostawcami tych zwierząt (np. Jugosławia). Niemcy mieli również spore sukcesy po drugiej stronie Atlantyku, gdzie udało się wywołać epidemię wąglika w Stanach Zjednoczonych (u bydła rogatego) i z mniejszym sukcesem w Argentynie (próba zarażenia upraw sporyszem).

W okresie międzywojennym Brytyjczycy pierwsi dostrzegli “zalety” takiego działania i za sprawą nacisków samego Winstona Churchilla - pomimo obowiązywania Protokołu Genewskiego (który co prawda słowem nie wspominał o eksperymentowaniu i posiadaniu broni biologicznej) - Wielka Brytania rozpoczęła prace nad wąglikiem, jadem kiełbasianym (botuliną), tularemią i brucelozą. Z powodu wielu testów szkocka wyspa Gruinard została tak skażona biologicznie, że została objęta półwieczną kwarantanną a koszt jej oczyszczenia w latach ‘90 XX wieku wyniósł kilkanaście milionów funtów brytyjskich. Na marginesie można powiedzieć, że sama wyspa znalazła swoje odzwierciedlenie w wielu pozycjach popkulturowych (np. w “Bożej pięści” F. Forsytha). To właśnie Brytyjczycy jako piersi uzyskali nowoczesną broń biologiczną (choć nigdy jej nie użyli). Zachęciło to jednak inne państwa do wyścigu biologicznych zbrojeń. Zwłaszcza Japończycy - ze swoją osławioną jednostką 731 prowadzącą badania przed i podczas WWII wsławili się wyjątkowo brutalnie w BW (szacunkowe 400 tysięcy zabitych podczas WWII). Z drugiej strony trzeba uczciwie powiedzieć, że to właśnie te japońskie “testy na ludziach” doprowadziły do skoku w zrozumieniu działania skomplikowanych i agresywnych patogenów (grupy P4). Cała powojenna viropatologia powstała na bazie tych testów i “zaadoptowanych” zarówno przez Rosjan, jak i Amerykanów japońskich specjalistów i procedur. Gdyby nie 400 tysięcy zabitych podczas WWII, prawdopodobnie, ani ja bym tego tekstu nie pisał, ani wy byście go nie czytali…
Zimna wojna spowodowała również wyścig zbrojeń biologicznych, choć wielu historyków przychyla się do opinii, że BW po WWII była traktowana już bardzo ostrożnie i jako broń “ostatniej szansy”, czy kompletnego zniszczenia - “przegraliśmy, ale oni też zginą”.
Jakkolwiek nie ma żadnych dowodów to wiele wskazuje na to, iż BW była użyta podczas izrelskiej wojny o niepodległość w 1948 oraz podczas wojny koreańskiej w 1950-1953.

Naciski opinii międzynarodowej oraz poszczególnych państw (zwłaszcza Wielkiej Brytanii) zaczęły tworzyć klimat ku rozmowom nt. BWC. Zdawał się to potwierdzać również kierunek badań - stał się on bowiem bardziej “miękki” i zaczął się koncetrować na osłabieniu, a nie zabiciu ludzi oraz na zniszczeniu roślin lub zwierząt. W okolicach późnych lat 50 Wielka Brytania dysponowała już namacalnym dowodem zniszczenia biologicznego - zamkniętą wyspą Gruinard, która na ówczesne warunki - była nie do uratowania i ponownego zasiedlenia.

BWC stała się faktem, choć wszystkie strony tego układu zdawały sobie sprawę z faktu, że mydlą sobie wzajemnie oczy. Tak samo jak Rosjanie eksperymentowali z patogenami biologicznymi na wyspie Vozrozhdeniye, tak samo Amerykanie eksperymentowali podczas prowadzonych wojen (co dawało wygodną przykrywkę “to my zostaliśmy zaatakowani” - tak było np. w Laosie). Również inne państwa prowadziły badania nad patogenami biologicznymi. Wielu z nich nigdy nie odkryto, niektóre - jak np. badania Iraku - zostały odnalezione. Świat powoli zaczął sobie zdawać sprawę z faktu, że gra toczy się zbyt szybko i o zbyt wysoką stawkę. Zimna wojna się zakończyła, obowiązywały układy START, równocześnie - kilka ataków terrorystycznych przeprowadzonych przy pomocy patogenów biologicznych spowodowało, że zabezpieczenia i mechanizmy kontroli zostały znacznie wzmocnione.
Na pytanie - czy skutecznie - odpowie czas.



Wyróżnia się cztery poziomy zagrożenia biologicznego. Skala ta czasami nazywana jest “Skalą Balitimore”:
Biohazard P1: Bakterie, wirusy oraz inne patogeny biologiczne, niezależnie od rodzaju występowania, o minimalnym stopniu zagrożenia. Patogeny te nie powodują znaczących infekcji u człowieka, oraz znane są powszechnie dostępne środki lecznicze. Na tym poziomie środki ostrożności przy pracy z materiałem biologicznym są minimalne - rękawiczki laboratoryjne i ochrona twarzy.
Biohazard P2: Bakterie, wirusy oraz inne patogeny biologiczne, niezależnie od rodzaju występowania, które powodują jedynie łagodną chorobę u ludzi, dla których znane są środki lecznicze a umieralność u człowieka jest znikoma. Do tej grupy są również zaliczane patogeny grupy P1, jeżeli są trudne do zwalczenia przy pomocy areozolu w warunkach laboratoryjnych. Do patogenów P2 zaliczamy: wirusowe zapalenie wątroby typu A, B i C, boreliozę, Salmonellę, wirusa świnki czy odry. Rutynowe prace diagnostyczne w próbkach klinicznych mogą być wykonywane w sposób bezpieczny w labolatoriun spełniającym rygor bezpieczeństwa P2, przy wykorzystaniu procedur i praktyk P3.
Biohazard P3: Bakterie, wirusy oraz inne patogeny biologiczne, niezależnie od rodzaju występowania, które mogą powodować ciężkie i/lub śmiertelne choroby u ludzi, ale dla których istnieją szczepionki, metody zapobiegania wybuchowi epidemii, a także inne zabiegi medyczne pozwalające na wyleczenie w więcej niż 50% przypadków. Do takich patogenów zaliczamy: wąglika, wirusa Zachodniego Nilu, wirus SARS, gruźlicę, tyfus, czy malarię wywoływaną przez pasożyta Plasmodium Falciparum. Jakiekolwiek prace diagnostyczne mogą być przeprowadzane tylko w labolatoriach spełniajniających normy P3 przy wykorzystaniu sprzętu oraz procedur i praktyk P4.
Biohazard P4: Bakterie, wirusy oraz inne patogeny biologiczne, niezależnie od rodzaju występowania, które powodują ciężkie i/lub śmiertelne choroby u ludzi oraz dla których szczepionki lub inne zabiegi medyczne nie są dostępne. Także takie patogeny P3 dla których nie opracowano zadowalających metod zapobiegania epidemii (takim jest np. wirus ospy prawdziwej). W grupie P4 znalazły się: wirusy wielu chorób krwotocznych, wirus Marburski, Ebola, hantawirusy, wirus gorączki Lassa. Prace labolatoryjne mogą być prowadzane tylko w labolatoriach posiadających certytfikaty P4 przy zastosowaniu procedur i sprzętu P4+, natomiast prace badawcze nad tymi patogenami - tylko w laboratorach wskazanych przez ONZ.


Napisałem wyżej, że BW jest nieprzewidywalna. Pamiętać należy czym jest patogen biologiczny i co dzieje się po jego uwolnieniu. Musi się on po pierwsze dostać do organizmu, ale to nie jest wielki problem. Dalej jest ciekawie. Organizm może być odporny na patogen (są znane np. przypadki odporności na HIV) lub zwalczyć patogen “przypadkiem” (wiele osób uniknęło zakażenia SARS ponieważ były świeżo po szczepieniach przeciwko grypie i układ immunologiczny był w “podwyższonej gotowości”). Szacunkowe badania nad genotypem ludzkim skłaniają do przypuszczeń, że z powodu “‘naturalnych mutacji” na każdy (nawet nieznany patogen biologiczny) jest odpornych ok. 10% populacji ludzkiej. Marne to pocieszenie dla pozostałych 90%, ale - zawsze…
Jeżeli dojdzie jednak do zakażenia to w organiźmie dochodzi do inkubacji patogenu. Szybkość tego rozwoju zależna jest w znacznej mierze od kondycji zainfekowanego (np. virus Ebola ma okres inkubacji średnio 12,7 dnia, choć zarejestrowano nawet przypadek 25 dniowej inkubacji). W tym okresie chory nie ma jeszcze żadnych objawów chorobowych, ale jednocześnie zaraża już innych. Nawet kiedy pojawiają się pierwsze objawy mogą one być zlekceważone (każda gorączka krwotoczna zaczyna się od objawów łudząco przypominających grypę - gorączka, zmęczenie, bóle mięśniowe, etc). Nawet ustalenie patogenu nie rozwiązuje sprawy - lekarstwa może nie być lub może być za późno na jego podanie.



Co jednak dzieje się przez ten czas - od chwili zero - uwolnienia patogenu w jednym konkretnym miejscu? Ilu ludzi w tym miejscu było? Ilu z nich widziało się z innymi w okresie inkubacji? A ci z kolejnymi w kolejnym okresie inkubacji? Ile kilometrów przebyli wszyscy razem w najróżniejszych kierunkach?


Powyżej mapa skomunikowania 40 największych portów lotniczych w USA ze sobą, innymi portami lotniczymi Stanów i Świata. Patogen rozpylony w hali odlotów LAX w ciągu 12 godzin znajdzie się w Tokio, Szanghaju, Pekinie, Nowym Yorku, Moskwie, Paryżu, Londynie i Frankfurcie - kolejnych wielkich lotniskach. W ciągu doby każdy jeden pasażer znajdujący się w obszarze zakażenia będzie miał kontakt z ponad tysiącem ludzi w kolejnych halach przylotów, dworcach, pociągach metra i autobusach. W ciągu kolejnego tygodnia - każdy z nich - będzie się widział z setką swoich znajomych, współpracowników, przyjaciół; a oni ze swoimi… Po jakichś dwunastu dniach po raz pierwszy kichnie i weźmie guppex max, czy inną Goździkową. Po dwu tygodniach, kiedy z nosa zacznie mu kapać krew nie powiąże tego z faktem, że na lotnisku w Los Angeles został zarażony wirusem Ebola. Jak będzie miał pecha i trafi na jakiegoś palanta z Chorej Kasy to nawet on się nie zorientuje, że to coś więcej niż “przemęczenie i grypa”.
Czysta matematyka wskazuje, że rozpylenie dostatecznie skoncentrowanego wirusa Eboli w hali odlotów LAX - do wystąpienia pierwszego widocznego zachorowania (inkubacja minimum 4 dni) zostanie przeniesiony na ponad 7 milionów ludzi. Znajdujących się już praktycznie na całym globie. Koniec gry. Nie istnieją procedury pozwalające coś takiego opanować.
To oczywiście najbardziej ekstremalny przypadek ataku - wymagający dobrej organizacji i bardzo dużej ilości patogenu.

Ataki na mniejszą skalę, choć prostsze do przygotowania i przeprowadzenia są również prostsze do zniwelowania. W zależności od użytego patogenu - atak będzie szybko rozpoznany, albo będzie obejmował mniejszy obszar. Bardzo często również atak jest skuteczny tylko w określonych warunkach (na określonym terenie, w połączeniu z innymi patogenami i/lub warunkami).



Swojego czasu “swoje pięć minut” miał wąglik. Powyżej mapka jego występowania “w stanie naturalnym”. Zauważcie jak duże są to obszary. Co zatem powoduje, że nie ogłoszono kolejnej światowej pandemii? Wąglik jest patogenem, który w naturalnym stężeniu jest dla człowieka praktycznie niegroźny. Do zakażenia dochodzi tylko przy bezpośrednim kontakcie i kiedy organizm jest osłabiony (np. inną chorobą) lub zupełnie niezaznajomiony z patogenem. Do ataku w USA używano bardzo odpornej i sztucznie skondensowanej formy przetrwalnikowej bakterii wąglika. Również - licząc na to, że patogen dostanie się do organizmu poprzez otwarte rany, błonę śluzową nosa czy doustnie poprzez nieumyte ręce. Wąglik jest patogenem, któremu bardzo trudno przenieść się na człowieka, ale już chory człowiek jest “doskonałym” źródłem epidemii (długi okres inkubacji). Opracowano zatem procedury pozwalające na stworzenie skutecznej bariery przed “pierwszą” infekcją (np. całkowite embargo na zwierzęta / mięso pochodzące z Hiszpanii, czy dekontaminacja korespondencji), które mają zabezpieczyć przed ponowieniem takiego ataku.


Wydaje się, więc, na pierwszy rzut oka, że jesteśmy całkowicie bezbronni przed jakimś wariatem, który coś głupiego i wcześniej niestosowanego wymyśli. Na szczęście nie do końca.


Metod zabezpieczeń przed Wojną biologiczną (bioterroryzmem) po stronie cywilnej jest kilka. Celowo pomijam wojskowe jednostki specjalistyczne.
0. Ponadnarodowe, wojskowo-cywilne grupy szybkiego reagowania. Siłą rzeczy informacje o tych ekipach (a zwłaszcza pracujących w nich ludziach) są ściśle tajne. Najbardziej znaną jest pierwsza - powołana w 1990 roku - TFS (Task Force Scorpio). Ekipy te - często grupujące najwybitniejszych specjalistów i patologów są w stanie z pełnym wyposażeniem dotrzeć do miejsca potencjalnego ataku w mniej niż 12 godzin i praktycznie natychmiast podjąć prace związane z określeniem i odcięciem patogenu biologicznego na danym obszarze.
1. Dostępność patogenów, technologii i wiedzy. Zdobycie czystego patogenu P3 lub P4 jest praktycznie niewykonalne. Wejście w posiadanie tzw brudnego patogenu jest dość proste. Przecież wystarczy zdobyć np. krew chorego. Jednak już utrzymanie tego brudnego patogenu przy życiu jest kłopotliwe. Jego zreplikowanie wymaga dodatkowo dobrego labolatorium (sprzet do replikacjii DNA objęty jest reglamentacją) lub bandy szaleńców, którzy dadzą się zarazić i będą biologicznymi bombami. Również wyniki badań nad patogenami obięte są ścisłą tajemnicą.
2. Celowy wywiad, badania, szczepienia etc dla osób wyjeżdzjących / powracających z określonych rejonów (np. Afryka Równikowa, Polinezja). Często osobom powracającym z "niebezpiecznych" kierunków pobierana jest próbka krwi do testów BH lub nawet kierowane są one na kwarantannę. Podobnie fauna jest kierowana na długookresowa kwarantannę i obowiązkowe badania.
3. Szykany podróżne (jak to nazywam) - czyli celowe ustawianie lotów czy procedur tak, aby móc obserwować pasażerów powracających z konkretnych kierunków (czy przemieszczających się w konkretnych - nietypowych kierunkach) przez dłuższy czas. Również rozdzielanie pasażerów na tranzytowych, kończących podróż czy zaczynających ją; jest celowe - minimalizuje bowiem kierunki migracji ewentualnej choroby i pozwala na ich identyfikację oraz ustalenie źródła zakażenia. Nawet na większych polskich dworcach kolejowych można zaobserwować tzw: podział kierunkowy pasażerów.
4. Celowe nagłaśnianie przypadków zachorowań i tworzenie “efektu pandemii”. Ludzie nie zdają sobie sprawy zagrożeń - wiele osób zapytanych czym prościej się zarazić - HIV czy żółtaczką odpowie błędnie, że HIV. Nie myślą o tym, że klawiatura bankomatu, z którego przed chwilą wypłacili kasę ma więcej bakterii i innych patogenów niż wnętrze muszli klozetowej publicznej toalety. Nagłaśniając chorobę nagłaśnia się również środki i zachowania ochronne - nawet tak oczywiste jak mycie rąk czy dezynfekcja ran... Patogen biologiczny rozprzestrzenia się przez kontakt - tworzenie atmosfery pandemii sprzyja ograniczeniu kontaktów miedzyludzkich, a wiec - ogranicza potencjalny rozwój choroby. Podczas ataku SARS w 2002 roku liczba pasażerów linii lotniczych spadła o 17,8% - gdyby tyle nie mówiono o SARS ci wszyscy ludzie - ponad milion osób poleciałoby i wystawiło się na możliwość zakażenia.
5. NAJWAŻNIEJSZE. Świadomość i odpowiedzialne działanie. W 2009 roku RKI przeprowadziło ciekawy eksperyment społeczny. Poręcze przy kilkunastu stacjach U-bahn zostały wysmarowane w sposób niewidoczny na pierwszy rzut oka, sztuczną krwią - to jeden ze scenariuszy ataku biologicznego - użycie brudnego patogenu. Z osób, które się ubrudziły ponad połowa tylko wytarła rękę w chusteczkę; jedna trzecia umyła ręce w dworcowej toalecie; mniej niż 10% - kupiło środek dezynfekujący w dworcowej aptece. Celowo wybrano stacje z aptekami. Również celowo na stacji znalazł się patrol policji oraz personel sprzątający. Niecałe 12% zwróciło uwagę sprzątaczowi, że poręcz jest brudna. Na pocieszenie pozostaje fakt, że zdecydowana większość - 87% na zakrwawioną poręcz zwróciła uwagę policji, w tym wszyscy którzy byli również w aptece.
Komentarz wydaje się zbędny. Prawda?



Choć przydaje się pamiętać, że ludzkość koegzystuje z patogenami biologicznymi od zawsze. Najstarsze ślady działania koronowirusów, a więc krewniaków np. SARS odkryto w skamielinach pochodzących z okresu 10 000 BC. Każda epidemia wygasała samoistnie - po prostu zawsze istnieją jednostki odporne na konkretny patogen i/lub czynniki środowiskowe hamujące lub niszczące infekcję. Przykładem - wysokie spożycie alkoholu na terenach polskich podczas epidemii dżumy
spowodowało, że epidemia ta “ominęła Polskę”.

Powiedzmy sobie szczerze - nawet teraz zaleca się turystom udającym się do różnych kurortów (Tunezja, Egipt, Turcja, daleki wschód) stałe bycie na rauszu. Bardzo często nawet lokalne “tanie i cienkie” wino jest tańsze niż soki (taka sytuacja jest np. w Maroku).

Bardzo ciekawym przypadkiem jest Ganges. Ta wielka rzeka przepływające przez Indie nie bez powodu uznawana jest za świętą. Nie wiem czy kiedyś widzieliście tą rzekę czy jakiś dokument o niej, jednak wystarczy chwilę pomyśleć. Ta rzeka to ściek - nieoczyszczana od samego źródła do samego ujścia - przyjmująca ścieki bytowe miast, extrementy świętych krów i rzeczywiste brudy rytualnego obmycia… Nie wspominając już o praktykowanym do dzisiaj pochówku w świętej rzece... Tę wodę piją setki tysięcy ludzi bez jakiejkolwiek obróbki. Dlaczego tam, nie wybuchła zaraza chociażby tyfusu, czy duru brzusznego??? Odpowiedź jest zaskakująca - w początkowym biegu Ganges przepływa przez skały złotonośne i wypłukuje drobiny złota. Złoto zaś jest silnie bakteriobójcze…
Oczywiście natura poprzez ewolucję dołożyła swoje “kilka groszy” - układ immunologiczny lokalnej ludności jest znacznie bardziej rozwinięty niż np. Europejczyka (ale dla równowagi - jest nieodporny na europejskie lokalne choroby).

To również ważna sprawa. Lokalna odporność i właściwa - zlokalizowana - dieta. Wspomnę tylko o tym. Zapobieganie rozprzestrzenianiu się patogenu biologicznego zależy w głównej mierze od układu odpornościowego potencjalnych chorych. Dwa główne czynniki zwiększają ryzyko zachorowania:
- obcy (nielokalny) patogen. Układ immunologiczny nie ma żadnych przeciwciał, którymi może się bronić. W przypadku “lokalnej” choroby (nawet jeżeli to kolejna mutacja) posiada jakieś środki obrony (nawet jeżeli nie idealnie dopasowane to w jakimś stopniu hamujące infekcję);
- zły ogólny stan zdrowia. Infekcja atakuje zawsze najsłabsze jednostki - osobniki chore, słabe, genetycznie uszkodzone czy stare. To naturalny mechanizm selekcji eliminujący z puli genetypu danego gatunku jednostki wadliwe (niezależnie jak “strasznie” o brzmi); jednostki silne i zdrowe wymagają większych ilości patogenu (znacznie większych - kilku, a nawet kilkunastokrotnie większych) do zarażenia.
Na pierwszy z czynników mamy coraz mniejszy wpływ - łatwość podróżowania jest coraz większa i jak kiedyś potrzeba było 80 dni na okrążenie świata - dziś potrzeba - zaledwie 80 godzin - dokładnie tą samą trasą, choć nie tym samym środkiem transportu.
Za drugi z czynników jesteśmy już osobiście odpowiedzialni. I warto pamiętać, że nasi przodkowie od wieków żyli w klimacie umiarkowanym i mieli do dyspozycji określone rośliny i zwierzęta. Badania dowodzą, że organizm Polaka zdecydowanie lepiej wchłania np. kwas askorbinowy z czarnej porzeczki niż z pomarańczy. To ta sama, ale jednak nie taka sama witamina C.

O lokalności wspomniałem z konkretnego powodu. Coraz częściej mówi się o “etnicznej biobroni” czy “broni genetycznej”. Ludzie zamieszkujący różne obszary są od siebie różni genetycznie pomimo całkowitej zgodności genetycznej. Spowodowane jest to wykształacaniem się “lokalnej wersji’’ genotypu w okresie kiedy podróże nie były tak częste. Brak zrozumienia mechanizmów mutacji spowodował, że zaczęto mówić o rasach ludzkich.


Lokalne genotypy (a powiedzmy sobie szczerze - potrafimy odróżnić z wyglądu nawet Polaka od Czecha czy Rosjanina; ba nawet Krakusa, od mieszkańca Trójmiasta) często cierpią na “zaburzenia jednego genu” występujące praktycznie tylko na danym obszarze (w obrębie jednego genotypu czy jednej grupy genotypów). Taką skazą genetyczną jest np mukowiscydoza, występująca praktycznie tylko u Europejczyków. Lokalne jest SCD (niedokrwistość sierpowatokrwinkowa), która dotyka praktycznie tylko osoby czarnoskóre pochodzące z obszaru Afryki środkowej i zachodniej - okazuje się jednak, że osoba z SCD jest znacznie odporniejsza na powszechną w tym regionie malarię... Jeszcze bardziej “lokalne” jest HHC (hemochromatoza pierwotna), na która zapadają praktycznie wyłącznie Celtowie.

Broń genetyczna to broń biologiczna, która będzie w stanie “wyszukiwać” cele ataku po konkretnym genie lub zestawie genów, będąc jednocześnie całkowicie nieszkodliwą (lub w niewielkim stopniu szkodliwą) dla pozostałych osób. Pomimo tego, że brzmi to jak Sci-Fi - na tym opiera się farmakogenomika i w taki sposób działają nowe leki nowotworowe, czy zapobiegające (blokujące) np. alzchimerowi, shizofrenii czy np. zapaleniu żył. Podejmuje się już nawet kliniczne próby z lekami genetycznymi czyli faktycznie - wirusami potrafiącymi wniknąć w komórki i “podmienić” uszkodzoną kopię genu na właściwą (np. w 2002 roku przeprowadzono z sukcesem próby na chorych na białaczkę typu AML). Oczywiście nietrudno się domyślić, że “przy odrobinie wysiłku” proces odwrotny też byłby możliwy.


Człowiek ma na ziemi tylko jednego naturalnego wroga. Jednego, ale zaciekłego, potężnego i inteligentnego - Homo Sapiens Sapiens...





I na zakończenie mały żart:

To jednak prawda - w organizmie człowieka żyje kilkaset patogenów, które mogą okazać się zabójcze dla samego zainteresowanego lub kogoś z kim się spotyka. Przykładowo każdy jest nosicielem popularnej “świnki” i jeżeli spotkamy kogoś kto tej choroby nie przechodził - zarazimy go. Każdy nosi w organizmie komórki mutagenne (rakowe). Każdy jest chodzącą bombą biologiczną, więc “zombie outbreak” jest możliwy - jak przestaniemy myśleć i zaczniemy uważać, że medycyna jest na tyle genialna, że zwalnia z profilaktyki i myślenia...


I na koniec jeszcze zagadka / dykteryjka krążącą po pewnych kręgach:
- What does the abbreviation BWC means?
- Biological Weapons Convention?
- No. Bilogist, Warfighter, Chatterer.
- Ah, so true!

A teraz zagadka: dlaczego?
 
Aschaar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-02-2014, 15:26   #2
Banned
 
Reputacja: 0 Bakcyl nie jest zbyt sławny w tych okolicachBakcyl nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Miałbym tylko prośbę małą. Mógłbyś nieco bardziej podzielić tekst i wyszczególnić w niektórych miejscach? Punkty (1, 2, 3) pogrubić na przykład.

Cytat:
Wyróżnia się cztery poziomy zagrożenia biologicznego. Skala ta czasami nazywana jest “Skalą
A tutaj każdą nazwę poszczególnego poziomu pogrubić, jeśli nie używasz akapitów.

Trochę łatwiej by się czytało tekst.
 
Bakcyl jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-02-2014, 17:30   #3
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Nie widze sensu takiego wyróżniania. Tekst jest trudny i wymaga od odbiorcy skupienia, zrozumienia i przeanalizowania; nie - przeskoczenia po wyróżnikach i pierwszych zdaniach akapitu. Celowo są to jednolite bloki tekstu.




R#$
 
Aschaar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-02-2014, 18:22   #4
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Świetny kawał tekstu od razu skojarzył mi się z takimi pozycjami popkulturowymi jak "Andromeda znaczy śmierć", czy "Dwanaście małp".

Z tą dżumą w Polsce, a raczej jej brakiem, czy rzeczywiście chodziło o alkohol? W końcu w tym okresie pito alkohol w dużych ilościach na całym terytorium Europy, piwo i wino to były podstawowe trunki spożywane do posiłków. Słyszałem że chodziło tutaj bardziej o uwarunkowania klimatyczne (ale to nie potwierdzone dane).
 
__________________
"Kto się wcześniej z łóżka zbiera, ten wcześnie umiera" - Mag Rincewind
W orginale -"Early to rise, early to bed, makes a man healthy, wealthy and dead."

Torchbearer dla opornych. Ostatnia edycja 29.05.2017.
Komtur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-02-2014, 19:22   #5
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Dokładnie chodziło o złożenie kilku czynników - klimat (ostre zimy), przyzwyczajenia żywieniowe (tłuste smażeliny z czosnkiem i przyprawami) i alkohol. Przy czym alkohol uznaje sie za najważniejszy.

Fakt, pito w całej ówczesnej Europie, ale tylko w Polsce pito w zdecydowanej większości - miody wszelakie. Miody i miodniaki zawierały również propolis (wosk pszczeli), który jest silnie bakteriobójczy. Tu tkwi haczyk. KOnkreeetnie chodziło o ten jeden rodzaj alkoholu, choć również w Rosji, gdzie pito silny alkohol (wódkę) skala epidemii była mniejsza niż w pozostałej części Europy.
Ponadto - w Europie chorym zabraniano pić alkoholu, gdyż uważano, że osłabia on organizm. W Polsce tym się nikt nie przejmował, a nawet pito więcej "bo zaraza idzie".

Jak wspomniałem dużą rolę odegrały również przyzwyczajanie żywieniowe i spora konsumpcja również bakteriobójczego czosnku czy rozmarynu i tymianku.



@#^
&*


y
 
Aschaar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-02-2014, 21:46   #6
Banned
 
Reputacja: 0 Bakcyl nie jest zbyt sławny w tych okolicachBakcyl nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Celowo utrudniając odbiór treści zniechęca się czytelnika do zapoznania się z nią.
Łatwiej byłoby też później wskazać komuś odpowiednie fragmenty, czy samemu do nich wrócić, niż łowić je w ścianie tekstu.

Mi brak wyróżnień i ściana tekstu utrudnia jego odbiór. Zrozumienie jest sprawą odrębną. Natomiast nie da się nikogo zmusić do przeczytania tekstu poprzez utrudnienie zapoznania się z nim. Można go co najwyżej zniechęcić.
 
Bakcyl jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-02-2014, 21:54   #7
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
No, składanie literek to trudna sztuka.
 
__________________
"Kto się wcześniej z łóżka zbiera, ten wcześnie umiera" - Mag Rincewind
W orginale -"Early to rise, early to bed, makes a man healthy, wealthy and dead."

Torchbearer dla opornych. Ostatnia edycja 29.05.2017.
Komtur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-02-2014, 22:36   #8
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Cytat:
Napisał Bakcyl Zobacz post
Celowo utrudniając odbiór treści zniechęca się czytelnika do zapoznania się z nią.
Łatwiej byłoby też później wskazać komuś odpowiednie fragmenty, czy samemu do nich wrócić, niż łowić je w ścianie tekstu.

Mi brak wyróżnień i ściana tekstu utrudnia jego odbiór. Zrozumienie jest sprawą odrębną. Natomiast nie da się nikogo zmusić do przeczytania tekstu poprzez utrudnienie zapoznania się z nim. Można go co najwyżej zniechęcić.
Nie chcesz - nie czytaj.

@Aschaar, coś o CWC też masz na podorędziu?
 
Revan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-02-2014, 23:36   #9
 
CaveSoundMajster's Avatar
 
Reputacja: 1 CaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłość
Hm, cholera, znowu muszę się zgodzić z bakcylem Nawet teksty w publikacjach naukowych, jakkolwiek byłyby trudne, wyraźnie porządkuje się graficznie. Literatura piękna może być ciągiem, ale teksty użytkowe są... użytkowe. Nie oznacza to mniejszego wysiłku w lekturze - czasem nawet zachęca do większego, bo łatwo można zajrzeć wstecz jak się czegoś zapomniało, porównać. Forma jest tak samo ważna jak treść. Oczywiście, od strony zdjęć i grafik o formę zadbałeś

Mimo to doceniam ogrom wysiłku, przeczytałem wstęp (pierwsze trzy akapity) i mi się podobał

Reszty na razie "nie chcę - nie czytam".
 
CaveSoundMajster jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-02-2014, 00:35   #10
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
@CaveSoundMajster Tekst jest graficznie podzielony. Niestety, na forum ciężko zrobić coś inaczej, niż "ściana tekstu". Nie ma podziału na strony, podwójnych kolumn tekstu, i nie czarujmy się, nie tym zajmuje się autor tekstów. Może przydałby się z 4 punkty pt "o co kaman, trochę historii. jak to działa, do widzenia", może. ale bez tego też jest ok, jak na standardy forum. Poczytałbyś secutora...

- Wypowiedział się adwokat.

Cytat:
Napisał Aschaar Zobacz post
Powiedzmy sobie szczerze - nawet teraz zaleca się turystom udającym się do różnych kurortów (Tunezja, Egipt, Turcja, daleki wschód) stałe bycie na rauszu. Bardzo często nawet lokalne “tanie i cienkie” wino jest tańsze niż soki (taka sytuacja jest np. w Maroku).
Może nie tyle co na rauszu, co wieczorem warto wypić bombkę czy małpkę, albo po ludzku, setkę. Jest to znacznie przyjemniejszy sposób spędzania wieczorów niż... na toalecie
 
Revan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172