|
Systemy postapokaliptyczne Świat po apokalipsie - czyli rozmowy przy Nuka-Coli z atomowym grzybem w tle i zombie charczącym pod butem. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
14-04-2014, 16:19 | #21 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
| |
14-04-2014, 17:07 | #22 |
Reputacja: 1 | W sumie tej kwestii nie zgłębiałem, ale chyba można by wykorzystywać plastik z recyklingu (zresztą jest jeszcze parę lat do zgłady i sporo czasu po niej technologia może się jeszcze rozwinąć) ale i tak by to chyba było wykorzystywane tak jak jeszcze do niedawna: do produkcji prototypów. Nie wydaje mi się żeby była to technologia zdatna do masowej produkcji chociaż w pewnych sytuacjach może być przydatna (np kiedy trzeba dorobić magazynek do AUGa) Ogólnie to wydaje mi się że dosyć istotne miejsce miałyby wynajmowane na godziny warsztaty "zrób to sam". W których można skorzystać z generatora i elektronarzędzi takie warsztaty już obecnie funkcjonują a podejrzewam że w postapo miały by jeszcze większą rolę do odegrania (nie każdy będzie miał generator). Podobnie byłoby ze stanowiskami do elaboracji - nie każdy będzie nosił ze sobą prasę, miarki, wagi i półprodukty. Łatwiej jest nosić matryce do kalibrów z których korzystasz a stanowisko wynająć na godzinkę czy dwie (interes opłacalny dla rusznikarza, nic nie robi a kasa mu leci, dodatkowo nie odpowiada za gotowy produkt) Hmm czyli klasycznie mamy rozdział na posiadających środki produkcji i resztę. Rewolucja już się szykuje |
14-04-2014, 17:48 | #23 |
Reputacja: 1 | Im bardziej coś było zaawansowane technologicznie przed apokalipsą (np. zakłady produkcyjne) tym trudniej będzie to odpalić po "zagładzie", ze względu na brak ludzi w szczególności specjalistów, brak półproduktów dobrej jakości, brak energii w postaci choćby zwykłej elektryczności (genratory na paliwo ciekłe nie mają odpowiedniej mocy). Drobne zakłady będą działać jak będzie wiedza, paliwo, generator, maszyny i materiały, a z tym wszystkim przy problemach komunikacyjnych może być kłopot.
__________________ "Kto się wcześniej z łóżka zbiera, ten wcześnie umiera" - Mag Rincewind W orginale -"Early to rise, early to bed, makes a man healthy, wealthy and dead." Torchbearer dla opornych. Ostatnia edycja 29.05.2017. |
14-04-2014, 20:15 | #24 |
Reputacja: 1 | Nie tylko zaawansowane technologicznie, kopalnie bez działających na stałe pomp dosyć szybko by zalało a ponowne ich osuszenie nie gwarantuje stabilności |
15-04-2014, 08:41 | #25 |
Banned Reputacja: 1 | Co do zaawansowania technologicznego i trudności z uruchomieniem - wystarczy zobaczyć jak funkcjonuje dzisiejszy średniej klasy nawet samochód. Wymiana durnej żarówki w reflektorze wymaga zdemontowania "połowy przodu" od strony mechanicznej (podziwiam tych, którym się chce). W przypadku lepszych samochodów nawet do wymiany żarówki należy poinformować komputer pokładowy, że się taką czynność wykonuje. Coraz bardziej zautomatyzowane systemy kontrolne może i zabezpieczają przed wypadkami (czy minimalizują możliwość ich wystąpienia), ale również - jeżeli cokolwiek jest nie tak - wyłączają kontrolowany system. Jak zauważył Komtur - zakłady mogą nawet nie dać się odpalić po zakładzie nawet nie przez brak specjalistów, ale po prostu, przez to, że sterowniki zostaną uszkodzone lub "znajdą usterkę" i wyłączą system zakładu... A o ile programowania sterownika CNC od biedy da się nauczyć metodą prób i błędów (i masy zniszczonego materiału) to samego sterownika CNC już się nie zbuduje... |
15-04-2014, 10:29 | #26 |
Reputacja: 1 | Hmm... nie do końca, i nie wszędzie, w wielu zakładach przerwa w działaniu wiąże się z olbrzymimi problemami (np zastygnięcie surówki w hucie) więc tam systemy dublują się albo są ograniczone do minimum Kolejną kwestią która mnie zastanawia są trzy dosyć skomplikowane w produkcji a cholernie przydatne ustrojstwa: zegarki, baterie (zwłaszcza te małe guzikowe) i ekrany (Bohater2 ma opis noktowizora dla maszyn który nakłada się na standardową optykę, dosyć absurdalne rozwiązanie) które pozwoliłyby zagospodarować elektronikę Molocha do celów ludzkich |
15-04-2014, 13:19 | #27 |
Reputacja: 1 | Wydaje mi się, że wróciłyby do łask niektóre zawody ginące. Np. po zepsuciu się garnka z nierdzewnej stali nastąpiłby powrót do garnków starego typu i powróciłby zawód druciarza - osoby, która potrafi taki garnek zreperować. Do łask wróciliby także rymarze, ze względu na coraz większe użycie koni (siodła, uprząż, sakwy). Rozpowszechniłby się także zawód kowala z "rozszerzeniem" na proste naprawy mechaniczne. Garncarstwo, dziś uprawiane rekreacyjnie jako forma rozwoju osobistego, stałoby się sposobem na życie. Druciarz pracował jako fachowiec obwoźny - miał kilka lub kilkanaście miejscowości, które objeżdżał swoim wozem, przy okazji robiąc za domokrążcę i pocztę. Rzadziej spotykało się obwoźnych kowali - w "Korzeniach" Haleya jest opisany tego typu rzemieślnik, działający po wojnie secesyjnej. Taki kowal również mógłby wykonywać prostsze naprawy jako mechanik, elektryk, handlować czy przewozić wieści, albo nawet wyrywać bolące zęby |
15-04-2014, 16:11 | #28 |
Reputacja: 1 | Podejrzewam że do łask wróciłyby lodownie i wycinanie w zimie brył lodu które następnie składowano by w chłodniach albo nawet izotermami rozwożono by dalej |
16-04-2014, 00:59 | #29 |
Reputacja: 1 | Jeszcze w latach powojennych na wsiach był zwyczaj, że wspólnie się budowało np. stodołę sąsiadowi (sąsiad w sensie: pół wsi przychodzi). W latach osiemdziesiątych sąsiadki i znajome zajmowały sobie miejsca w kolejkach, a rodziny tworzyły sieć obrotu mięsa ze wsi. Do zbiorów owoców w latach siedemdziesiątych przychodziły dzieci nie po to, by dostać pieniądze (bo i tak rzadko co można było za nie dostać), tylko by najeść się owoców i w południe dostać gęstą zupę z chlebem. W ten sposób jedna kobieta (najemca "siły roboczej") i czereda dzieci potrafiły załatwiać hektary plantacji (na przykładzie mojej mamy) Wydaje mi się, że myśląc o ekonomii w postapo, warto pomyśleć o kooperacji. Kto nie współpracuje, ten ginie. Kto cwaniaczy na swoich, temu nikt nie pomoże - więc ginie albo zmienia miejsce pobytu. Między innymi z tego względu nie ufa się obcym - a nuż to taki, co okradał swoich i musiał zmienić miejsce pobytu? No, ale jeżeli obcy trochę się wysili, sam się domyśli, że przydałoby się coś koło obejścia zrobić...to kto mu zabroni rąbać drewno czy nosić wodę, jak ma ochotę? I jak przez parę miesięcy będzie taki "w porządku z górką", to może klasyfikacja zmieni się w "taki obcy ale trochę swój". |
16-04-2014, 12:55 | #30 |
Reputacja: 1 | Co do lokalnych walut to myślę że popularne byłyby weksle i pewna ich odmiana w postaci zeszytu Lokalni korzystali by z zeszytu - po zbiorach sprzedawali by plony do "sklepu" w zamian dostawaliby wpis do zeszytu i przez najbliższe miesiące mogliby robić w tym "sklepie" zakupy których wartość byłaby odejmowana od zapisu w zeszycie. W ten sposób lokalni nie musieliby każdorazowo przynosić gambli na wymianę. Podobnie można by z góry zapłacić za piwo w knajpie, do której regularnie co niedziela po mszy farmer wpadałby na spotkanie z kumplami. Oczywiście sytuacja dla ludzi spoza społeczności byłaby bardziej skomplikowana, ale w miasteczku byłby ośrodek handlowy w którym zostawiałoby się gamble w zamian dostając weksle. Ostatnio edytowane przez Leminkainen : 16-04-2014 o 13:03. |