|
Systemy postapokaliptyczne Świat po apokalipsie - czyli rozmowy przy Nuka-Coli z atomowym grzybem w tle i zombie charczącym pod butem. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
11-04-2014, 16:10 | #1 |
Reputacja: 1 | Ekonomia Postapokaliptyczna Ostatnio zastanawia mnie kwestia tego co byłoby produkowane w świecie postapokaliptycznym. Na pewno wzięciem będzie cieszyła się żywność to jest raczej oczywiste. Ale na co można wymienić wyprodukowaną żywność? Czego nie da się znaleźć w ruinach? A zatem co w świecie postapo produkuje mniejszy lub większy przemysł? Technicznie w sytuacji kiedy znacznemu przetrzebieniu uległa ludzkość, większość rzeczy staje się łatwo dostępnych. W takim stopniu że przynajmniej przez kilkadziesiąt lat nie będzie potrzeby produkcji nowych (np: garnki, w prawie każdym domu obecnie znajdują się garnki z nierdzewki, aluminium albo emaliowane, które mogą w zasadzie leżeć bez ograniczeń czasowych) Z moich przemyśleń to wynika że wielki powrót zaliczyłyby ustrojstwa które nasi rodzice czy też dziadkowie oddali na złom - przyzwyczailiśmy się do wygody, mięso mielone kupujemy w sklepach, warzywa trą roboty kuchenne ale w postapo prąd jest problematyczny (a jeszcze bardziej części zamienne do maszyn które konstrukcyjnie mają ograniczoną żywotność) - wielki powrót przeżyłyby maszynki do mięsa, tary do prania. Maszyny z napędem rowerowym- http://wyborcza.pl/duzyformat/1,1377...zczedzaja.html Ale tu pojawia się problem... większość z tego to produkty wytrzymałe więc mogło by się okazać że szybko zapchają rynek i co wtedy? |
11-04-2014, 20:31 | #2 |
Reputacja: 1 | Niekoniecznie... Jest mało miejsc (a te zostaną przez gangi gdy zwietrzą w tym interes) gdzie je można znaleźć, a produkcja "przemysłowa" szybko nie zostanie uruchomiona i będą problemy z dostarczeniem do klientów (prawdę mówiąc to fascynujący problem logistyczny).
__________________ Szukam tajemnic i sekretów. |
11-04-2014, 21:29 | #3 |
Reputacja: 1 | Ano, w większej odległości od producenta za transport pewnie dopłacało by się i z drugie 100% wartości towaru |
11-04-2014, 23:26 | #4 |
Banned Reputacja: 1 | Obawiam się, że NIC. Tak po prostu i zwyczajnie - NIC. Nie ma czegoś takiego jak przemysł (przynajmniej w perspektywie wieku od apokalipsy). Powraca wymiana towarowa i towarowo - usługowa. Nieśmiało pojawia się rzemiosło. Żywność (niejako oczywista produkcja) jest wymieniana na inne towary (wyszabrowane tu i tam czy znalezione) i na usługi - najróżniejsze. Niezależnie czy będzie to rzemieślnicza usługa naprawy pługa czy butów; czy usługa opieki nad dzieckiem czy ochrony... Bardzo dobrze opisuje ekonomię postapokaliptyczną - ekonomia ludzi pierwotnych i pierwszych grup osiadłych. Kiedy osiadłe plemię zaczyna wykształcać społeczeństwo i podział ról. W postapokalipsie społeczeństwo również musi się wykształcić na nowo (choć jest to proces znacznie szybszy), ale społeczny podział pracy dalej obowiązuje - czy w zasadzie - rozstrzyga o wszystkim. |
12-04-2014, 08:26 | #5 |
Reputacja: 1 | Widzisz kolego garnki z nierdzewki mogą leżeć bez końca ale w użyciu będą przez określony czas. Tak samo formy do pieczenia, sztućce, kubki etc. Nie wiem jak to jest ale moja żona ciągle mówi, że potrzebujemy nowej patelni. Owszem można te dobra szabrować z ruin. Pytanie tylko jakie ruiny w pobliżu się zachowały? Są radioaktywne, skażone chemicznie, biologicznie? Jest to morze betonu i szkła? Może zwyczajnie wszystko zostało już rozszabrowane? Krótko mówiąc jeżeli zakładamy, że ludzie będą żyli w jako tako zorganizowanych grupach popyt na artykuły związane z prowadzeniem domu będzie zawsze. Po pierwsze bo te się zużywają, po drugie bo ludzie się rodzą, po trzecie bo baby to baby i .... Drugą dość oczywistą grupą towarów są narzędzia. W tej chwili mamy ich zatrzęsienie ale po pierwsze spora część to badziew kiepskiej jakości po drugie ruiny. Towary cieszące się powodzeniem można by wymieniać dalej jeszcze długo i tak naprawdę jest to tylko i wyłącznie kwestia kreowanego przez MG świata. Może to być Ascharowskie gotowanie w puszce (bo jeśli dobrze rozumiem z poprzednich wypowiedzi to kolega rdzawe klimaty lubi), mogą to być Szarlejowe huty w NY. Klimat determinuje zawartość półek sklepowych że tak powiem. Jeśli już mnie ktoś do prowadzenia zmusi to najczęściej tworzę coś na zasadzie wymieszania lombardu z 19wiecznym sklepem spożywczo - przemysłowym. Dostaniesz tam szpadel samoróbkę, worek pszenicy, lampę naftową, świder, magnetofon i gnata. Sprzedawca zaś będzie się z tobą targował zaciekle o każde pół gambla. Właśnie gambling pomysł moim zdaniem średnio trafiony. Wymiana barterowa owszem ma sens w niewielkich zamkniętych społecznościach ale w takim shimowym NY czy Detroit? Wchodzisz do hotelu i za nocleg oferujesz worek pszenicy? Często tworzę lokalne waluty bo po pierwsze tak łatwiej po drugie po co sobie komplikować. Produkcja dóbr owszem nie będzie miała miejsca w fabrykach takich jakie znamy dziś ale nie ma też potrzeby wypuszczać na rynek takich ilości towarów. Fabryki postapo to moim zdaniem niewielkie manufaktury i warsztaty rzemieślnicze. Fajnie to opisałeś na początku swojej ostatniej sesji na przykładzie warsztatów rusznikarskich. Skoro tak to wygląda w jednej z największych metropolii ZSA to na prowincji będzie odpowiednio mniejsze. Jeśli chodzi o dostęp do prądu czy generalnie siły napędowej to lubię wplatać maszyny parowe, prądnice samoróbki, wiatraki, tamy etc. Tak wiem apokalipsa. Upadek jednak nie zabierze ludziom tego co mają w głowach i wcześniej czy później ktoś wpadnie na to, że stary rower plus alternator, pasek i akumulator równa się zasilanie. Podsumowując popyt tworzy podaż na pewno więc produkowane i sprzedawane będą artykuły domowe, ubrania broń narzędzia. Niewątpliwie na mniejszą skalę i gorszej jakości ale będą. Pewnie zaczną pojawiać się też dobra luksusowe i zbytki takie jak choćby kolczyki. Osobną gałąź handlu stanowić będą towary przedwojenne jako lepiej wykonane, bardziej skomplikowane nie do wyprodukowania. Gratuluję Leminkainen poruszenia kolejnego interesującego tematu.
__________________ Pierwsza zasada przetrwania, nie daj się zabić. Druga zasada przetrwania: To że masz paranoję nie znaczy, że oni nie chcą cię dopaść. |
12-04-2014, 08:40 | #6 |
Banned Reputacja: 1 | CB, ja się zgadzam, że garki z nierdzewki mogą leżeć i ze są używane jakiś czas. ALE dwie sprawy: - pierwsza - przy braku kolejnego garka (niemożliwości jego zdobycia) towar jest używany znacznie dłużej. Teraz wymienia się garki co dwa tygodnie bo są i są tanie (co nie znaczy dobre, ale to inna inkszość) w czasach socjalizmu - gary używało się do oporu (co oznaczało nawet kilkanaście lat). - druga - wyprodukowanie gara z niezrdzewki wymaga konkretnej technologii i konkretnych materiałów. A budowanie huty aby mieć stal... a przepraszam, najpierw uruchomienie kopalni rudy... Widać problem? Gar z nierdzewki to wynikowy produkt potężnego łańcucha - w postapo tego nie zrobisz, bo nakład pracy konieczny do wytworzenia nigdy się nie zwróci - ci wszyscy górnicy i metalurdzy coś muszą jeść, a czym zapłacą? Wynikowym garkiem? Problem skali po prostu. Owszem pojawią się usługi - jak pisałem - z czasem przeradzajace się w manufaktury, te w jakieś zakłady. Tak. Tyle, że to - właśnie jak napisałeś w NY, czy Detroit - w dużych ośrodkach, w których żyje sporo ludzi i te ośrodki po prostu (ze społecznego podziału ról) mogą sobie pozwolić na zbytek posiadania huty (prawdopodobnie po prostu - uruchomienia jakiejś sprzed apokalipsy, bo na pewno nie wybudowania nowej) i posiadania wiedzy o metalurgii... Wiele zależy od kontekstu w jakim rozpatrujemy sprawę. Gdzie? Ile ocaleńców? ile czasu minęło od apokalipsy? ... |
12-04-2014, 10:34 | #7 |
Reputacja: 1 | Ashaar masz rację produkcja stali nierdzewnej wymaga sporych nakładów. Podobnie jak wielu innych dóbr dostępnych obecnie bez większych problemów. Tylko widzisz ja nic o ich produkcji nie pisałem. Po drugie primo to przy braku kolejnego garnka owszem stary będzie dalej eksploatowany, łatany itp, itd. nawet kilkanaście lat. A potem? Albo gdy pojawi się kupiec oferujący alternatywne dobro? Może i gorszej jakości ale nowe posłuży jeszcze 5 lat a tamten garnek to jeszcze twój dziadek łatał. Kolejne artykuły który będzie produkowany na pewno to środki czystości i lekarstwa. Nie chodzi oczywiście o apap i domestos a bardziej o najprostsze mydła, ocet, leki ziołowe, roślinne.
__________________ Pierwsza zasada przetrwania, nie daj się zabić. Druga zasada przetrwania: To że masz paranoję nie znaczy, że oni nie chcą cię dopaść. |
12-04-2014, 11:32 | #8 |
Reputacja: 1 | Aby produkować te leki ziołowe, roślinne itp. to trzeba sporo wiedzy i umiejętności. Najpierw taką roślinę trzeba wyhodować (wiedza rolnicza), później pozyskać to co trzeba (wiedza zielarska, która nie jest powszechna u rolników czy działkowców (są tacy w Stanach?) i/lub wiedza chemiczna), a na końcu to stosować (sami wiecie jak jest popularna medycyna naturalna w XXI wieku?). Nie twierdzę, że to nie możliwe, tylko trzeba to dobrze przemyśleć jak miałaby wyglądać gospodarka tym.
__________________ Szukam tajemnic i sekretów. Ostatnio edytowane przez archiwumX : 12-04-2014 o 11:36. |
12-04-2014, 13:51 | #9 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
Owszem wyhodowanie rumianku, mięty czy szałwii wymaga wiedzy tak jak wyhodowanie marchewki. Wiem, bo jestem początkującym działkowiczem. Poważnie rzecz biorąc to rozumiem do czego zmierzasz, nie każdy tępy ćwok z gnatem będzie potrafił sobie poradzić z hodowlą i obróbką ale od czego są spece? W samej szimie masz np. chemika i szamana.
__________________ Pierwsza zasada przetrwania, nie daj się zabić. Druga zasada przetrwania: To że masz paranoję nie znaczy, że oni nie chcą cię dopaść. | |
12-04-2014, 15:21 | #10 |
Reputacja: 1 | Ale przemysł oficjalnie jest w shimie. Różnego rodzaju kopalnie w FA, produkty, których są wymieniane na żarcie z Teksasu czy gotowe produkty w NY (FA dostarcza im surowce i nawet toleruje jako jedyna społeczność dolary). W NY do tego prężnie działa zbrojeniówka. Amunicja, emki różnego typu a i różne pojazdy opancerzone w wersji postapo. Już w podstawce wspomniano, że zaawansowane fabryki samochodów działają w Detroit, surowce są najprawdopodobniej sprowadza z FA i NY. W Teksasie uprawia się jedzenie, hoduje jedzenie i wydobywa ropę. Owszem to są duże miasta ale jeżeli mowa o ekonomii to trzeba brać pod uwagę własnie je. Zapomniałbym o Posterunku, który w swoich przenośnych fabrykach bawi się Hi-techem. W Miami produkuje się leki a w Vegas prochy (a jak da radę narkotyki to i leki). Owszem na Zadupiu Większym hut czy fabryk nie będzie ale coś tam się robi na handel. Czy to gliniane naczynia, narzędzia, prymitywne łuki czy naboje z zszabrowanej maszyny do elaboracji. Karawany umożliwiają sprzedanie tego dalej. Prosta sprawa. Popyt i podaż. W mieście A robią naboje ale nie mogą uprawiać na jałowej ziemi jedzenie więc się bierze parę ciężarówek czy wozów (zależnie od konwencji) i dostarcza im jedzenie z wioski B. |