|
Systemy postapokaliptyczne Świat po apokalipsie - czyli rozmowy przy Nuka-Coli z atomowym grzybem w tle i zombie charczącym pod butem. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-05-2017, 13:50 | #1 |
Reputacja: 1 | Na ile jesteśmy gotowi? Dla odmiany temat bardziej na poważnie. O ile wizja konfliktu nuklearnego czy innej globalnej katastrofy nie wydaje się szczególnie realna (a w każdym razie nie na tyle by musiało nam to spędzać sen z powiek) niemniej jednak wypadki i klęski chodzą po ludzkości więc ciekaw jestem jak jesteśmy przygotowani na takie sytuacje Jak pomyślę o takim wydarzeniu jak powódź we Wrocławiu z 1997 roku to nawet w dzielnicach niedotkniętych bezpośrednio powodzią były problemy (jak skarżyli się znajomi moich rodziców: "u nas w dzielnicy była tragedia kompletnie nie mieliśmy wody - na długą chwilę zapadła cisza - no wiecie w kranach ani w spłuczce nic nie było") Z przyczyn klęski żywiołowej możemy być na wiele dni pozbawieni wody i elektryczności, jak sobie z tym poradzimy? Jak pomyślę o moim mieszkaniu to status mojej gotowości na nieoczekiwane wygląda nie najlepiej. Co prawda posiadam sporo żywności długotermininowej (głównie makaronów) ale biorąc pod uwagę że mam kuchenkę indukcyjną może być problem. (chyba będę musiał sprawdzić gdzie jest moja kuchenka turystyczna) O ile w moim dzieciństwie paczka świeczek na wypadek braku prądu była niezbędna w szafce (i często się po nie sięgało w latach 90) to dziś świeczki trzyma się raczej jako element do budowania nastroju i nie mam aż tak imponującego zapasu. Zdecydowanie moja kolekcja latarek się zmniejszyła i od dłuższego czasu obiecuję sobie że kupie coś porządnego do samochodu. Poza komórką nie posiadam odbiornika radiowego na baterie (samochodu nie licząc). Niestety zdany jestem w pełni na CO więc nie ma kominków, pieców etc Ale jak się nad tym zastanawiam to chyba jednym z największych problemów jakie widzę w przypadku jakiegoś problemu jest to że rzadko kiedy mam więcej niż pełną zgrzewkę wody w domu (a i to zaraz po zakupach) i zazwyczaj następną kupuję jak pierwsza się skończy. A jak wy?
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
21-05-2017, 15:31 | #2 |
Reputacja: 1 | To zależy od tego co ma się wydarzyć. Jak nie będzie żadnych wrogich żołnierzy, żywych trupów, demonów, czy robotów no to przecież nie ma problemu - zasoby są w sklepach, jak nie ma policji to można iść i sobie zabrać co będzie potrzebne. Broni palnej też jest sporo - ci którzy mają pochowane pod poduszkami granaty, wyrzutnie rakiet i karabiny maszynowe to pewnie ujawnią się w przypadku problemów. A jak się nieujawnią no to można popytać na mieście kto handluje narkotykami - całkiem spora szansa, że diler będzie wiedział kto może mieć arsenał. Co do ognia no to zrobić ognisko nie ma problemu - nie potrzebujesz do tego mieć kominek, a poza tym zniszczenie państwa to dobry moment, żeby przeprowadzić się. Z wodą może być spory problem - ale wciąż to zależy od tego co właściwie stanie się. Jeżeli można iść po prostu do oligocena no to jest woda. Elektryczność? Dziesiątki tysięcy lat ludzkość radziła sobie bez elektryczności, więc jej brak to żaden problem. Radio? A po co ci radio? A latarki? Też nie bardzo potrzebne. Lepiej na noc zabunkrować się i nie dawać znaku życiu. |
21-05-2017, 16:55 | #3 |
Elitarystyczny Nowotwór Reputacja: 1 | Heh... czy jako społeczeństwo jesteśmy przygotowani na koniec świata? Odpowiedź brzmi nie, nie jesteśmy. Pomijając kwestie techniczne i zaopatrzeniowe, cywilizacja nas rozleniwiła. Mało kto wie teraz jak, dla przykładu, rozpalić ogień krzesiwem, albo zbudować szałas. O zdobywaniu pożywienia w terenie nie wspominając... lub o zorganizowaniu sobie bezpiecznego schronienia na zimową noc nie wspominając szerzej. Mówimy tu o długoterminowych problemach, nie przejściowych zdarzeniach losowych. Mając w pamięci nasze rodzime klęski żywiołowe i rozruchy, oraz to co się działo w Nowym Orleanie parę lat wstecz - z początku prawdopodobnie nastąpiłaby wojna o zapasy. Prawo karne (i w ogóle jakiekolwiek ustalone administracyjnie) ulegnie gwałtownej dewaluacji wobec ludzkiego instynktu przetrwania. Jedzenie, woda, paliwo, leki, broń - pięć czynników na które w pierwszej kolejności się rzucimy. Dobrą rzeczą do zaopatrzenia się zawczasu będzie... zielnik. Taki najprostszy, najlepiej autorstwa braci zakonnych. Leki się kiedyś skończą, produkcja nowych może być problematyczna, jednak jeśli przetrwają łąki i pola - przynajmniej częściowo możemy się ratować medycyną naturalną. Brzmi dziwnie, ale własna destylarnia alkoholu będzie czymś przydatnym. Środek do odkażania i czyszczenia, poza tym podstawa pod nalewki/leki, paliwo, konserwant, środek płatniczy - może przybrać wiele form. Wódka zawsze w cenie. Brak elektryczności to ogromny problem. Nie chodzi o same żarówki, ale chociażby aparaturę podtrzymującą/ratującą życie. Przeżywalność wszelkich wypadków, poważnych zranień etc. spadnie drastycznie. Szpitale są zwykle wyposażone w oddziele generatory i zbiorniki wody, ale to też nie starczy na długo. Tak myślę że osobiście zebrałabym co najpotrzebniejsze na miesiąc-półtora i zaszyła się gdzieś poza miastem. W tym czasie pierwsza fala zamieszek powinna się już przetoczyć, a potem... to już zależy od kierunku rozwoju sytuacji. Baterie szybko się skończą, ale od czego są proste ogniwa galwaniczne? Idzie je sklecić dosłownie ze śmieci, a minimalny dopływ prądu zapewnią. Prócz zapasów jedzenia (przekleństwo lenistwa i cateringów) w domu mam większość potrzebnego szpeju. Latarki na korbkę, kuchenki turystyczne, pół apteki i tak dalej. Najgorzej z jedzeniem, a wiadomo - piramida potrzeb Maslowa nie istnieje sobie, ot tak
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena |
21-05-2017, 17:20 | #4 |
Reputacja: 1 | Ogólnie to nie chodzi mi nawet o naprawdę wielki kryzys w stylu wojna etc, jestem ciekaw jak każdy z nas poradziłby sobie z 48-72h brakiem prądu i wody Hej Zombie... ty chyba kojarzysz lepiej medyczne użycie różnych ziółek... napisałabyś coś więcej na ten temat? Bo obstawiam wielu wie że wyciąg z kory wierzby to naturalny oryginał aspiryny ale wątpię czy ktokolwiek wie jak by go przygotować Co do tego jak rozleniwieni jesteśmy... heh w moim pierwszym aucie sam zrobiłem układ hamulcowy, wymieniałem resory i sporo robiłem przy układzie zasilania w obecnym jeszcze nie doszedłem jak tę plastikowa pokrywę na silniku zdjąć żeby stan świec sprawdzić XD Ponoć nowe rozwiązania w meblach IKEA - https://www.dezeen.com/2017/03/06/ik...quiring-tools/ są podyktowane tym że millenialsi uważali że składanie mebli ikea z użyciem narzędzi jest za skomplikowane
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
21-05-2017, 21:08 | #5 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
__________________ | |
21-05-2017, 22:30 | #6 |
Reputacja: 1 | 48-72 godziny, to nie problem przetrwać, nawet nie jedząc i pijąc niewiele. Zimą mógłby być problem, ale też nie aż tak wielki. Za to na naprawdę duże problemy nie jesteśmy i nigdy nie będziemy przygotowani. I nie dlatego, że nam się nie chce, to po prostu kwestia nakładu pracy względem spodziewanych korzyści. Za mojej pamięci była w Polsce tylko jedna klęska (powódź z 1997) która mnie dotknęła tylko w taki sposób, że się przez wakacje strasznie nudziłem. Więc z mojej perspektywy przygotowywanie się na ewentualne katastrofy nie ma sensu. Co innego gdybyśmy żyli w strefie zagrożonej częstymi katastrofami, wówczas przygotowanie się na taką ewentualność jest rozsądne. No a teraz jeśli ktoś ma ochotę się podszkolić w przetrwaniu bez niczego, to polecam ten link. Filmiki są bez słów, na zasadzie, "małpa widzi, małpa robi", i choć nie dają szczegółowej wiedzy, ani umiejętności to są pewną wskazówką jak można sobie radzić w dziczy nie mając absolutnie nic prócz własnych rąk. |
21-05-2017, 23:44 | #7 | ||
Elitarystyczny Nowotwór Reputacja: 1 | Cytat:
Cytat:
Patrząc tylko pod kątem tego jednego zdarzenia - naprawę przydaje się znajomość podstawowych technik udzielania pierwszej pomocy, cień pojęcia o przetrwaniu (nie pijemy brudnej wody, nawet jak nam język ucieka do miejsca, gdzie plecy swą szlachetną nazwę tracą), parę gadżetów mieszczących się w kartonie gdzieś w szafie albo na strychu: koc termiczny, śpiwór etc. Dobrze wyposażona apteczka... i chyba przede wszystkim zdrowy rozsądek. Grunt to nie panikować
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena | ||
22-05-2017, 17:55 | #8 | ||||||||||
Reputacja: 1 | Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
| ||||||||||
22-05-2017, 17:59 | #9 | |||||
Reputacja: 1 | Cytat:
Dodatkowo wwiele domów ma kuchenki elektryczne (a w nowym budownictwie coraz częściej nie ma nawet opcji gazu) więc szybkie przertworzenie dużych zapasów i wydłużenie ich żywotności jest problemem Oczywiście można zrobić wielkiego sąsiedzkiego grilla, to w sumie dobra okazja bo znajomosć sąsiadów i stworzenia jakiejś nici porozumienia i zaufania. I w zasadzie coś o czym warto pomyśleć nawet bez planowania końca świata. (jakby okradali mojego sąsiada który uwielbia w losowych momentach walić wiertarką udarową walić w moją psychikę o 7 rano jak wracam z nocki albo na kwadrans przed ciszą nocną to palcem bym nie kiwnął ) Cytat:
Ale tak podnosząc poprzeczkę klęski żywiołowe mogą potrwać dłużej, o wiele dłużej. tydzień, dwa... Nawet w przypadku przejścia żywiołu skutki (co omówimy na przykładzie powodzi '97) mogą trwać długo Cytat:
Cytat:
Ardel woda w stawach nie zawsze będzie opcją, w przypadku powodzi woda w stawie będzie wyglądała tak że nie będziesz chciał w niej brodzić w kaloszach po pachy Cytat:
OK jako mieszkaniec Wrocławia prawdopodobnie w przypadku konfliktu termonuklearnego najpewniej byłbym za bardzo zajęty spalaniem się i rozwiewaniem na wietrze żeby docenić przydatność informacji o czynnikach rażących bomby atomowej... I wydaje mi się wątpliwe żeby jeśli kiedykolwiek przyjdzie mi zakładać opatrunek tamujący krwawienie załoga karetki która przyjedzie będzie oceniała czy prawidłowo wykonałem opatrunek kłosowy wstępujący (zresztą nie będę pewnie miał bandaża obszytego nicią na brzegach i będę się musiał zadowolić szerokościami jakie są dostępne na rynku a nie takimi jak pan od PO wymagał na skutek czego cała klasa kupowała 12cm szerokości i kroiła na 8 i 4 żeby mieć coś co nie występowało na rynku ale co przewidywał podręcznik i wymagał nauczyciel) ech zakładanie słoników, gimby nie zrozumiejo
__________________ A Goddamn Rat Pack! | |||||
22-05-2017, 20:25 | #10 |
Reputacja: 1 | Słoniki! Po przeczytaniu tego tematu doszedłem do wniosku, że w przypadku jakiegokolwiek problemu - czy to wojny, czy apokalipsy czy zwykłej awarii prądu jest znacznie łatwiej na wsi. Co do ziół - należy pamiętać, że zazwyczaj są wolno działające i do pierwszej pomocy się nie nadają. Jest bardzo mało roślin, które mają szybkie działanie, a te są z kolei bardzo niebezpieczne - za duża dawka i się idzie do piachu albo ma się większy problem niż przed "ratunkiem". Jedynie ziołowe preparaty - tynktury, intrakty alkoholowe i olejowe działają w miarę szybko, stąd i tak trzeba mieć przygotowaną apteczkę. Ale w przypadku pomocy, gdzie się nam nie spieszy - gorączka, niestrawności, biegunki - tutaj rośliny mają pole do popisu i sprawdzają się nie gorzej niż leki syntetyczne. Działają minimalnie wolniej, ale mają mniej efektów ubocznych. Tutaj się można rozwodzić nad tematem w nieskończoność. Tylko istnieje kolejny problem - wiedza z zakresu ziołolecznictwa to olbrzymia kobyła, której nie da się nauczyć tak na wszelki wypadek. Albo musi to być pasja albo źródło utrzymania.
__________________ |