Nie miałem okazji jej przetestować. To stary pomysł, który od dłuższego czasu mam w głowie, ale nigdy go nie zrealizowałem przez mój brak czasu (sesję planowałem na początek tego roku, ale nie wyszło mi to). Myślę, że byłaby to fajna kampania; połączenie railroadu z sandboxem, gdzie jest ten wątek główny, który na samym początku pcha graczy w jednym kierunku i pozwala zapoznać się nieco z okolicą od innej strony niż skończenie w brzuchu przerośniętego gada (choćby ochrona członków loży archeologów w ich odkrywaniu niezbadanego kontytnentu), ale w każdej chwili można go porzucić i wziąć się za poszukiwanie skarbów na własną rękę.

Mam takie pytanko odnośnie Lustrii i Lizaków.

Jak wiemy rasa bardzo skryta i hermetyczna, ale jednak gdzieś tam w Lustrii zdarzają się odkrywcy czy inni straceńcy którym życie niemiłe. Nawet czasem udaje im się przeżyć wystarczająco długo żeby pożałowali swych wcześniejszych decyzji. Ale załóżmy że trafili na Jaszczuroludzi innych niż małomówne i mordercze kameleony...

Jak rozwiązalibyście komunikację lizaków z bardziej standardowymi przedstawicielami ras starego świata?
Jeśli miałoby dojść do takiego spotkania, które nie zakończyłoby się krwawo i obie strony chciały się skomunikować? Jak to mawiają: dla chcącego nic trudnego, ale jednak...
Według historii Starego Świata to właśnie lizaki nauczyły elfy magii, więc niektóre jednostki pewnie mogłyby się posługiwać jakimś tam elfim dialektem. Pewnie trudno zrozumiałym nawet dla elfów, ze względu na chociażby różnice fizjonomii, ale to już coś.
Czy widzicie jakąkolwiek możliwość znajomości jakiegoś innego języka przez niektórych przedstawicieli tej rasy? No może poza slaanami bo żaby wegetują w swoich legowiskach i zdają się niezbyt zainteresowane czymkolwiek.

Co myślicie? Jak Wy byście podeszli do takiego problemu?

Jak Ci nie przeszkadza "baśniowość", to proponuję język staroświatowy traktować jako "język powszechny", który w jakimś stopniu zna każde humanoidalne stworzenie. Nie lubię potworów, z którymi nie można się dogadać - prowadzi to do takich sytuacji, w których wszystko, co nie jest grywalną rasą, próbuje Cię zabić, co drastycznie zawęża co ciekawsze możliwości.

Jak chcesz być koszerny, co nie zawsze bywa najlepszym rozwiązaniem, to pierdycja mówi, że jaszczuroludzie nawijają tylko po Ssissgl'k i "Gdy zostaną pojmani, nie są w stanie zrozumieć żadnych, nawet prostych pytań i przy pierwszej sposobności próbują ucieczki". ;P

A najłatwiej jest dać któremuś BG lub BN w.w. język i uzasadnić to w jakiś sposób fabularnie, stare elfie tomy i te sprawy.

PS. Tak sobie przeglądam podstawkę do pierwszej i zrobiło mi się smutno, że nigdy z troglodytami w WFRP nie walczyłem. :(

Jednak skłaniałbym się ku bardziej koszernemu podejściu. Tak żeby trochę pomęczyć, ale nie uniemożliwić kontaktu. :D

Dzięks!

Cattus - jaszczuroludzie mają szamanów którzy de facto są takimi porucznikami slannów, wykonując ich polecenia. Magia - czyli coś w rodzaju dar języków, albo jakaś forma telepatii użyta przez takiego szamana będzie chyba koszerna i raczej najprostsza.

Dar języków do drugiej edycji masz opisany nawet jako zaklęcie w materiałach MadAlfreda. W pierwszej edycji pewnie gdzieś się przewija jako standardowe zaklęcie.