lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Warhammer Fantasy Role Play (http://lastinn.info/warhammer-fantasy-role-play/)
-   -   Armoryka - własny skrawek WFRP [materiały] (http://lastinn.info/warhammer-fantasy-role-play/9144-armoryka-wlasny-skrawek-wfrp-materialy.html)

Bielon 08-09-2010 10:53

Armoryka - własny skrawek WFRP [materiały]
 
Nowy Świat
Armoryką albo Zamorzem zwany

[To temat w którym zamieszczał będę kolejne materiały. Prosze o nie pisanie w nim]


***

„Zgodnie z wszelką najnowszą wiedzą, popartą spisanymi relacjami tak znanych podróżników jak Micelaro van Verde, Afredo di Senzo, czy Guido Locoli, jedynym ponad wszelką wątpliwość znanym Nowym Światem jest wschodnie wybrzeże krainy zwanej Armoryką lub Zamorzem.

Owa dzika, zamieszkała przez traperów i prymitywne insze ludy ziemia, położona jest het za bezkresnymi wodami Wielkiego Oceanu Zachodniego, het za osławionym Albionem kędy zwykłym ludziom nie wolno pływać. Mało który statek spośród tych, które wyruszają na ocean za cel biorąc sobie dotarcie do Zamorza, dociera tam cały. Wedle danych pozyskanych od kupców, dociera co trzeci, ale to rzecz niepewna, albowiem oczajdusze mogą oszukiwać na asekuracji.

Armoryka to ziemia prymitywna i pierwotna, jednak wielce już sławna z racji bogatych złóż i przyjaznych ludów. Jej położenie znane jest nam uczonym, ledwie trzy dziesiątki lat a już doczekała się ona pierwszego państwa, które na onych żyznych ziemiach powołali do życia ci, którzy tak daleko od domu szukać postanowili szczęścia. Armoryka to w końcu miejsce, gdzie zupełnie nie ważne są twe stare przewiny. Nie liczy się kim byłeś i co uczyniłeś w na kontynencie. Tam bowiem Nowy Świat darzy cię nowym życiem i ukazuje nowe szanse. I tylko od ciebie zależy jak je wykorzystasz.

Ja wypływam jutro.”



Zapiski Magistra Euzentego z Brionne, nadwornego kartografa Jego Wielmożności, Księcia Teodoryka, pana na Brionne.


.

Bielon 08-09-2010 10:55


Armoryka 2522

Mapa autorstwa Suryiel

.

Bielon 08-09-2010 11:02

Armoryka zwana również Zamorzem lub Nowym Światem, jest położoną za bezkresem Wielkiego Oceanu Zachodniego krainą odkrytą przez podróżników Starego Świata ledwie trzydzieści lat temu. Wedle relacji pierwszą osobą, która postawiła swą stopę na ziemi w tej zamorskiej krainie, był Guido Locoli, który wyruszył w pięć okrętów w celu poszukiwania nowej, krótszej trasy do Lustrii. To Guido i jego marynarze zbudowali pierwszy fort w miejscu, gdzie dziś wznoszą się mury Goldenburgu. Choć wówczas osadę nazwano na cześć odkrywcy Locolą.

Przez kolejne lata osada się rozrastała wraz z napływem coraz to nowych osadników szukających szczęścia i lepszego jutra z dala od Chaosu i jego dzikiej tłuszczy. Przybywający kolejni osadnicy wnet wyruszali na podbój nieznanej krainy. Rychło okazało się, że na jej ziemiach żyją również i Krasnoludowie, mówiący zresztą tą samą mową ojców, co ich znani Staremu Światu pobratymcy. Ty również spotkano elfy a nawet ich czarnoskórych krewniaków, którzy na szczęście mało liczni, cechowali się szczególnym okrucieństwem. Równiny aż po podnóża gór zamieszkiwały koczownicze plemiona ludzi o ciemnej cerze, którzy bliscy byli wyglądem tym ludziom, którzy zamieszkują odległą Arabię. A na samych wybrzeżach odkrywcy napotkali obwarowane osady zamieszkiwane przez Erińczyków, odkrywcom znanych.

Okazało się wnet, że Armoryka została już przez nich odkryta wiek temu, lecz z racji ogromnej odległości dzielącej jej brzegi od Hibernii nie znalazła uznania w oczach Erińczyków i nie została podbita, jak stać się mogło. Powstało jedynie kilka osad utrzymujących się na nadbrzeżu, na północ od Locoli, zwanej obecnie Goldenburgiem. W kolejnych latach miasto się rozrastało a osadnicy podążali wzdłuż równin dalej szukając dla siebie odpowiednich do życia miejsc. Powstały kolejne osady: Alpharia, Vanberg, Regia, Bregov czy Nowy Altdorf, przeradzające się z fortów w miasteczka. Wielkie zasoby ściągnęły wnet do Armoryki kupieckie gildie, cechy i rodziny. Jednak nim kupcom udało się zapanować nad nowymi ziemiami łapę na wszystkim położyła rodzina arystokratów wygnanych z Bretonii. Arystokratów, których złe słowo skrzywdziło wyrzucając poza nawias społeczności na starym kontynencie. Do Armoryki nadpłynęła cała flotylla okrętów Hrabiego Akwitanii, który wyjęty w Starym Świecie spod prawa w Nowym Świecie budować postanowił swą potęgę. Jego zbrojne zastępy dosyć szybko zhołdowały sobie wszystkie osady, które powstały w dolinie Złotej Rzeki tworząc tym samym ziemie Wielkiego Księstwa Armoryki.

Będąc człekiem światłym, rozumiejącym potrzebę wspierania swoich rządów radą osób wpływowych Hrabia Jean Pierre Cusco, noszący od 2512 roku tytuł Wielkiego Księcia, powołał Radę Książęcą, do której zaprosił wszystkich możnych władających ziemiami Armoryki a to Hrabiego Vanbergu Jorga Herzhoffa II, Barona Alphari Amarello Perse, Diuka Regii Jana Gotstaffa I oraz Hrabinę Bregov Eleonorę Nantz. Dodać należy, iż z racji potęgi Goldenburga władcy owi nie czuli się na siłach dać odpór żadaniom Księcia Armoryki i złożyli mu hołd lenny. Osobno w skład Rady wszedł również Wielki Mistrz Zakonu Miłosiernych, władających Nowym Altdorfem i okolicznymi ziemiami, miastem zamieszkałym głównie przez osadników z Imperium. Nadto w skład Rady weszli Mistrzowie cechów kupieckich i rzemieślniczych z Goldenburgu w osobach Mistrza Jeremiasza Ostrenbruck oraz Mistrza Petera Schmidta. Dodatkowo Radę Książęcą zaszczycił swą osobą Najwyższy Kapłan Sigmara w Armoryce, Wielebny Steffen Stein i jego archidiakon Marcus Troff. Zważywszy na znikomą i nieznaczną rolę innych wyznań najwyższych kapłanów innych bóstw nie zaszczycono miejscem w książęcej Radzie. I tak po dziś dzień Rada Książęca stoi na straży rosnącej potęgi Armoryki, co ma o tyle istotne znaczenie, że słabujący ostatnio na zdrowiu Wielki Książę Jean Pierre Cusco, nie jest już niemal od roku w stanie samodzielnie sprawować władzy i całkowicie scedował ją na Radę. Zważywszy zaś na fakt, iż nie posiada on w prostej linii naturalnego spadkobiercy napięcia w Radzie rosną z każdym dniem. A dzień pogrzebu pierwszego księcia Armoryki może być dniem rozpoczęcia się pierwszej wojny w Nowym Świecie. Wojny ludzi przeciwko ludziom. O rzecz najważniejszą i będącą powodem największej ilości wojen. O władzę.

.

Bielon 08-09-2010 14:46

„- Hej! Heeeej! Ludziska dobre i nieludziska także! Źle się dzieje w świecie! Skurwysyństwo podłe a plugawe wypełzło z mroku, ze swego plugawego leża a panowie i ślachta w dupie mając lud biedny bawią się w swoich pałacach za naszą krwawicę! Ludzieee! Chaos i zło czai się na was, ostrzy swe jadowite kły i pazurami łyska, wrogiem zaś zdradliwym może być każden, bowiem zło przybiera czasem najwspanialsze oblicze. Strach za próg domu wyjść. Strach na zakupy na targ pójść! Strach do roboty! A robić i żyć trza?! Trza! Strach czai się już wszędzie, bo nikt nas nie obroni. Dom nasz płonie ludziska! Płonie a głupi jako ten cep ten, co w płonącym domu trwa chowając łeb swój w pierzynę, dla bezpieczeństwa! Ludzieee! Mam ja dla was lekarstwo, mam ja ratunek, mam ocalenie! Nowy Świat! Nowy i zupełnie bezpieczny! Gdzie nie ma zła, nie ma bestii, nie ma chaosu! Gdzie każdy drugiemu bratem! Gdzie każdy swój kawałek ziemi dostaje za to ino, że tam przybywa, na zachęte. Nie ma tam wojen, nie ma chaosu i jego bestii. Żyć można! Ludzieee! Plwajcie na ten łez padół. Nowy, wspaniały świat, nowa ziemia czeka na was. Na każdego z was! Na ciebie mości kupcze i na ciebie gospodarzu! I na was mości kleryku! Na wszystkich was! Nowy świat czeka i zaprasza! I wiele daje! Mówię wam, plwajcie na tę ostoję kurestwa i czem prędzej ruszajcie do Zamorza! Do Armoryki! Tam znajdziecie wszystko o czym tylko zamarzycie i w spokoju żyć będziecie! Ludzieee! Kto ma mężne serce i skórę inszą niźli zajęcza niechaj nie mieszkając, dziś jeszcze na karawelę „Łza Północy” się głosi, bowiem jutro za późno już na to będzie! Nowy świat czeka na was, lecz korab czekać wiecznie nie będzie…”

Usłyszane na rynku w Nuln, AD 2522


.

Bielon 08-09-2010 14:48

Do Armoryki trafić można z każdego niemal miejsca Starego Świata. Agitatorów znajdziesz na każdym rynku a w każdym porcie Starego Świata napotkać można na płynącą tam krypę. Nie jest wcale pewnym, czy aby dasz radę tam dotrzeć. Wszak dociera tam jedynie co czwarty statek. Jednak i tak się opłaca wozić stamtąd towary a w drugą stronę wozić osadników. Wystarczy zatem byś wsiadł na taką krypę i wyruszył w podróż w nieznane. Jeśli Bogowie będą ci sprzyjać, dotrzesz i ujrzysz świat, który nie śnił się nawet poetom. Nawet w pijanym śnie. Jeśli znajdziesz w swym sercu ową odwagę a los będzie ci sprzyjał po wielu miesiącach podróży ujrzysz brzegi Zamorza. Już teraz jednak zastanów się co tam czynić zamierzasz. Jeśli zapragniesz osiąść w mieście licz się z niebagatelnymi cenami. Jeśli na podgrodziach, będzie taniej, ale ryzykować będziesz własną skórą bo Armoryka to miejsce, gdzie prawo ma bardzo zdystansowanych do swoich obowiązków stróżów. Jeśli zaś zapragniesz zakosztować osadnictwa, otrzymasz nawet i kąsek ziemi w nadaniu. Jedynie będziesz musiał go uprawiać. I przeżyć, co w świetle coraz mniej przyjaznych nomadycznych tubylców, nieprzyjaznych nieludzi czy zgoła bestii o jawnie wrogich zamiarach łatwym tak znów nie będzie. Jeśli będziesz miał szczęście nadzieją cię na pal albo spalą. Jeśli pecha wezmą cię łapacze, co ludźmi handlują i sprzedadzą do kopalni, których niemało w górach ludzie pobudowali czy wydarli krasnoludom. Tam ci, którzy szczęścia nie mieli, wydobywają przez rok może tyle złota i kamieni szlachetnych, ile ważą. Później zaś umierają z wyczerpania, o ile nie zabije ich jaki najazd, a na ich miejsce wchodzi kilku innych. Przybyszów w Armoryce jest pod dostatkiem…

.

Bielon 08-09-2010 14:49

„Goldenburg bratku to stolica Zamorza. Choć nie wszyscy się z tym zgadzają, ale na nich kichej, bo to pacany jedne. Dwanaście tysięcy mieszkańców. I to wszystko w siedem lat zaledwie! Mówię ci, siedem roków temu Guido Locolli przypłynął tu na pokładzie swej karaweli i postawił po raz pierwszy cywilizowaną stopę w ujściu Złotej rzeki. Siedem roków i co masz nynie? Miasto murem opasane, murowane domy w rynku, brukowane niektóre ulice nawet! Port morski, składy, tartaki i siedem manufaktur, cechy, lombardy, młyny trzy, rzeźnie, bordele i banki. Kurwa na kurwie! Powiadam ci, to jest stolica Armoryki! Zresztą jak widzisz, nie bez kozery nazwano Goldenburg Goldenburgiem! Ha! Nie rozumiesz? Golden, znaczy po ludzku złote! Złote miasto. Cała moneta co w Armoryce krąży tu jest bita. Nie kupisz nic po naszej starej monecie, bo cię z niej w porcie już oskubią celnicy i inni. Zresztą prawo takie, że trza zaraz z portu do banku dymać i mieniać pieniądz, ale na to rada, bo już w porcie postawili się tacy, co ci pomienią za ciebie! No z zyskiem, rzecz jasna. Własnym, nie twoim. Ale całe tutejsze złoto tu bite. Tutejszy piniondz, zamorski gulden, jedyną monetą w Zamorzu. To gdzie może być stolica? No gdzie? To największe i najwspanialsze miasto Nowego Świata i tu wszystko co ważne w Zamorzu się postanawia. Tu na zamku, o tam, kaj te wysokie wieże nad dachy wystają. Tamój władza nad Armoryką się czyni! I nie słuchaj durniów, co se myślą, że jak se zamek postawią, to już im wolność i prawo do rządzenia. Tu rządy i tu prawo. O widzisz! Tamój właśnie prawo płynie. O na tej łodzi w dziesięć wioseł zaprzężonych. To celnicy. Panie kapitanie! Celnicy na bakburcie! Idź teraz chowaj swe złoto bratku. Nie, u tych co płyną nie wymienisz a jeśli już to na kułaki i kopniaki. Skryj je i jak przybijemy do przystani dopiero w porcie wymienisz. Tylko się oszwabić nie daj! Jeden zamorski gulden wart trzech karlów. Pamiętaj o tym, bo wielu jużem takich widział, co wszystko jeszcze w porcie tracili. No, ale bywaj, mnie do lin czas ruszać! Kapitan kazali!”


Jorg z Bregu, starszy marynarz na „Kulawej Mary” karace pływającej z Nowego Świata do Marienburga.

Bielon 10-09-2010 23:44

Goldenburg


Goldenburg, to stolica Armoryki. Miasto pełną gębą. Otoczone kamiennymi murami rozciągniętymi pomiędzy ósemką baszt. Liczące dziś już nie tysiąc, nie dwanaście tysięcy a niespełna dwie dziesiątki tysięcy mieszkańców. I wciąż przybywają nowi na okrętach, które płyną tu ze Starego Świata. Port Goldenburgu, czy może Złotka, jak zwą go ci, którzy w nim już mieszkają, jest miejscem gwarnym i tłocznym, którego bezład doprowadzić może do szaleństwa tych, którzy przybywają z posegregowanego dokami Marienburga czy też innego portu za Wielkim Oceanem. Tu wielkie okręty mieszają się z barkami rzecznymi płynącymi z Alphari czy Vanberga, sznikami i szkutami które królują na wybrzeżu czy też zwykłymi czółnami, tratwami, łódkami i łupinkami krążącymi w porcie wioząc podróżnych, towary i handlując czym tylko się da. Port Goldenburgu rozrósł się na dwóch brzegach, ale tak naprawdę Portem zwie się jedynie jego południową, zamkniętą w miejskich murach część. Północna część to jedynie Przystań.

Tam zresztą w chwili obecnej rozrasta się północno brzeżna część miasta, póki co stanowiąca jedynie podgrodzia. Kocioł, jak zwie się północny brzeg Godlenburga, to Przystań i porośnięte setkami chałup przyrośniętymi jedna do drugiej, skotłowanymi w pozornym bezładzie, usiane wyróżniającymi się budowlami Nowego Młyna, Stanicy wojennej oraz Magazynu Guttenbachów podgrodzie, gdzie mieszkają wszyscy ci, których nie stać na mieszkanie w mieście. Tu znajdziesz izbę ze miedziaka, choć dzielić ją będziesz z armią wszy i pluskiew. Tu wydrzesz szczurom posiłek i nie będziesz musiał zań płacić. Tu w końcu skończysz z nożem pod żebrem. Chyba, żeś z innej gliny, twardszej, dającej nadzieję na przetrwanie w Kotle. W ten czas przeżyjesz. Choć łatwe to nie będzie. To tu gnieżdżą się najbrutalniejsze gangi w mieście, to tu dokonuje się najwięcej rozbojów i morderstw, to tu nikt przy zdrowych zmysłach nie zapuści się od wczesnego popołudnia o ile nie będzie miał poważnego, bardzo poważnego powodu. Zwykle oznaczać bowiem taka wizyta będzie dodatkowe problemy. Tu nie widziano strażników miejskich od lat i nikt za nimi nie płacze. Mieszkańcy drewnianych, rozklekotanych, chylących się ku sobie i stłamszonych w gęstwinie budowli żyją swoim brutalnym, zgniłym żywotem topiąc swe rozpacze w bełtopodobnych alkoholach, bez nadziei na lepsze jutro. Dla nich było ono wczoraj.

Kocioł rozrasta się wokół Przystani. Jednak Przystań, to już zupełnie inna pieśń. Miejsce, gdzie cumuje i wyładowuje się większość towarów, które do miasta spłynęły drogą wodną. Tu cumują dziesiątki barek, setki tratew czeka na rozładunek i późniejsze pocięcie na drewno opałowe w Tartakach Brunów i Hełki, setki łodzi i czółen przemyka pomiędzy nimi wożąc pasażerów oraz drobne towary, których nie schodzący na brzeg i nie wchodzący do miasta kupić nie mogą. Targ zaczyna się tu już na wodzie, bowiem niektóre transakcje są dobijane nim barki zacumują a komorzy urzędnicy wejdą na ich pokład dla dokonania spisu towarów. Ci z kupców, którzy czekają na brzegu, często bywają spóźnieni. Czas to pieniądz. Przystań i Port pod tym względem nie różnią się niczym. Obie dzielnice dzieli jedynie szeroki na kilkadziesiąt kroków miejscami ledwie pas wody. To rozległy, przybrzeżny galimatias barek, pomostów i wszelkich kładek, trapów i mostków. Sam brzeg zastawiają z kolei składy drewna a targ nad nim odbywa się niemal od ręki. Tu więc kupisz deski, belki, krokwie, smołę, klepki i wszelkie inne podobne duperele na drzewach masztowych i żywych sadzonkach egzotycznych krzewów kończąc. Tu też dwa tartaki, Hełki i Brunów, nieustannie zamieniają przybijające do portu tratwy na drewno opałowe. A to mrowie ludzi na nadbrzeżu, na zacumowanych łodziach i pomostach, które zmierza do murowanych składów to właśnie wskazują miejsce, gdzie miast drewnem handluje się zbożem. Tu korcami odmierza się przywieziony towar, pakuje do worów i po ocleniu przenosi do składów kupców, którzy je kupili, albo też bezpośrednio na ich barki czy wozy. Trzeba uważać na tragarzy, bo jak którego się potrąci to pysk obiją bez litości. A że w cechu są i oni, to potrącając jednego można po pysku dostać od wielu. Trzeba uważać. Poza zbożem i drewnem w porcie wyładowuje się wszelkie towary przeznaczone na sprzedaż na Nowym Targu, który mieści się we wschodniej części Przystani i na wozach, dwukołowych wózkach czy garbie tragarzy przenosi tam, gdzie każe nabywca. Oczywiście pod warunkiem, że wszystko zostało już opłacone w Urzędzie komorzym czy u urzędnika a towar wpisany do ksiąg komorzych. Komora handlowa skrupulatnie sprawdza wpisy i niechby się kiedy okazało, że załadowano komuś na barkę więcej towaru niż zgłoszono to w Urzędzie, wnet cały majątek skonfiskują a nim się sprawę wyjaśni miną miesiące. Się nie opłaca, mówiąc wprost. Choć niektórzy próbują.

Nowy Targ, stanowiący część Przystani to żywy dowód na ciągły rozwój miasta. Targ w mieście już nie wystarcza. W mieście gnieżdżą się ci, którzy już się upaśli, lub mają za mało ikry by spróbować płynąć pod prąd. Nowy Targ pozwala zaszaleć, pograć z życiem w ryzykowną, acz intratną grę. I czasem, bardzo rzadko, wygrać. Nowy Targ to prężna giełda towarowa. Tu dokonuje się największych inwestycji, tu obraca się największą gotówką. Ogromne karawany z dalszych części Armoryki, transporty drogich materiałów, stada zwierząt etc nie są już wpuszczane w obręb głównego miasta. Cały handel dokonuje się tu, na Nowym Targu. Zmierzający na Nowy Targ kupcy przejść muszą wpierw przez Bramę Celną, która wiedzie poza obręb giełdy. Tam Urzędnicy Komory dokonują spisu towarów i wpisują go do księgi komorzej. Dopiero tak spisany i opłacony towar, czy to drogą lądową czy wodną przez port, dociera na Nowy Targ i może zostać sprzedany. Należy jednak pamiętać o pośrednikach. Prawo komorze Goldenburgu zabrania handlu z pominięciem pośredników miejskich. Chcesz coś kupić, kupisz od kupca Goldenburga, chcesz coś sprzedać, sprzedasz goldenburczykowi. To też co sprytniejsi kupcy pobudowali sobie swoje kantory w których dokonują tych transakcji, które nie powinny widzieć światła dziennego, lub też podejmują wpływowych kontrahentów. Wokół tych kantorów pobudowały swoje przedstawicielstwa ważniejsze cechy oraz cztery działające w mieście banki. Jeśli dodać do tego kilka sprytnie ulokowanych szynków i zajazdów, oraz siedzibę „żółtych kurtek” - Straży Miejskiej, która sprawuje pieczę nad Nowym Targiem - można by powiedzieć, że tu powstaje nowe miasto. Nad wszystkim pieczę sprawuje zaś zarządzający Nowym Targiem Joachim Kepke, Komornik Miejski, który jest jedną z najbardziej wpływowych osób w mieście. Są i tacy, którzy uważają, że ma on kontakty ze światem przestępczym. Są tacy, którzy by dali za to głowę. Są tacy, co dali…

Południowa część miasta to już zupełnie inna bajka. Tu pierwej trafisz do Portu. To serce miasta. Żyje tu i pracuje w mozolnym trudzie niemal trzecia część miasta. Na całym bodaj świecie nie ma miejsca gdzie znaleźć by można tak wiele łodzi, czółen i łupin zgromadzonych na tak niewielkiej przestrzeni. Odbywający się tu handel produktami rolnymi mieszkańców okolicznych wiosek gromadzi każdego dnia setki ludzi zaopatrujących miasto w świeżą żywność. Łodzie połączone przerzucanymi pomostami sięgającymi brzegu od świtu do wczesnego popołudnia gwarnie zachęcają ustami swoich właścicieli do zakupu warzyw, owoców, zbóż, ryb i mięs w dopuszczonej przez Komorę ilości. Gwarne tysiącem wykłócających się o ceny gardeł miejsce jest zadziwiającym miasteczkiem na wodzie, które przed zmrokiem przestaje istnieć. Tu przybywają marynarze i flisacy, tu kupcy dbają o swe towary wyładowywane na plecach mocarnych tragarzy, tu robotnicy naprawiają uszkodzone wozy i dokonują napraw w okrętach, tu złodzieje czyhają na swój łup, tu łapacze szukają ofiar, niewolnicy są w pierwszej kolejności segregowani, celnicy pobierają swe opłaty, bankierzy dbają o nieustanny przepływ gotówki i wymianę wszystkiego na złote guldeny a strażnicy pilnują wszystkiego. Na chwałę Księcia Cusco! Port to serce napędzające rozwój miasta. Świątynia pieniądza. Tu, poza portowymi nadbrzeżami wypełnionymi po brzegi, znajdziesz trzy doki naprawcze, gdzie jedynie dokonuje się napraw uszkodzonych sztormami na Oceanie okrętów. Sztormami, podwodnymi skałami czy może nawet spotkaniami z krakenem, o którego mocy i sile wciąż gaworzy marynarska brać. Wszystkie kupieckie domy mają tu swe magazyny strzeżone dniem i nocą przez zaufanych ludzi, tu też znajdują się najpodlejsze speluny, gdzie każdy marynarz może w jednej chwili przepuścić na grog i dziewki cały swój zarobek.

Do portu przylega Targowa. Miejski targ w Goldenburgu to z kolei płuca miasta. Tu czuć oddech rozwijającej się potęgi ekonomicznej. Tu znajdują się sukiennice w których handlują najbogatsi kupcy w mieście sprzedający luksusowe towary przeznaczone dla wykwintnych nabywców. Tu też można kupić wszystko, z tym że co do zasady towar będzie najwyższej jakości i zwykle mocno przewartościowany. Wokół sukiennic rozkładane są każdego dnia stragany na których ci nieco ubożsi kupcy, których nie stać na miejsce w sukiennicach handlują swoimi towarami. Na rynku mieści się również pręgierz, kuna, szubienica i dziesięć klatek w których przetrzymywani są zbrodniarze. Ponad sukiennicami znajduje się Urząd Komory Miejskiej, odpowiedzialny za handel w obrębie miasta właściwego. Wokół rynku wszystkie kamienice zajmują przedstawicielstwa wszelkich instytucji handlowych, banków, kantorów, handlowych kompanii, które chcą mieć w mieście znaczenie. Cena metra frontu kamienicy na miejskim rynku liczona jest w krociach. Za nimi ci z mniej zamożnymi kuframi lokują swe interesu wypatrując rychłych zarobków. Zwykle są to trafne inwestycje.

Na rynku dosyć tłoczno jest od straży i nikt otwarcie noszący oręż nie będzie tu mile widziany. O ile w innych częściach miasta zakaz noszenia oręża dłuższego niż nóż nie bywa zbyt rygorystycznie przestrzegany o tyle tu traktowany jest on niezwykle poważnie. Tylko urodzeni mogą sobie pozwolić na otwarte paradowanie z mieczem u boku, ale nawet oni, będąc w obrębie prawa miejskiego muszą się liczyć z poważnymi konsekwencjami jego obnażenia. Ludzie stanu niższego zwykle sądzeni są na miejscu przez Sędziego Miejskiego, który pełni dyżur na rynku. Kary surowsze niż chłosta, kuna czy pręgierz wymagają potwierdzenia przez Sąd Miejski, co zwykle odbywa się w dniu następnym a podejrzany oczekuje na swą karę w miejskiej Wieży.

Do Targowej przylega Kwartał i Złota. Kwartał to miejsce, które w mieście przypadło nieludziom. Mieszkają tu społem elfy, gnomy, niziołki i krasnoludy w liczących wiele głów społecznościach, ale gdzieniegdzie spotkać też można, półorka czy nawet przedstawiciela bardziej orientalnej rasy. W Kwartale żyją pośród podobnych sobie. Innych. Tu wolni są i bezpieczni od rasowych prześladowań, których tak wiele miało miejsce, gdzie indziej, gdy żyli wśród ludzi. Społeczności nieludzi żyją tu pod rządami Małej Rady, której władza rozciąga się na cały Kwartał. Jej członkowie, najbardziej godni przedstawiciele własnej rasy żyjący w mieście, pod auspicjami Rady Miasta Goldenburg mają nieograniczoną władzę nad mieszkańcami Kwartału oraz prawo sądzenia spraw, które przydarzyły się na jego terenie, nawet jeśli dotyczą ludzi. To tłumaczy, czemu tak mało ludzi decyduje się wkraczać na obwarowany murem teren Kwartału.


Kwartał to miejsce, gdzie znaleźć można najlepsze warsztaty rzemieślnicze w mieście, choć i tak kuźnie i piece krasnoludzkich i gnomich mistrzów płatnerskich i zbrojmistrzów zbudowano poza granicami miasta, społem z ludzkimi warsztatami. Kuźnica, to ich dzielnica. Dla ochrony miasta przed pożarami. Nieludzcy mistrzowie z kolei zmuszeni przez to zostali do zatrudnienia wcale nie tanich ochron. Dla ochrony przed zawistną o ich umiejętności konkurencją ludzką. W Kwartale mieści się Browar Schuldebera, prowadzony przez krasnoludów z klanu Schuldebera od dwudziestu dwóch pokoleń, przeniesiony beczka po beczce i kadź po kadzi z Marienburga właśnie i słynący w świecie z mocnego, pienistego „ale”, które bywało podawane nawet na dworach możnych Starego Świata. Tu też właśnie mieszczą się elfie palarnie opium, które odwiedzają dandysi miejscy. Położona w elfiej części Kwartału Wyrocznia słynie z daru wieszczenia. Za odpowiednią, nie małą odpłatą.


Kwartał jest miejscem łączącym płynnie prostotę kamiennych budowli krasnoludów z elfią misterną ornamentyką, niziołczą wygodą i gnomim funkcjonalizmem. To tu pierwsze w mieście pojawiły się ruchome pomosty do wstępowania na wyższe piętra. To tu ogromny gaj prastarych dębów przemieniono w rozwieszoną nad głowami spacerowiczów oberżą w ich koronach. To tu w końcu krasnoludzcy mistrzowie zbudowali osławiony loch zwany w niektórych kręgach Labiryntem Śmierci. Kwartał to miejsce pełne sprzeczności i przeciwieństw połączonych harmonijnie w sposób ludziom zupełnie obcy. Pachnący obco, orientem. Wabiący i kuszący. I wielu mający na swym sumieniu.

Złota, to raj dandysów, nuworyszy i najzamożniejszych z mieszkańców miasta, przylegający do Zamku, siedziby Księcia Cusco. Zbytkowne pałace otaczają zwykle ogrody, oranżerie i sztuczne stawy a wszystko to okalają zmyślnie zdobione i piekielnie strzeżone mury i płoty. Tylko tu znajdziesz wszystkie ulice murowanymi a większość z budynków posiada ujście ścieków do tych kilku zbudowanych pod Goldenburgiem kanałów. Nikt niepożądany nie uzyska prawa wstąpienia do dzielnicy. Wysoki, zbudowany z kolczasto zdobionych stalowych iglic porośniętych dodatkowo ciernistymi różami, płot stanowi wystarczającą przeszkodę dla większości niepożądanych gości. Uzupełniająca ów system zabezpieczeń Straż, opłacana z prywatnych sakw mieszkańców dzielnicy, zwykle stanowi jego doskonałe uzupełnienie. Brak zrozumienia jej członków dla tych, których bez stosownego glejtu zastanie się w Złotej jest gwarancją bezpieczeństwa mieszkańców Złotej i ich majętności.

Nadbrzeża Złotej dzielą pomiędzy siebie luksusowe gospody z których wiele oferuje swą kuchnię i inne atrakcje na zacumowanych, płaskodennych łodziach w których się mieści. Kasyna, salony rozpusty, teatrum a nawet areny do walk zapewniają zabawę wszystkim smakoszom wybrednych zabaw. Ostatnio wielką popularnością wśród tutejszych utracjuszy cieszą się zwłaszcza nocne wyprawy łodziami do Kotła, najuboższej dzielnicy, gdzie zamożni bogacze bawią się w nielegalne łowy na obszarpane ofiary. Podobnież nawet niewiasty upojone winem potrafią znaleźć radość w strzelaniu z kuszy do nieświadomych zagrożenia żebraków i choć zabawy te zostały surowo potępione w jednym z ostatnich wiklerzy Rady nadal można w Złotej znaleźć takich, którzy półszeptem opowiadają o emocjach związanych z „polowaniem”.

Na granicy Złotej i Targowej wzniesiono wszystkie ważniejsze świątynie w mieście z Katedrą Sigmara Młotodzierżcy na czele, zbudowaną na podobieństwo kasztelu przy którym w dodatku mieści się niewielki konwent Rycerzy Zakonu Sigmarytów. Tu też mieszczą się znacznie mniejsze chramy Morra, Ulryka, czy innych bogów, których wyznawcy licznie znaleźli się w Armoryce. Podobnież nawet zakazane bóstwa mają w Goldenburgu swe kaplice. Tym bardziej wieść owa może być prawdziwą, że w Armoryce nie ściga się Chaosu tak zaciekle jak w Starym Świecie. Wokół świątyń się również klasztory, konwenty i domy zakonne, stąd też ów pas domów bożych zwie się Pasem Bożym.

Ostatnią częścią Goldenburgu jest Zamek. Siedziba i miejsce sprawowania władzy przez Jego Wielmożność Księcia Jeana Pierra Cusco, udzielnego Księcia Armoryki. Otoczony odrębnymi murami Zamek jest prawdziwą twierdzą zbudowaną podobnież przy pomocy krasnoludzkich budowniczych. Stale stacjonuje tu liczący 300 knechtów doskonale wyćwiczonych i zaopatrzonych. Poza nimi na Zamku stacjonuje również setnia pancernych. Tu również mieszczą się ponadto budowle mieszczące Urząd Rady Miasta oraz Sądu Miejskiego. Tu może teoretycznie wejść każdy, aby przedłożyć swą prośbę czy skargę. Liczba posterunków, którym należy się opowiadać; wysokie opłaty za każdą czynność Urzędową oraz kary za zawracanie urzędniczych dup potrafią zniechęcić niejednego. Czasami to jednak jedyna droga do sprawiedliwości. Jednak zważywszy na to, jak wiele trzeba mieć i znieść by nią stąpać, zastrzeżona jest ona wyłącznie dla tych, którzy mają bardzo poważne powody.


.

Bielon 16-09-2010 12:49

O Brynlanach, dzikusach, rdzennych mieszkańcach Armoryki.

Brynlanie, jak nazwali ich krasnoludzcy ochotnicy, od złotej biżuterii, w którą dzicy często odziani byli niemal od stóp do głów, lub Juamtoto. Dzieci Boga Słońca – Jue, lud uznawany przez Locoliego za prymitywny i nie warty większej uwagi. Oczywiście dopóki nie oślepia nas blask ich bogactw doczesnych.

Juamtoto to rdzenni mieszkańcy Armoryki, jednak z uwagi, że ich nazwa doprowadziłaby do płaczu większość prostego ludu, spływający do krainy mieszkańcy Starego Świata określili ich imieniem Brynlan, złotych ludzi choć mało kto, nieważne, czy spotkał dzikiego, czy widział go na własne oczy czy nie, nie użyłby tej nazwy z pozytywnym wydźwiękiem. Większość terenów zamieszkiwanych przez Brynlan zostało zajętych przez kolonizatorów, powstały na nich grody i wsie, a ich samych zepchnięto na margines. Większość dzikich przeniosło się w góry, gdzie podobno ostało się jedno, ostatnie ich schronienie – Wielkie Miasto, aglomeracja wybudowana nie tylko u podnóża góry, ale głównie w samym jej środku. Na ile jednak jest to prawda, na ile wymysłem – nie wie nikt.

Społeczeństwo

Fizycznie Brynlanie nie różnią się za bardzo od ludzi ze Starego Świata. Są nieco niżsi od nich, z ciemniejszą skórą i czarnymi, rzadko ciemnobrązowymi włosami. Mężczyźni są wyżsi i zdecydowanie bardziej atletycznie zbudowani niż kobiety, które zwykle zajmują się rzeczami nie wymagającymi od nich zbyt wielkiej siły fizycznej. Wedle tradycji każde Dziecko Słońca z momentem osiągnięcia wieku dorosłego otrzymuje swój pierwszy, plemienny tatuaż twarzy. Wraz z wiekiem, oraz dokonaniami zdobi się kolejne części ciała, a tatuaże te, im ich więcej, tym większy status właściciela, niczym posag u mieszkańca Starego Świata. Wśród naukowców panuje spór, czy aby nie jest to sposób zachowania podpatrzony u krasnoludów, które przecież również bytują w górach Armoryki.


Na osobny akapit zasługuje wzmianka o złocie, nie bez powodu bowiem Staroświatowi zwykli nazywać autochtonów Zamorza Złotym Ludem. Wśród dzikich złoto ma znaczenie szczególne, choć nie używa się go jako formy płatniczej. Ma wartość ogromną, jednak nie tyle walutową, co sentymentalną i sakralną. Złoto, według wierzeń, jest bezpośrednio wiązane z Bogiem Słońce. Nie tworzy się z niego rzeczy byle jakich, biżuteria czy wszelkie inne wykonane z niego ozdoby, choćby w najprostszej formie, mają dla Juamtoto najwyższą wartość. Często dane przedmioty przekazywane są w rodzinie, bądź jako atrybuty władzy czy kapłaństwa, nierzadko też jako symboliczne ostrza noszone przez największych z wojowników. Zaklęta w nich pamięć o przodkach, jest dla Brynlanów jedną z większych świętości.


Wśród „Złotego Ludu” panuje ścisły podział na rolę kobiety i mężczyzny, choć w odróżnieniu do podejścia staroświatowego, brynlandzkie kobiety otaczane są przez swych mężczyzn należytym szacunkiem, nawet jeżeli nie są one wojownikami, myśliwymi czy przywódcami. Te role należą do mężczyzn, silnych i szybkich. Wojownik, łowca, górnik, pasterz – te role zarezerwowane są tylko dla mężczyzn podczas gdy kobiety odpowiedzialne są za domowe ognisko, okazyjnie też za pracę przy polach. Również tylko kobiety zostają kapłankami, bowiem wedle ichniej wiary w Boga Jue, można obdarzyć je dużo większym zaufaniem niż agresywniejszych mężczyzn.

Wiara

Głównym i jedynym, bogiem czczonym przez Brylan jest Jua, Bóg Słońce, określany czasem też nazwą Złotego Jaszczura. Wedle ich religii nasz Świat powstał z łez, krwi, ciała i kości Jua, a jego duch, pod postacią Słońca, dogląda go z góry. Święto ku jego czci organizowane jest na początku Staroświatowego lata, w dni długie i upalne, a trwa dobrze ponad miesiąc. W jego trakcie odbywają się ceremonialne, krwawe walki w Wielkim Mieście, kapłani składają najbogatsze ofiary, a zabawa i tańce, o których mieszkańcom Starego Świata się nawet nie śniło, trwają każdego dnia od wieczora po sam poranek.

Brynlanie wierzą w życie po śmierci, a ściślej mówiąc w to iż po zejściu ze świata doczesnego każdy, bez znaczenia na status społeczny staje przed obliczem Jue. Spoglądając w zwierciadło duszy Złoty Jaszczur ocenia, czy ów osobnik godzien jest by dołączyć do swego boga. Wierzą iż każdy, kto doznaje tego zaszczytu zajmuje miejsce na nocnym niebie pod postacią gwiazdy. Ci zaś, którzy nie doznali takiej łaski zostają pożarci przez Jue. Z tego właśnie powodu Brynlanie chowają swych zmarłych z całym ich doczesnym dobytkiem, a sama uroczystości pogrzebowa jest proporcjonalna do statusu osoby zmarłej. Prostego łowce opłakuje jeno rodzina, wodza zaś całe plemię i znamienici członkowie innych, zaprzyjaźnionych plemion. Nierzadko również organizowane jest wówczas wielodniowe świętowanie.
Warto też wspomnieć, że Dzieci Jue nie znają Chaosu, nigdy wcześniej bowiem (A przynajmniej za ich pamięci) nie zanieczyścił on ziem Armoryki. Niemniej wielu Brynlan uważa iż Inni – mieszkańcy Starego Świata przyniosą ze sobą Zło, prędzej czy później.

(Z dziennika misjonarza Eustachego Warberga)



========
Cały tekst jest autorstwa Suryiel, której zań dziękuję.
.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:23.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172