Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Warsztaty Pisarskie Last Inn
Zarejestruj się Użytkownicy

Warsztaty Pisarskie Last Inn Jeśli chcesz udoskonalić swój warsztat pisarski lub wiesz, że możesz pomóc w tym innym, zapraszamy do naszej forumowej szkoły pisania! Znajdziesz tu ćwiczenia, porady, dyskusje i wiele innych ciekawostek dotyczących języka polskiego.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-01-2009, 22:47   #1
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
[Warsztaty] merill - Rainrir

Duże, lepkie płatki śniegu kleiły się do wszystkiego. Wiatr, ściskany potężnymi murami wysokich kamienic, wiał przeraźliwie, wciskając się w zakamarki ubrania. Ciężka, skórzana ramoneska nie chroniła idealnie przed mroźnymi podmuchami. Jednak, kto by się spodziewał, że w końcu października pogoda się tak zepsuje.

Szedł samotnie uliczką pogrążoną w półmroku, co druga lampa uliczna była zepsuta, te, które działały, nie były w stanie rozproszyć mroku późno – jesiennego wieczoru. Stukot butów o bruk niósłby się zapewne w ciemność, ale wyjący wiatr zagłuszał wszystko.

Wracał do domu… ze spuszczoną głową po bardzo parszywym dniu. „Nie dostaniesz już dziś ani jednego piwa więcej” – słowa Krisa – barmana w zaprzyjaźnionej knajpie oznaczały tylko jedno – czas się zbierać.

Policyjna odznaka lekko błyszczała przy pasku, od czasu do czasu refleks światła latarni przemykał po niej i znikał. Kabura z bronią była zapięta i dobrze zakamuflowana pod kurtką. Już dawno się tego nauczył na ulicy, w końcu dwanaście lat bycia gliną z wydziału zabójstw potrafiły przyprawić człowieka o bagaż doświadczeń, nie zawsze miłych i przyjemnych.

Jeszcze dwie przecznice i będzie w domu… było już na pewno bardzo późno, w ciemności nie mógł odczytać godziny na zegarku, a nie chciało mu się szukać po kieszeniach telefonu komórkowego. Zresztą i tak był wyłączony… nie chciałby, żeby Anne znowu za Nim wydzwaniała. Zachował się egoistycznie i wiedział o tym… żona na pewno się o Niego martwiła, ale potrzebował tego… chwili spokoju… osamotnienia. Po tym, co się wydarzyło dzisiejszego popołudnia w pracy, musiał sobie wszystko poukładać.

*****


Wszedł na drugie piętro po schodach, nie chciał po nocy hałasować windą. Zachowywał się cicho, życzliwi sąsiedzi na pewno zapamiętali by go pijanego. Na to nie mógł sobie pozwolić… od prawie pół roku starali się o status rodziny zastępczej. Po ostatniej niedonoszonej ciąży Anny, nie czekali dłużej z decyzją o adopcji dziecka. Jednak ilość formalności i wymogów, jakie musieli spełnić, oddalała cały czas widmo dziecięcego kwilenia w ich przytulnym mieszkaniu.

Dotarł wreszcie na swoje piętro, uchylił delikatnie drzwi od klatki, uważający by nie zaskrzypiały... O dziwo udała mu się ta trudna sztuka. Szybko odnalazł klucze w bocznej kieszeni kurtki. Z całego ich pęku wyjął ten od drzwi wejściowych. Już miał wkładać kluczyk do dziurki od zamka…, kiedy zauważył, że drzwi są otwarte… lekko uchylone. Sam zamek wyglądał, jakby ktoś się zabierał za niego jakimś ciężkim narzędziem.





*****


Witam Cię Rain, na pierwszej naszej lekcji, wiem, że zabrzmiało formalnie, ale obiecuję, że dalej będzie lepiej. Tak jak ustaliliśmy, ja kreuję sytuację, a Ty odpisujesz. Sprawdzam twoją odpowiedź, konsultujemy ją i przechodzimy dalej.

Na dziś masz tekst, powstały dosłownie przed chwilą. Sytuacja w jakiej jest bohater jest opisana niezbyt szczegółowo. Zostawiam Ci w ten sposób pole do popisu i plac ćwiczebny twojej wyobraźni. Mój post jest tak skonstruowany, że w odpowiedzi na niego aż się prosi o umieszczenie retrospekcji, czyli tego zdarzenia, które sprawiło, że dzień w pracy naszego policjanta był parszywy. Kwestie wszelkich opisów, ochrzczenia naszego bohatera itd., zostawiam Tobie.

Pozdrawiam i czekam do następnego wtorku na odpowiedź.

merill
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-01-2009, 02:55   #2
 
Rainrir's Avatar
 
Reputacja: 1 Rainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputację
Dźwięk budzika. Znów jutro.
Ian wstał powoli, przecierając oczy i próbował się przez chwilę rozbudzić.
Wiedząc, że nie da to żadnych rezultatów, wstał i poszedł do kuchni.
Druga szafka po lewej, kawa. Ekspres szumi.
Skierował swe kroki w kierunku łazienki, żeby wziąć poranny prysznic, ogolić się, i to co uważał za priorytet, odlać się.
Po 10 minutach był już świeży, choć nadal powieki się do siebie kleiły.
Wrócił do kuchni. Nalał sobie kawy. Jeden łyk.

-Cholerne...cholerstwo-skomentował, patrząc na wstrętny płyn.
Z jednej strony, głupia używka, z drugiej, niezbędne paliwo.
Podobno kawa jest zdrowa. Znowu.
-Za tydzień ci cholerni naukowcy okrzykną frytki zdrowymi...-wymamrotał idąc do szafy, otworzył ją i wyjął pierwszy lepszy garniak. Ubierając się, czół monotonię, która dopadała go każdego ranka, każdego popołudnia, każdego wieczoru.
Tuż przed wyjściem udał się do sypialni, by ucałować Anne.
Piękna, mądra kobieta, a tyle cierpiała.
W głębi serca nienawidził swojej roboty, lecz wiedział, że dostarcza ona środki niezbędne do życia w dzisiejszych czasach.
Pieniądze, syf narodów...

*****

W biurze znalazł się przed czasem, rekordowo o 6:30, miał pół godziny dla siebie. Poukładał akta, pobuszował po internecie, jak to zwykle robił w czasie wolnym od papierkowej roboty.
Spojrzał na zegarek. Za pięć siódma. Rozsiadł się wygodniej w fotelu, za chwile do gabinetu wpadnie jego partner, Adam, jak zwykle zdyszany.
Pomieszczenie które razem dzielili do luksusowych nie należało, choć trzeba to było przyznać, dwa biurka, kilka metalowych szaf, a miejsca im nie brakowało. Nawet mieli jakieś drzewko stojące w kącie. Ian nie wiedział jaki to gatunek, ale przynajmniej urozmaicało szare wnętrze pomieszczenia.
Zadzwonił telefon, szef wzywa.
Ich przełożony, kapitan Ryan, był starszym mężczyzną, mimo to, emanowała od niego energia, napawająca zaufaniem, jak i szacunkiem.
Idąc do gabinetu szefa, Ian nie rozglądał się za bardzo. Zbyt długo tu pracował, żeby cokolwiek go zaciekawiło, lub zainteresowało.
Monotonia.
Dochodząc do biura kapitana, ujrzał, że w środku poza pracodawcą, jest ktoś jeszcze. Osoba której nigdy wcześniej tu nie widział.
Ian zapukał, po chwili usłyszał zaproszenie do środka. Otworzył drzwi.
-Dzień dobry- powiedział, przyglądając się szefowi i nieznajomemu.
-Witaj Ian, usiądź, musimy porozmawiać-i nie czekając na nic, wskazał na siedzącą osobę -Ian, to jest aspirant Kot, od dziś będzie z tobą współpracował.
Atmosfera nieco się zmieniła, to się dało wyczuć.
-A co z Adamem, nic mu nie jest?- mimo iż Ian chciał zadać to pytanie, z drugiej strony jakby bał się odpowiedzi.
-Uspokój się, wczoraj złamał sobie nogę na lodowisku i musiał udać się na zwolnienie, a w związku z programem zacieśniania stosunków pomiędzy różnymi krajami, właśnie tobie został przydzielony nasz przyjaciel z Polski-.
Dzień zaczął się pięknie, nie ma co.

*****

Ku swemu zaskoczeniu, obcokrajowiec świetnie posługiwał się angielszczyzną, nawet lepiej niż niektórzy rodowici Amerykanie.
Musiał oprowadzić aspiranta po całym biurowcu, przy okazji zapoznając go z nowymi współpracownikami i otrzymując kilka teczek.
Pomimo tego, iż nie ruszali się poza budynek, Ian po skończonej pracy był strasznie wykończony.
Zaproponował nowemu partnerowi, żeby wybrał się z nim i kilkoma innymi policjantami do baru, co ten skwitował krótkim "prowadź".
Jak się okazało, Polak był wytrwałym graczem, ale zrezygnował w połowie zabawy, jak twierdził, nie chciał robić złego wrażenia w innym kraju już na starcie...

*****

Droga do domu wydawała się niezwykle trudna, czy to przez śnieg, czy przez procenty za kołnierzem. Ku swojej uldze do domu doszedł bez większego szwanku, choć kilka razy upadł, podpierając się ścian i murów.
Nie chcąc zwracać uwagi sąsiadów o tak później porze, szedł po schodach powoli i w całkowitych ciemnościach.
Nie mógł zgarnąć złych opinii, gdyż wraz z Anne starali się o adopcje, było to ich wspólne marzenie, mieć małe, rozbrykane, wesołe dziecko, które uzupełniałoby brakującą lukę w ich wspaniałym życiu.
W końcu dotarł na trzecie piętro, grzebiąc w kieszeni, podszedł chwiejnym krokiem pod drzwi. Zanim wsadził klucz, zobaczył że wcale nie musi go użyć.
Zamek był niemal wyrwany, ale nie wiedział czy to prawda, czy może zbytnio się upił. Na wszelki wypadek wyciągnął i odbezpieczył pistolet. W jednej chwili niemal wytrzeźwiał, położył dłoń na klamce i lekko pchnął przed siebie...
 
Rainrir jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-01-2009, 20:29   #3
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Dźwięk budzika. Znów jutro. Ian wstał powoli, przecierając oczy i próbował się przez chwilę rozbudzić. Wiedząc, że nie da to żadnych rezultatów, wstał i poszedł do kuchni.
Druga szafka po lewej, kawa. Ekspres szumi. Skierował swe kroki w kierunku łazienki, żeby wziąć poranny prysznic, ogolić się, i to, co uważał za priorytet, odlać się. Po 10 minutach był już świeży, choć nadal powieki się do siebie kleiły. Wrócił do kuchni. Nalał sobie kawy. Jeden łyk.

-Cholerne...cholerstwo - skomentował, patrząc na wstrętny, czarny płyn.Z jednej strony, głupia używka, z drugiej, niezbędne paliwo. Podobno kawa jest zdrowa. Znowu.
-Za tydzień ci cholerni naukowcy okrzykną frytki zdrowymi...-Wymamrotał idąc do szafy, otworzył ją i wyjął pierwsze lepsze spodnie i koszulę. Ubierając się, czół monotonię, która dopadała go każdego ranka, każdego popołudnia, każdego wieczoru. Tuż przed wyjściem udał się do sypialni, by ucałować Ann. Piękna, mądra kobieta, a tyle cierpiała.
W głębi serca nienawidził swojej roboty, lecz wiedział, że dostarcza ona środki niezbędne do życia w dzisiejszych czasach. Pieniądze, syf narodów...
*****

W biurze znalazł się przed czasem, rekordowo o 6:30, miał pół godziny dla siebie. Poukładał akta, pobuszował po internecie, jak to zwykle robił w czasie wolnym od papierkowej roboty.
Spojrzał na zegarek. Za pięć siódma. Rozsiadł się wygodniej w fotelu, za chwile do gabinetu wpadnie jego partner, Adam, jak zwykle zdyszany.


Pomieszczenie, które razem dzielili do luksusowych nie należało, choć trzeba to było przyznać, dwa biurka, kilka metalowych szaf, a miejsca im nie brakowało. Nawet mieli jakieś drzewko stojące w kącie. Ian nie wiedział, jaki to gatunek, ale przynajmniej urozmaicało szare wnętrze pomieszczenia. Zadzwonił telefon, szef wzywa.


Ich przełożony, kapitan Ryan, był starszym mężczyzną, mimo to, emanowała od niego energia, napawająca zaufaniem, jak i szacunkiem. Idąc do gabinetu szefa, Ian nie rozglądał się za bardzo. Zbyt długo tu pracował, żeby cokolwiek go zaciekawiło, lub zainteresowało.


Monotonia.


Dochodząc do biura kapitana, ujrzał, że w środku poza pracodawcą, jest ktoś jeszcze. Osoba, której nigdy wcześniej tu nie widział. Ian zapukał, po chwili usłyszał zaproszenie do środka. Otworzył drzwi.
-Dzień dobry- powiedział, przyglądając się szefowi i nieznajomemu.
-Witaj Ian, usiądź, musimy porozmawiać-i nie czekając na nic, wskazał na siedzącą osobę -Ian, to jest aspirant Kot, od dziś będzie z tobą współpracował.


Atmosfera nieco się zmieniła, to się dało wyczuć.
-A co z Adamem, nic mu nie jest?- Mimo iż Ian chciał zadać to pytanie, z drugiej strony jakby bał się odpowiedzi.
-Uspokój się, wczoraj złamał sobie nogę na lodowisku i musiał udać się na zwolnienie, a w związku z programem zacieśniania stosunków pomiędzy różnymi krajami, właśnie tobie został przydzielony nasz przyjaciel z Polski. - Dzień zaczął się pięknie, nie ma, co.
*****

Ku swemu zaskoczeniu, obcokrajowiec świetnie posługiwał się angielszczyzną, nawet lepiej niż niektórzy rodowici Amerykanie. Musiał oprowadzić aspiranta po całym biurowcu, przy okazji zapoznając go z nowymi współpracownikami, dostał przy tej okazji kilka nowych teczek ze sprawami do przejrzenia. Pomimo tego, iż nie ruszali się poza budynek, Ian po skończonej pracy był strasznie wykończony. Zaproponował nowemu partnerowi, żeby wybrał się z nim i kilkoma innymi policjantami do baru, co ten skwitował krótkim "
prowadź".
Jak się okazało, Polak był wytrwałym graczem, ale zrezygnował w połowie zabawy, jak twierdził, nie chciał robić złego wrażenia w innym kraju już na starcie... po skończonej pracy był strasznie wykończony. Zaproponował nowemu partnerowi, żeby wybrał się z nim i kilkoma innymi policjantami do baru, co ten skwitował krótkim "
*****

Droga do domu wydawała się niezwykle trudna, czy to przez śnieg, czy przez procenty za kołnierzem. Ku swojej uldze do domu doszedł bez większego szwanku, choć kilka razy upadł, podpierając się ścian i murów. Nie chcąc zwracać uwagi sąsiadów o tak później porze, szedł po schodach powoli i w całkowitych ciemnościach.


Nie mógł zgarnąć złych opinii, gdyż wraz z Anne starali się o adopcje, było to ich wspólne marzenie, mieć małe, rozbrykane, wesołe dziecko, które uzupełniałoby brakującą lukę w ich wspaniałym życiu.


W końcu dotarł na trzecie piętro, grzebiąc w kieszeni, podszedł chwiejnym krokiem pod drzwi. Zanim wsadził klucz, zobaczył, że wcale nie musi go użyć. Zamek był niemal wyrwany, ale nie wiedział czy to prawda, czy może zbytnio się upił. Na wszelki wypadek wyciągnął i odbezpieczył pistolet. W jednej chwili niemal wytrzeźwiał, położył dłoń na klamce i lekko pchnął przed siebie...


*****

Tekst poprawiony, przecinków nawet nie chciało mi się zaznaczać na niebiesko,a przyznam, że nie było ich dużo. Tekst w zasadzie poprawny, tylko chyba w jednym miejscu wymagał przeredagowania.

Największe zastrzeżenia miałbym do formatowania tekstu. Porównaj oba teksty, starałem się go tak poprawić by był bardziej czytelny. To chyba tyle uwag, no i retrospekcja, oprowadzanie polskiego policjanta na stażu zagranicznym, nie jest chyba powodem by urżnąć się z rozpaczy?:/. O gustach sie nie dyskutuje jednak.

Czekam na post z twoim komentarzem, potem wrzucam następne ćwiczenie.

Pozdrawiam Your Jedi Master merill.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-01-2009, 23:27   #4
 
Rainrir's Avatar
 
Reputacja: 1 Rainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputację
Oj, po prostu wątku z jakimś żalem nie doczytałem dokładnie, a śmierci kogoś-tam nie chciałem kopiować od Eraviera, zwolnienie z pracy lub jakieś odsunięcie miejsca mieć nie powinno, w końcu narąbany bohater wracał z odznaką i bronią. Może po prostu podczas picia się zasmucił?
Cieszę się że tylko jedna omyłka stylistyczna, natomiast starałem się z tym formatem wypowiedzi, ale jak widać, nie udało się, przedobrzyłem, choć dla mnie jest super
Czekam na dalszą część lekcji.
 
Rainrir jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-02-2009, 02:00   #5
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Drzwi od mieszkania uchyliły się bez problemu, niemal bezszelestnie. We wnętrzu panował półmrok. Mężczyzna pochylony delikatnie, cicho stąpał na ugiętych w kolanach, nogach. Broń trzymał w pogotowiu, lecz nisko pochyloną, w razie, czego mógł każdej chwili jej użyć.

Minął niski stolik stojący w przedpokoju, który zawsze zawadzał. Teraz leżał przewróconym do góry nogami na środku przejścia, a wszystkie leżące na nim rzeczy walały się wokół.

Serce zaczęło mocniej mu bić… Zaczął się zastanawiać, – „Co tu się stało do cholery?!” Ruszył szybciej w stronę ich małżeńskiej sypialni. Przez głowę przechodziły mi najczarniejsze myśli. W pośpiechu zahaczył o wieszak na porcelanową wazę stojącą na półce, przy ścianie. Huk tłuczonego naczynia rozległ się w całym domu.

Za ścianą usłyszał zduszony krzyk. Serce na moment przystanęłoby pochwali uderzyć ze zdwojoną siłą, wyrzucając do krwiobiegu potężną dawkę adrenaliny i noradrenaliny.

Jego żona…!!! „Zabiję Cię skurwielu, jeśli zrobisz jej krzywdę” – pomyślał, choć paradoksalnie nie wiedział, kim są i ilu jest włamywaczy.

*****


Pchnął drzwi od pokoju sypialnego i odczekał chwilę, aż otworzą się na całą szerokość. Ułamek sekundy później był już w środku. Bystre, wyćwiczone oko policjanta z wydziału zabójstw, szybko zlokalizowało cel.

Wysoki mężczyzna w kominiarce na twarzy, trzymał w żelaznym uścisku jego żonę. Kobieta na próżno próbowała się wyrywać, mocarna dłoń, w czarnej skórzanej rękawiczce, zaciskała się na jej ustach, a silne ramię napastnika przytrzymywało ją skutecznie.

Z wąskiej szpary w kominiarce, rozległ się głos:

- Rzuć broń, albo odstrzelę jej łeb!!! Już!!!









***********


Witam Rainrir na lekcji drugiej. Jak widać życie nie oszczędza naszego bohatera. Tym razem, głównym zadaniem twoim będzie opisać uczucia jakie targają policjantem. Czy to strach,obawa, przerażenie? Za równo podczas przedzierania się przez zdemolowany dom, jaki i wtedy gdy patrzy na swoją żonę, która lada chwila może zginąć. To na pewno musi być wstrząsające i twoim zadaniem jest to opisać.



Pozdrawiam merill


PS. Jak zwykle czekam 10 dni na twoją odpowiedź.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-02-2009, 00:19   #6
 
Rainrir's Avatar
 
Reputacja: 1 Rainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputację
Serce biło mu coraz szybciej, w uszach słyszał tylko szum.
Uchylił powoli drzwi, pistolet trzymał odbezpieczony, próbując dostrzec cokolwiek w pierwszym pomieszczeniu, wokoło panował półmrok, ciemność przebijały jedynie światła latarni na ulicy, przechodzące przez spuszczone rolety, oraz leżący na ziemi budzik.

2:24

Stąpał ostrożnie, nie chciał nikogo zaalarmować swoją obecnością, o ile ktoś tu jeszcze był. Zobaczył kawałki szkła porozrzucane wszędzie, w koło leżało kilka ramek ze zdjęciami. W szczególności przeraziło go jedno z nich, przedstawiające Iana z żoną, rozdarte dokładnie w połowie.

Sypialnia, tam muszę szukać- spojrzał w tym kierunku. Jego wewnętrzny głos mówił mu, żeby tak skierować kroki. Adrenalina jeszcze bardziej uderzyła, zmysły się wyostrzyły, lecz przez przypadek strącił wazę, okropny prezent od teściowej. Jak widać, był pechowym podarunkiem.

Krzyk Ann, bieg, kopniak w drzwi, broń przed siebie. Przerażenie.
W tym momencie zrozumiał, w jak strasznej sytuacji jest jego żona.
Bandyta trzymał szarpiącą się kobietę, do głowy przystawiając jej pistolet.
Jaka powinna być teraz jego reakcja, jak ma uratować drugą połówkę, kim jest ten gość. Na te pytania odpowiedzi nie znał, lecz wiedział jedno.
Musi szybko zareagować.
 
Rainrir jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172