Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Warsztaty Pisarskie Last Inn
Zarejestruj się Użytkownicy

Warsztaty Pisarskie Last Inn Jeśli chcesz udoskonalić swój warsztat pisarski lub wiesz, że możesz pomóc w tym innym, zapraszamy do naszej forumowej szkoły pisania! Znajdziesz tu ćwiczenia, porady, dyskusje i wiele innych ciekawostek dotyczących języka polskiego.


Zamknięty Temat
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-08-2009, 16:35   #11
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Zarówno grube ubranie jak i żar bijący z kominka nie pomagały, było mu zimno. Od wielu dni. Z ubrania zrezygnował kilka dni temu, przyciągało zbyt wiele uwagi. Nie pomogło, choć ku jego zdziwieniu wciąż mu było tak samo zimno. Chociaż mógł siedzieć przy dającym światło w ciemnej izbie tawerny kominku. To minimalnie pomagało.
I alkohol. Właściciel właśnie przyniósł mu butelkę wódki. Krótkim gestem odprawił człowieka z chciwym wyrazem twarzy. Yajwin nie dziwił się jego chytrości. Biorąc pod uwagę opłakany stan jego lokalu i jego chudość, łatwo było wywnioskować stan jego sakiewki.
Choć to mogły być tylko pozory. Tawerna była zapełniona ludźmi, pijący na umór marynarze wypełniali pomieszczenie swą obecnością jak i pijackim śpiewem. Także specjalnie dla zmęczonych długim rejsem mężczyzn znajdowało się tam wiele kobiet świadczących swe usługi. Pytaniem było czy pracowały na własny rachunek czy dla właściciela.
Z drugiej strony port był otwarty tylko przez krótki okres gdy nie było sztormów.


Człowiek rozejrzał się po zebranych, choć już wiedział, że nic tu po nim. Od dawna chodził po tawernach, targach, karczmach w poszukiwaniu kogoś kto sprawi, że magiczna krew w jego żyłach ociepli się. Nawet odwiedził uniwersytet pytając o magów, profesorowie wyśmiali go i kazali przepędzić kijami. Ciągle bezskutecznie szukał, ciągle czuł tylko przenikający ciało chłód.
Wilk twierdził, że się przyzwyczai. Miał po części rację, po wyjściu z lasu myślał, że zamarznie. Teraz czuł tylko bardzo nieprzyjemny chłód. Oczywiście Wolanta, lub jak sam siebie nazywał czarodzieja Wolanata, tu nie było. Straże wpuszczą obdartusa z lasu ale wilka już nie. Z tego co pamiętał wiekowy magik walczył z starcem, lecz ten zamiast go zabić uczynił z niego swego sługę, za karę zamienił w zwierzę. Wilk nie chciał powiedzieć nic więcej.


Napił się, ciepło na chwilę rozlało się po jego ciele. Przygotował się na ból, jego mistrz nie pochwalał tego typu zachowań i karał je surowo. Nic się nie wydarzyło, mógł pić dalej, rozkoszować się chwilami ciepła. Choć wiele pań chciało mu zapewnić ciepło, ufał butelce, miał pewność, że zadziała. Pił dalej.


Magia, szalony czarnoksiężnik szukanie obdarzonego odeszło, było przykryte alkoholowym upojeniem. Los patrzącego tępo w stół człowieka odmienił się lekko.


-Naprawdę chcesz do niej iść?
-No mówię, syn mi się urodził wróżbę tradycja nakazuje przeprowadzić.
-Głupie prostaki w zabobon wierzące.-Powiedział głos innych od pozostałych dwóch. Po czym wstał dając Yajwinowi znać gdzie odbywa się rozmowa.
-A idź. Jak mówiłem to tradycja. Oczywiście nie wierzę w te wszystkie czary. Ale tradycja to tradycja.
-Ale do niej? Stara była dobra, ona pasowała do zawodu widać po niej miała doświadczenie. Jak zmarła to tej młodej nie wierzę, za młoda na wiedźmę i na wiedźmę nie wygląda.
-Może tak może nie. Tak czy siak piwo mi się skończyło a nie mam nic przy sobie idę. Najwyżej w drodze do domu pogadamy.
Obaj wstali, otępiony alkoholem umysł nie mógł poderwać szukającego. Pustym wzrokiem patrzył jak wychodzili.
To jest to!-Usłyszał w myślach skrzeczący głos starca.-Ona może oddać życie w zamian za moje.
Nagle wytrzeźwiał i tak samo szybko przyszedł kac.
Ale, ale ja nie wiem gdzie iść, to przecież kobieta, ja nie mogę, nie chcę!
Chcesz i zrobisz to, nie muszę przypominać ci o konsekwencjach.
Czuł lekki ból, który z każdą chwilą stawał się mocniejszy.
Tak mistrzu zrobię to.
Dobrze, nie wszystko stracone, idź do oberżysty. Może on wie.
Ból zniknął, podszedł do lady.
-O kim rozmawiała tamta dwójka przy stoliku?
-O kobiecie.- Odpowiedział obojętnie.
-To wiem. Szukam jej.
-To nie jest kobieta jakiej szukasz, te tutaj z pewnością lepiej ci pomogą.- Właściciel szpetnie uśmiechnął się.
-Potrzebuje jej porady.
-Aaaa, to zmienia postać rzeczy. Jak cenna jest ta porada.- W teatralny sposób zajął się czyszczeniem brudnej szklanki. Na pewno nie zależało mu na czystości wszystkie pozostałe byłu brudne.
Kilka monet wylądowało na ladzie. Barman szybkim ruchem schował je.
-Za miastem. Nie daleko, tuż za południową bramą. Dom na skraju lasu. Tylko tyle wiem. Nocą bramy są zamknięte, nie przepłyniesz bo zamarzniesz, z twoim sprzętem utoniesz. Chcesz pokój?
Odmów.-Odezwał się starzec.
-Nie, poradzę sobie.
-Jak tam chcesz.
Powiedział do pleców Yajwina.
Jak mam wyjść z miasta?
Spytał starca, lecz ten milczał. Ruszył w kierunku południowej bramy, idąc w ciemności między zaniedbanymi budynkami. Spojrzał na niebo, do otwarcia bram jeszcze dużo czasu, zaś starzec nie będzie czekał, a on sam zrobi wszystko by go nie zdenerwować.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 13-08-2009, 01:03   #12
 
Mono's Avatar
 
Reputacja: 1 Mono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwu
Marina zajmowała się właśnie zwykłymi dla siebie, o tej porze, zajęciami, czyli wrzeniem eliksirów. Cała wioska i okolica do niej przychodziła w potrzebie, a czasem nawet wędrowcy z bardzo daleka, bo: a to ktoś się przeziębił, a to opętania zaznał, a to jeszcze jakie inne licho go przywiodło… i choć metod na zażegnanie problemu było kilka (z czego na pewno przynajmniej dwie-trzy naprawdę dobre), to Ona zawsze zalecała napój o magicznej lub leczniczej mocy. Było to spowodowane prostotą porządzenia takiego specyfiku i łatwością podania – toć wystarczyło go uwarzyć z dostępnych wszystkim składników (choć oko Wąpierza czy pazur grygienta to raczej rzadkie ingredienty) i wypić. W swojej dotychczasowej „karierze” musiała tylko trzy razy używać gołej, namacalnej magii, której zresztą nie lubiła używać, i jednym z nich był przypadek, gdy wkroczyła na terytorium skalnego trolla w poszukiwaniu składników do napojów. Jak skończył się ten pojedynek łatwo zgadnąć – ona pracuję dalej - choć była bardzo wyczerpana po batalii.

Od kilku dni Marina miała przeczucie, bardzo złe przeczucie. Pierw myślała, że to tylko wrażenie, które pozostało po którymś z pacjentów. Starała się medytować, by wyciszyć owe niepokojące uczucie, gdy jednak to nie pomogło sięgnęła po radę swojej matki… matki w postaci ducha przyzywanego do spreparowanej, wysuszonej głowy.



Matka nigdy nie była zbyt rozmowna, tak też było i tym razem: „Uciekaj, uciekaj jak najdalej i chroń siebie i nasze szamańskie dziedzictwo”. Marina posłuszna woli uśmierconych postanowiła jak najszybciej uciekać, wedle rady, jak najdalej zabierając tylko najpotrzebniejszy dobytek. Ruszyła niezwłocznie, bo przecież duchy przodków nigdy się nie mylą.

Gdy Yajwin, wydostawszy się z miasta szedł w stronę wieszczki, był z powrotem w nienajlepszym humorze. Nie zmieniło się jego odczuwanie zimna we krwi, a to mogło oznaczać, że albo ona nie ma mocy, albo nie odpowiada ona staruszkowi lub tez nie ma samej widzącej. Każda z tych opcji skazywała Tropiciela na dalszą, nie do końca pożądaną, współpracę ze swoim oprawcą, z czego nie był szczególnie zadowolony. Postanowił jednak sprawdzić chatkę i jej właścicielkę dla pewności.
 
Mono jest offline  
Stary 16-08-2009, 00:07   #13
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Prosta sukienka coraz mniej przypominała odzienie. Szorstkie trawy boleśnie smagały odsłonięte kostki, mięśnie powoli poddawały się bólowi. Jednak była człowiekiem, nie dzikim stworzeniem miała swoją wolę. Zignorowała ból.
Musiała biec. Bieg i szybkość oznaczały życie. Ktoś ją ścigał i wiedziała, że to profesjonalista.
Znajdzie ją, wytropi ją. Chyba, że nie zostawi śladów i będzie szybka.
Zabrała tylko to co konieczne i nie zwraca uwagi. Głowa matki została, ukryła ją na jednej z belek pod stropem.
Użyła magii by zacierać ślady. Bała się zawsze kiedy sięgała po siłę, której nie pojmowała, jednak musiała.
Przysłonięte mrokiem nocy drzewa kolejno znikały za nią gdy biegła w szaleńczym tempie. Była tak szybka jak tylko umiała. Czuła, że nie dość szybka. Ktoś ją tropił i zbliżał się.


Wycie samotnego wilka zakłóciło ciszę nocy. Futrzana bestia przeskoczyła tuż obok dziewczyny. Wilk zatrzymał się na ścieżce przed nią. Obnażył kły, warczał, patrzył na nią przenikliwym wzrokiem, stworzenia całkowicie inteligentnego. Wydawał się szyderczo uśmiechać.


-Uważaj na niego!
Usłyszała za sobą głos. Zdecydowany, niemal przyjazny, ludzki.
Cień człowieka z mieczem w ręku przebiegł obok niej blokując drogę bestii.
-Schowaj się za mną.
Patrzył na przeciwnika. Postawa, zdradzała biegłość w walce. Miecz trzymał wymierzony w wilka.
-Stój tuż za mną.
Usłuchała. Wilk nie był przeciwnikiem dla niej, miała moc. Moc była prawdziwym wrogiem. Prawdopodobnie lepiej byłoby dla niej siłować się z wilkiem niż użyć daru, wilk może tylko zabić magia... Matka nie wiedziała co może zrobić, przekonała się, ostatnia wiedza w jej życiu. Dlatego chętnie przystała na propozycję wojownika.
Chronił ją, przez chwilę nie była sama.
Kończ tą sztukę, łap ją!
Zamarła. Słyszała głos z pustki. Czuła odrobinę uczuć nieznajomego, wahał się.
Tak, mistrzu.
Błyskawicznie wykonał obrót. Pewnie złapał ją i cisnął na ziemię. Leżała przyciśnięta twarzą do ziemi. Wykręcał jej ręce, czuła jak szorstki powróz powoli zaciska się dookoła jej rąk.
Bardzo dobrze Yajwinie.
Usłyszała głos dokładnie wtedy gdy wilk zawył.
-Zamknij pysk, Wolancie.
Pełen złości powiedział przez zęby do wilka.
Mój przyjacielu to pozbawione kultury, odnosić się do mojego przejściowego stanu, którego nie cierpię. Mam pysk, to fakt. Lecz wciąż uważam się za człowieka.
-Człowieka. Ja uważam ciebie, mistrza i mnie za psa.
Odburknął zaciskając więzy na rękach. To była ostatnia szansa. Wiele wysiłku kosztowało ją odpowiednie ułożenie dłoni, roniąc łzy wyszeptała słowa. Sznur pękł. Yajwinem cisnęło w powietrze jak szmacianą lalką.
Łap ją!
Wilk wył biegnąc do człowieka.
Użyj magii!
-Nie mam dość sił. Nie mogę, mistrz mówił. - Powiedział z trudem łapiąc oddech, podnosząc się z kolan.
Ja mam moc, wiedzę, ty ręce i słowa. Otwórz umysł!
Nie miał sił stawiać oporu. Jedną ręką dotknął Wolanta, stał się przewodnikiem. Wskazał uciekającą dziewczynę wypowiedział napływające do umysłu słowa. Nie było świateł, iskier, huku. Zatrzymała się, nie mogła drgnąć.
Zaklęcie krępowało bardziej niż lina.
To zły urok.
Przemknęło przez myśl. Potrafiła sobie z nim poradzić, robiła to przez większość swego krótkiego życia. Wątpiła czy którykolwiek był prawdziwy, lecz wiedza była. Odwróciła go skierowała do źródła. Była wolna, uciekała w ciemność.


Yjawin nie mógł się ruszyć, Wolant też, nie było między nimi więzi, nie mógł czarować. Cieszył się, śmiałby się gdyby mógł. Jego towarzysz stwierdził, że urok sam minie po jakimś czasie. Miał nadzieje, że do tego czasu dziewczyna będzie daleko poza ich zasięgiem. Ostatnią rzeczą jaką chciał zrobić było zaprowadzenie jej do mistrza. Nie mógł się mu sprzeciwić, gdy tylko więzy puszczą będzie jej szukać z całych sił. Jednak nawet potężny czarnoksiężnik nie mógł mu zakazać radości z niewykonania zadania.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 21-08-2009, 23:15   #14
 
Mono's Avatar
 
Reputacja: 1 Mono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwu
Marina rzuciła się do ucieczki. Wiedziała, że zaklęcie potrwa na tyle długo, aby zdążyła uciec wystarczająco daleko by normalny człowiek jej nie znalazł… ale to nie był zwykły człowiek, a do tego miał wilka – także niezwykłego...

Wszystko wskazywało na to, że za pogonią stoi ktoś z „wyższym stołkiem” i to nie byle jak wysokim! Jak tamta dwójka się do niej zbliżyła od razu poczuła otaczającą wszystko w około, prawie, że namacalną, jaźń. Tak i wyraźnie czuła jak oplata ona tą dwójkę jego popleczników. Przez myśl jej przeszło tylko: „Czy są jego zwolennikami z własnej woli by wzmocnić się, czy jednak byli więźniami?” – jej szamańskie przeczucie podpowiadało, że raczej to drugie. Jednak nie miała wolnego tuzina zbrojnych, którzy mogliby ich zatrzymać na tyle długo, aby mogła odprawić odpowiednie mantry by ich zwolnić, a dla niej jednej byli oni za silni, dużo za silni. Miała tylko jedno wyjście, przynajmniej do czasu, gdy będzie odpowiedni moment, tymczasem raczej nie zapowiadało się, że zgubi pościg… czuła ich obecność, więc prawdopodobne, że i oni Ją wyczuwali. Bała się ich, ale nie jak mała dziewczynka, która boi się, że ktoś jej zabierze cukierki, bała się o swoje życie i duszę, bo cóż innego mógł chcieć ktoś tak potężny jak ten, który owładną tamtą dwójką?! Co prawda mógł chcieć pomocy lub sekretu sztuki szamańskiej, która jest przekazywana w jej rodzinie od pokoleń i pilnie strzeżona, ale czemu w takim razie nie zapytał, czemu nie poprosił? Sekretu nie zdradziłaby nawet na szafocie, ale cała sytuacja byłaby bardziej czytelna - no cóż świat nie jest takim jakim byśmy chcieli żeby był!

Odbiegła daleko, ale wiedziała, że nie ucieknie im całkiem, nie dzisiejszej nocy – czar niedługo zacznie puszczać. Marina przystanęła, a w głowie wirowało jej tysiąc pytań: „kto za tym stoi?”, „czemu ona?”, „jak mnie znaleźli?”, „czego ode mnie chcą?”, „co zrobić?”. Musiała zrobić coś by zyskać przewagę, a może nawet wygrać tę konkretną bitwę? Tknęło ją - wiedziała, że To będzie szalenie ryzykowne, ale w zaistniałej sytuacji musiała zagrać swoją „kartą”, musiała użyć czegoś, czego oni nie znają – użyć szamańskiej magii. Stanęła twardo na nogach i złożyła dłonie we wzór, który byłby nie do powtórzenia dla zwykłego, niewprawionego człowieka i poczęła powoli, dokładnie wymawiać słowa:

„Duchu odwieczny coś niesplamiony krwią uleciał między rozlane gwiazd mrugnięcia, trzewia ziemi coście posokę szkarłatną naszych wspólnych wrogów piły z uwielbieniem, bracia i siostry, co nie zaznaliście podzięki i ulgi ni krzty - wzywam was materie mi bliskie byście posłusznie przybyły i córkę swą omietli opieką”.

Ziemia poczęła się trząść i rozstępować… przybył obrońca.



Marina zachwiała się na nogach i upadła na klęczki. Zmieniły jej się oczy teraz były wielkie, jakby nie mieszczące się o oczodołach, i głęboko czarne. Miała protektora, nad którym miała władzę, ale nie obliczyła chyba swych sił i straciła przytomność pozostawiając swoją jaźń panującą nad olbrzymim stworem...
 
Mono jest offline  
Stary 22-08-2009, 17:16   #15
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
- Jak to możesz ją wyczuć?Yajwin- zaskoczony zapytał Wolanta. – Rozumiem, że nie nosem.
Dosłownie przed chwilą zaklęcie, które krępowało ciała obydwóch przestało działać. Rozprostowali kości.
- Po prostu mogę i już. Tak samo jak ty czujesz zimno z daleka od magicznego lasu teraz ja czuje, że ona oddala się od nas. Wiec szybko ruszajmy za nią. – Warknął Wolant przez ich telepatyczny kontakt.
Yajwin przypomniał sobie o chłodzie. Właściwie nie był on już tak przeszywający jak wcześniej. Wojownik podejrzewał, że teraz centrum magii, do którego powinien kroczyć jest tajemnicza szamanka.
- Tak, ja chyba też wyczuwam ją. – Sapnął Yajwin trochę do siebie, trochę do Wolanta.
Po tych słowach pysk wilka wykrzywił się w przypominający zwątpienie grymas. Wojownik dostrzegł to.
- Napraw…
- Nie mamy na to czasu. Musimy znaleźć szamankę. – Przypomniał Wolant. Odwrócił się i zaczął oddalać się od Yajwina.
A tak. Znalezienie nowego ucznia dla zwariowanego starca na chwilę wyleciało mu z głowy. Ale widoku cudnej szamanki nie mógł zapomnieć. Dobrze pamiętał te rude, długie włosy, ładną twarz i piękną, białą sukienkę, pod którą zarysowywały się kobiece krągłości. Yajwin musiał ją znaleźć.
- A nie mógłbyś nas teleportować albo coś. – Krzyknął do coraz bardziej oddalającego się Wolanta.
- Nie bądź głupi…

Obaj przedzierali się przez zarośla. Szli teraz przez bardzo zapuszczone pole. Dużą odległość wojownik pokonał na grzbiecie swojego wilczego towarzysza. Teraz jednak Wolant zmęczył się. Yajwin szedł przodem i wydeptywał dróżkę przez bardzo wysoką pszenice, a wilk szedł za nim. Mężczyzna ledwie wyściubiał nos ponad zarośla i musiał stawać na palcach by dostrzec gdzie idą. Czasem pomagał sobie mieczem wycinając, co bardziej opierającego się roślinki.
- Poczułeś to? – Warknął Wolant.
- Tak, tak to chyba za tym polem. – Odpowiedział Yajwin.
Zwierze i człowiek poczuli gwałtowne ocieplenie. Do tej pory raczej ich krew była letnia, ale teraz zrobiła się gorąca.
- Pośpieszmy się, ale czy kiedy dojdziemy do źródła to nie wysadzi nam żył tak jak mówiłeś o zbliżaniu się do centrum lasu? – Zmartwił się Yajwin.
- Nie, wyczuwanie ludzi za pomocą magii działa inaczej. Kiedy będziemy blisko niej poczujemy się normalnie. Jak niemagicy.
Obaj przyśpieszyli kroku.

Yajwin biegł chcąc jak najszybciej wydostać się z pola. Ucieszył się, kiedy łodyga, którą właśnie, co obalił okazał się ostatnią. Jego oczom ukazały się drzewa – wkroczyli do lasu.
Auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!
Mężczyzna nie zauważył korzeni jednego z drzew i zahaczył o nie nogą. Padł jak długi, a nieco później został przygnieciony ciężarem wilczego cielska.
- Mógłbyś ze mnie zejść? – Wysapał Yajwin.
- Cokolwiek sobie życzysz. Wolant skoczył do przodu.
Wojownik podniósł się, poprawił ubranie i swoje dwa miecze. Pędem ruszył dalej w las.
- Chodź! Szamanka jest już niedaleko! – Krzyknął obracając się za siebie. Ale tam Wolanta nie było.
- Więc czemu jesteś taki wolny?Yajwin usłyszał kpiący głos wilka, który biegł przed nim. Zwierze było dużo szybsze i błyskawicznie oddaliło się od wojownika.
- Poczekaj…

Po kilku minutach obaj wpadli na zieloną polankę. Drzewa nie zasłaniały swoimi koronami nieba, ale i tak było już bardzo ciemno. Była noc, a księżyc w pełni świecił mocno i oświetlał środek polanki. Yajwin był bardzo zdyszany, Wolant nie.
- To cię oduczy panie Pędziwiatr. – Syknął wilk.
- Cicho!
- Wiedziałem, że nie umiesz przegrywać.
- Nie! Nie czujesz tego? Nie czujesz się normalnie?
Rzeczywiście. Kiedy adrenalina uszła z ciała wilka przestał odczuwać zimno czy ciepło. Czuł się normalnie.
- To tutaj. Ona musi tu gdzieś być. – Sapnął Yajwin. I z wyciągniętym mieczem zaczął wolną ręką przeczesywać trawę polanki. Wolant poszedł w przeciwną stronę.

Znalazł ją. Yajwin dostrzegł biel sukni przebijającą się przez trawę. Materiał trochę się uzielenił, ale i tak wyglądała pięknie. Wojownik przyglądał się kobiecie z zainteresowaniem. Z każdą chwilą chłonął jej urodę. Szturchnął ją lekko by ją obudzić, ale nie przestraszyć. To nie poskutkowało. Szturchnął mocniej, ale i to nie zrobiło na dziewczynie żadnego wrażenia.
Do tej pory Yajwin myślał, że śpi, ale teraz przeraził się nie na żarty.
- Wolant chodź tu znalazłem ją! – Krzyknął.
Chwilę później usłyszał dźwięk eksplozji. Jakby tysiące diabelskich gardeł podniosło wrzask. Szybko spojrzał.

Na drugim końcu polany kłębiła się chmura kurzu. Yajwin czym prędzej tam pobiegł. Nie mógł nic zobaczyć. Zanim chmurka rozwiała się poczuł wielki ból w prawym boku i po chwili szybował w powietrzu. Jego lot skończył się na koronie jednego z drzew. Gałęzie nieźle go pokiereszowały, a upadek z wysokości stłukł pupę. Jednak nie miał czasu na odpoczynek. Zerwał się na równe nogi. Kiedy wbiegł na polanę po raz drugi zobaczył potwora, który prawdopodobnie wysłał go w podróż. Wielki robal o dwóch wielkich i silnych łapskach z rzędem niebezpiecznie ostrych kłów w paszczy zamierzał się na Wolanta. Stali na środku polany i walczyli. Potwór stał cały czas w miejscu, zadając potężne ciosy łapami i co jakiś czas próbując dosięgnąć wilka swoją paszczą. Wolant natomiast był bardzo ruchliwy i nie dawał się trafić. Uniknął jednego z kłapnięć szczęką potwora i postanowił kontratakować.
Błyskawicznie doskoczył do jednej z łap robala, ugryzł ją i zaczął tarmosić jak to wilki. Bestia zaryczała ogłuszająco i złapała drugą łapą za ogon Wolanta. Ten zdążył tylko pisnąć zanim robal wyrzucił go swoim potężnym łapskiem w powietrze tak jak to zrobił z Yajwinem.
Właśnie wtedy osłupiały wojownik postanowił coś zrobić. Dobył obydwóch mieczy i podbiegł do bestii. Ta chciała podpełznąć do Wolanta leżącego gdzieś w trawie by go dobić, ale Yajwin nie pozwolił jej. Wbił jeden z mieczy w bok potwora, a ten zaryczał i doskoczył do wojownika. Yajwin nie zdążył wyszarpnąć miecz z ciała robala więc pozostał mu już tylko jeden. Jednak nie na długo. Bestia uderzyła łapą w rękę mężczyzny i ten upuścił miecz. Zanim zdołał go podnieść potwór natarł na niego głową. Yajwin przeleciał kilka metrów by spaść na trawę. Podniósł wzrok i zobaczył przerażającą paszczę robala nie więcej niż kilka centymetrów przed jego twarzą. Szatański twór już miał kłapnąć dziobem, gdy na polanie znowu rozległ się głos eksplozji. Miejsce, w którym leżał Wolant eksplodowało i zajęło się ogniem.

Z wielkiego ogniska wyszedł wilk. Jednak nie było to normalne zwierze. Całe płonęło, ale raczej ogień go nie palił, a był jego sprzymierzeńcem. Zwierze zebrało energię i wypluło z siebie małą kulę ognia. Potwór ryknął z furią, ale nie obroniło to go przed uderzeniem. Kreatura poleciała daleko od Yajwina. Następnie podmuch ognia z pyska przypieczętował zwycięstwo magów.
- Wolant co się z tobą stało? – Pomyślał mężczyzna z obawą i podziwem.
- W tej formie nazywaj mnie Woler.


Woler
 

Ostatnio edytowane przez Lotar : 22-08-2009 o 17:33.
Lotar jest offline  
Stary 26-08-2009, 20:44   #16
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
- Woler? – zapytał lekko zmieszany Yajwin. – Kpisz sobie, czy jak? Zaraz zmienisz się w chomika i będę musiał cię nazywać Przytulasek?
- Bardzo śmieszne. – skomentował Woler. – Musimy dostarczyć tę dziewczynę do mojego mistrza.

Dzięki ogniowi bijącemu z nowej postaci wilka Yajwin mógł lepiej podziwiać kobietę w pełnej okazałości – jej twarz, jej włosy i kształty ciała doskonale widoczne przez tkaninę sukni. To co go niepokoiło to fakt, iż była cała spocona.

Dotknął jej czoła – miała również gorączkę.
- Wolant – zaczął, lecz wilk mu przerwał.
- Mówiłem, że jestem teraz Woler. W o l e r. Tak trudno zapamiętać?
- Daj spokój. Ona ma gorączkę i jest cała spocona. Nie podoba mi się to.
Woler podszedł, po czym przyjrzał się dziewczynie a następnie ją obwąchał.
- W najgorszym wypadku jest chora. Mistrz przecież mówił, że z chorobą sobie poradzi.
- Tak, ale…

Niestety nikt się nigdy nie dowiedział miało nastąpić po „ale”, ponieważ dziewczyna nagle się obudziła z głośnym westchnięciem.
Jej ciało zaczęło emanować białe światło, przez co polana stała się jeszcze jaśniejsza. Ponadto Yajwinowi zaczęło być gorąco.
- WolantWoler. – poprawił się tropiciel. – Co się tu dzieje? Czemu nagle zaczynam czuć magię jak w lesie?
- Ja… nie mam pojęcia. – wymamrotał wilk.

W tym czasie dziewczyna już siedziała wpatrując się w nich pustymi oczami, które świeciły mocniej niż reszta ciała. Przez cały ten blask trudno było na niej skupić wzrok, jednak udało im się dostrzec, że podnosi rękę…

- Padnij! – krzyknął Yajwin i odskoczył na bok. Chwilę potem z palca dziewczyny wystrzelił biały, oślepiający promień. Nie trafiwszy tropiciela, światło popłynęło jeszcze kilka metrów i uderzyło w drzewo. Dało się słyszeć trzask i jęk pękającego drewna, kiedy potężny dąb się przewracał.
Woler, wciąż stojący obok kobiety, nie miał zamiaru pozostać dłużny. Wziął coś, co wyglądało na głęboki oddech i najzwyczajniej w świecie zionął w dziewczynę ogniem. Tropiciel właściwie nie widział już dziewczyny, tylko niesamowicie jasny, biały punkt na polanie.

Przez chwilę płomienie zdawały się trafiać kobietę, lecz już po chwili zaczęły się od niej najzwyczajniej odbijać, lecąc prosto w Yajwina. Tropiciel uskoczył znów. Tym razem jednak kosztowało go to utratę równowagi i przez moment widział jedynie trawę i małego żuczka energicznie uciekającego z jego pola widzenia.

- Ożesz kurwa! – usłyszał męski głos. Gdy podniósł głowę, ujrzał pół tuzina zbrojnych stojących obok zwalonego dębu, gapiących się w biały punkt. Mieli na sobie typowy rynsztunek strażników miejskich, z halabardami i miejscowym herbem na piersi włącznie. Tropiciel przez chwilę zastanawiał co ich tu zwabiło: białe światło, czy zwalający się dąb. – Co to ma znaczyć?! Co to za światło? Kto zwalił to drzewo?! I co to za ogniste plugastwo?!

Yajwin odwrócił się, by zobaczyć co z Wolerem. Wilk, o ile można go jeszcze tak określić, radził sobie całkiem nieźle, choć polegało to głównie na unikaniu licznych białych promieni. Na przekór wszystkiemu, tropiciel uśmiechnął się.
- To, drodzy panowie. – powiedział do zbrojnych. – Jest zabobon.
 
Gettor jest offline  
Stary 28-08-2009, 09:35   #17
 
Prabar_Hellimin's Avatar
 
Reputacja: 1 Prabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znany
Te słowa odbiły się echem w głowie Wolera. Pewnym było, że strażnicy będą zamierzali aresztować dziewczynę. Równie pewne było, że dużo prostsze będzie schwytanie „płonącego plugastwa”.

Strażnicy nie mieli więcej pytań. Ominęli Yajwina i pobiegli w stronę walczących 'potworów'.

Marina, zorientowawszy się w sytuacji, wymierzyła potężny promień w stronę biegnącego oddziału straży. Żołnierze zostali rozrzuceni po całej polanie. Woler wykorzystał okazję i rzucił się na dziewczynę, powalając ją tym samym na ziemię. Marina próbowała się wyrwać, ale Yajwin doskoczył do nich i ją ogłuszył.

-Co teraz, Woler?
-Jak to co? Mamy ją, to teraz ją zaprowadzimy do starca.


Yajwin skrępował dziewczynę i niosąc ją na plecach czym prędzej oddalił się od powoli zbierającego siły oddziału straży.

***

Szli w stronę przeklętego lasu i nie zatrzymywali się. Dopiero wieczorem rozbili obóz.

-Oddamy starcowi dziewczynę i co potem? - spytał Yajwin
-Nie rozumiem.
-Odzyskam wolność? Mówił prawdę, że mnie uwolni?
-Skąd ja mogę o tym wiedzieć? To ty się z nim umawiałeś.
-Ha! Umawiałeś to za dużo powiedziane...
-Cii!!!
-Co się stało?
-Dziewczyna się budzi


Yajwin przymierzył się by ponownie ją ogłuszyć, ale Woler go powstrzymał:
-Daj spokój! Ma skrępowane ręce, nie może czarować. Chyba że potrafi ogniskować manę nogami, w co wątpię.
-Co się stało? Gdzie...
- dziewczyna oprzytomniała i zaczęła się miotać. Próbowała się oswobodzić z więzów, ale na próżno.
 
__________________
Zasadniczo chciałbym przeprosić za tę manierę, jeśli kogoś ona razi w oczy... ;P
Prabar_Hellimin jest offline  
Stary 05-09-2009, 18:16   #18
 
Mono's Avatar
 
Reputacja: 1 Mono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwu
Marina była skołowana. Starała się skupić wzrok. Od przebudzenia widziała jakieś sześć płonących szczeniaków (jakże milutkich) i czterech… a nie pięciu i pół postawnych gachów. Zbiła ją z tropu ta połówka, ale właśnie dzięki temu zrozumiała, iż coś jest nie tak. Po następnych około piętnastu minutach milczenia (i wmawiania sobie, że przecież pół człowieka nijak się nie kalkuluje i nie ma sensu) doszła do siebie na tyle, by zapytać:

- Co łaskawi panowie mają zamiar ze mną zrobić? – po dłuższej chwili odpowiedziały dwa, a nie jak było wcześniej cztery płonące wilki.
- Idziesz z nami do naszego Pana, on zdecyduje.
- Czemu to robicie? Wypuście mnie! – Yajwin skierował na nią swój wzrok i lekko się przysunął, aby mieć jej krągłości bliżej siebie.
- Nie możemy, kara byłaby gorsza od śmierci.

Szamanka słysząc tą odpowiedz stwierdziła najwyraźniej, iż jej to wystarczy i poczęła wyrzucać z siebie wszystko, co leżało jej na żołądku… i to dosłownie. Pomiędzy wymiotami słyszała jedynie śmiechy i nie do końca usłyszane zdania rozmowy oprawców: „co zrobimy?... może nas zabije? … obdaruje? Musimy! Nie możemy… wolę śmierć…niema takiej siły…”.
Gdy skończyła wymiotować jedyne, czego pragnęła to sen.

Obudziła się długo przed świtaniem. Była skrępowana i kręciło jej się z głowie. Podniosła głowę i odgarnęła zlepione wymiocinami włosy ruchem głowy. Musiała coś zrobić, bo nie sądziła, że czeka ją coś miłego u „Pana” tych dwoje tutaj. Na szczęście usuwanie uroków, wpływów, klątw i podszeptów nie wymagało użycia magii inwazyjnej… wystarczyła silna wola, skupiona do granic możliwości i ciągłe powtarzanie mantry – a kto był w tym lepszy niż szkolona od dziecka szamanka? Miała małe szanse, bo nie czuła się obecnie najlepiej, ale lepsze to niż nic, a poza tym nawet jeden z nich wyzwolony spod władzy mógłby jej się jakoś przydać…
 
Mono jest offline  
Stary 06-09-2009, 15:33   #19
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Dość, dłużej nie dam rady jej nieść.
Yajwin położył szamankę na ziemi.
-Upoluj coś do jedzenia, ja rozpalę ogień.
-Po co ci ogień.
-Jak widzisz nie jestem wilkiem, ani jak byłeś płonącym wilkiem. Więc nie jem surowego mięsa i nie mam futra. A w nocy jest zimno, jestem głodny i zmęczony! Nie to co ona. Niosę ją przez całe dnie, i nic nie je tylko mruczy pod nosem.

Wolant oddalał się mając dość narzekania kompana.
-Ja przy niej nie śpię dziś! Mam dość tego mamrotania!
-Durny dziad.

Mruknął i zabrał się za robotę.

Wilk po uprzednim wymoszczeniu sobie miejsca zasnął tuż obok Marianny. To komplikowało jej plany, spodziewała się człowieka. Lecz mantra niemal aż do jej zakończenia nie określała kogo ma dotyczyć. Niemal, zmiana straży wydłużyła proces aż do nastania nocy. Powoli czuła jak rozwijają się kolejne nici zaklęcia wokół zwierzęcia. Nie znała się dobrze na tym co robiła, nie wiedziała jaka jest natura uroku, potrafiła go zdjąć i czuła, że jest on o wiele bardziej skomplikowany niż u człowieka. Co więcej Yjawin zdawał się nie być spętany zaklęciem, prawie cała moc była zamknięta gdzieś na jego ramionach.

Wysoko na niebie księżyc słabo prześwitywał przez grubą warstwę chmur oraz korony wiekowych drzew. Rytuał kończył się. Ostatnia nic pętająca Wolanta pękła.
Zwierze wydało cichy dźwięk, który powoli przeradzał się w stłumiony ludzki jęk. Sierść wypadała, kończyny łamały się i przyjmowały ludzkie kształty. Z czaszki wyrastały siwe włosy. W dzikich drgawkach wilk zamienił się w siwego staruszka.
-Jak tu zimno.-Zajęczał.- Ja... Ja... mówię.-Przyłożył dłonie do głowy, obmacywał swoją twarz.-Jestem człowiekiem.-Wyszeptał zdumiony.
-Wolant?- Szeptem spytała niepewna imienia dziewczyna.
-Wolant?-Zamyślił się- Tak, to chyba ja. Tak wiele czasu jako zwierze. Mało pamiętam, zimno mi.
Próbował wstać, upadł. Podszedł na czterech nogach do Yajwina jakgdyby wciąż był wilkiem i delikatnie zabrał jego koc. Wojownik mruknął coś przez sen i zamilkł.
-Ogień.
Ułożył kilka polan drewna na wygasłym palenisku i wskazał na nie. Zdziwiony spojrzał na swe ręce. Wysilił się bardziej, powtórzył czynność drewno zapłonęło. Usiadł przy dziewczynie.
-Jestem zmęczony, nic nie rozumiem kiedyś to było tak banalne. Powiedz mi dziewczynko co tu robimy. Wilk pamięta inaczej niż człowiek, ja pamiętam lecz ciężko mi to zrozumieć.
-Zostaliście zmuszeni by mnie dostarczyć do waszego mistrza, zdjęłam z ciebie jego urok.
Starzec zbladł, ręce mu się trzęsły.
-To nie był sen, to nie był sen.-Schował twarz w dłonie i kiwał się tam i z powrotem.-Wszyscy nie żyją, nie żyją, nie żyją.
-Kto?
-Nie żyją. Było nas sześciu, trzech mistrzów i trójka naszych uczniów.
-Mówił szeptem, wzrok miał nieobecny.-Mieliśmy zbadać pogłoski o czarowniku mieszkającym w lesie i położyć kres jego plugawym praktykom. W pewnym momencie rozdzieliliśmy się na chwilę i zgubiliśmy się. Ja i mój uczeń, chodziliśmy w kółko, las był przeklęty. Nadeszła noc i... i bestia wraz z nią.-Mówił ciszej Marianna ledwo mogła usłyszeć słowa.-Zaatakowała, kreatura stworzona z ciemności. Moje zaklęcie nie czyniły jej szkody, magiczne płomienie przelatywały przez nią jak powietrze. Przywołałem jasne światło by odstraszyć stwora ciemności. Słyszałem krzyk mojego ucznia, blask zaklęcia mnie oślepiał, umilkł. Szukałem go całą noc. Ranem trafiłem pod wieżę, spotkałem tam innych mistrzów samych. Znaleźliśmy dwa ciała, obdarte z skóry wiszące na linach, znaleźliśmy dalsze dwie puste liny, tworzyły kwadrat wokół wieży. Wtedy wyszedł z niej mój uczeń, nie. Czarownik w ciele mojego wychowanka. Bez wysiłku pokonał naszą trójkę i zabrał do wieży. Zabijał ich powoli, poddawał męką, obdarł ich żywcem z skóry i wchłonął ich siłę życiową i moc. Mnie oszczędził, dowiedział się o umiejętności z, której byłem dumny, zamiany w ognistego wilka i przemienił mnie w zwierze.
Ocknął się i spojrzał na szamankę.
-Musimy uciekać. Tobie zrobi to samo co moim towarzyszom.
Owinięty kocem w ciszy rozplątał jej więzy.
-A on? Zdjęłam urok z ciebie to mogę i z niego.
-Nie. Na niego nie działa urok. Magia zamknięta jest w kajdanach, trzeba zdjąć kajdany. One nie mają zamka, zatrzaskują się na noszonym i tylko ich ten kto je nałożył może je zdjąć. Sam je niosłem do wieży. Mogę spróbować je zdjąć, ale wątpię czy dam radę.
-Spróbuj!
Wolant wahał się, co jeżeli mistrz się dowie. Był zamknięty w wieży, jednak pamiętał jak blisko był wydostania się z lasu. To może być kilka lat lub co przypuszczał, kilka dni. Może czekał tylko na ich powrót.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 15-09-2009, 23:09   #20
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Wolant podszedł powoli do śpiącego człowieka. Zdecydował się spróbować.
Po tych wszystkich doświadczeniach, jakie przeszedł na smyczy tego starego wariata wiedział, że nie życzyłby takiego losu najgorszemu wrogowi.

A Yajwin nie był nawet wrogiem. Być może był nawet przyjacielem.

Stary czarodziej położył dłonie na ramionach tropiciela i zamknął oczy. Magia, stanowiąca kajdany Yajwina, natychmiast go wyczuła i próbowała go atakować.
Początkowo wyglądało to dla niego źle – przez chwilę nawet myślał, że zostanie mentalnie pokonany, a to by oznaczało ponowne spętanie.

Jednak z każdą chwilą przypominał sobie coraz więcej szczegółów ze swojego dawnego życia. Lata nauki, lata praktyki, lata nauczania… wszystko przesiąknięte doświadczeniami o magii.

W końcu ramiona Yajwina zaczęły świecić – był to znak, że wiążąca go magia zaczyna słabnąć. Białe, świecące nici przechodziły z tropiciela na czarodzieja. Początkowo powoli, potem coraz szybciej i szybciej, aż Wolantowi zakręciło się w głowie.

Ręce zaczynały mu już drżeć.
„Dość…” pomyślał. Czuł że więcej magii nie będzie w stanie w sobie pomieścić. Był u granic sił…

Wybuch. Bezgłośna, biała implozja światła. Roztoczyła się wokół nich niby supernowa, a potem wróciła skupiając się na czarodzieju.
Przez chwilę nie było nic widać, ponieważ światło oślepiało niesamowicie. Potem można było dostrzec, że skupia się na Wolancie. Wreszcie dało się dostrzec sylwetkę czarodzieja. Odmienioną sylwetkę czarodzieja.


Nie był już wystraszonym staruszkiem, jakim go widziała Marianna przez tą krótką chwilę. Miał teraz na sobie wspaniałą, drogą szatę i prawdziwy kostur z klejnotem na czubku.
- Drżyj świecie. – powiedział władczym głosem. – Oto powrócił Wolant IV Mocny.

Yajwin, który w międzyczasie siłą rzeczy obudził się, otarł oczy z niedowierzania.
- Wolant IV? – upewnił się. – Monarcha królestwa Garbargii sprzed ponad trzystu lat? Ten sam, który zaginął w pewnej ekspedycji... do przeklętego lasu...?
Czarodziej przytaknął.
- Nie… - powiedział Yajwin zerkając na szamankę, która siedziała nieopodal patrząc się na nich. – Dzisiaj już nic mnie nie zdziwi. Tym bardziej…

Tropiciel wyciągnął swój miecz i uklęknął przed Wolantem dotykając czołem rękojeści.
- Tym bardziej, że właśnie ocaliłeś mnie od pewnej śmierci, lub jeszcze gorszego losu. Przyjmij mnie proszę, mości królu na swoją służbę.
- Wstań, dziecko i... – powiedział czarodziej, lecz Mirianna mu przerwała:
- Czy nikt nie zamierza zapytać się, czemu jesteśmy w lesie, skoro zatrzymaliśmy się na polanie?

Rozejrzeli się. Faktycznie, byli otoczeni drzewami.
- Bądźcie czujni - ostrzegł czarodziej. - Jesteśmy teraz na jego terytorium. Kiedyś mu uległem, lecz teraz... teraz jestem silniejszy niż mogłem marzyć.
 
Gettor jest offline  
Zamknięty Temat



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172