Przecierając jeszcze zaspane oczy, Celahir stanął w drzwiach kuchennych i rozglądnął się po izbie. Na drewnianym stole leżał kawałek czerstwego chleba i prosty gliniany dzban, zapewne resztka wczorajszego piwa. W piecu trzaskały czerwone węgielki i dopalające się resztki drewna. Reszta towarzyszy stała wokół stołu i rozmawiała z bratem dziewczyny. Cholera – wymamrotał elf, na szczęście tak niewyraźnie i cicho, że nikt go nie usłyszał. Postanowił siedzieć cicho i nie wtrącać się do rozmowy, choć uważał, że rozwiązałby tą sytuację lepiej... W każdym razie teraz wprowadziłby tylko zamęt i chaos w dyskusję…
Chloe przejęła inicjatywę i choć w jego mniemaniu była zbyt bezpośrednia, to pytał przytomnie i rzeczowo. Zaskoczyło go, że poprosiła o odpowiedź na pytania Lilawandera, który przecież siedział cicho, ale zrzucił to na karb niewyspania się, albo stresu.
Czekał cierpliwie na dalszy przebieg rozmowy, pełen złych przeczuć… |