Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2007, 10:35   #8
3killas
 
Reputacja: 1 3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany
- Panie – rzekł wysoki rudzielec, nie zaprzestając dłubania w swoim długim nosie – jutro pod wieczór winniśmy być już na miejscu, jeśli pogoda dopisze i konie nie zawiodą… Phillipe spojrzał karcąco na drugiego woźnicę, który nie mógł oderwać się od butelki wina, za wyjątkiem jakże sporadycznych przerw na przegryzanie go chlebem i kiełbasą, po czym odpowiedział – Dobrze się spisaliście. Szkoda tylko, że pogoda nie była łaskawa, a i wasza cena mogłaby być niższa. Nic to, ważne, że jutro będziemy. 1000 sztuk złota? Hmm… Zacznę od 250, a potem zobaczymy… - rozmyślał przepłukując winem gardło, w którym nadal czuł gorzki i gorący posmak usuryjskiej gorzałki.

Oderwał spory kawałek pajdy chleba i włożył go sobie cały do ust, potem przegryzł zimnym kawałem mięsa i obficie popił wszystko winem. Przestał myśleć o swojej misji, zajął się teraz obserwacją gości, jedzeniem i luźną rozmową z woźnicami. Dowiedział się wszystkiego czego chciał o ich życiu, rodzinie, pracy. Tego czego nie chciał, dowiedział się także.

- Hej, gospodarzu! – zawołał do właściciela zajazdu – przynieś nam więcej wina! Dziwne, nie wypił wcale dużo, a obie butelki były już puste… Chrapiący na stole blond grubasek tłumaczył wszystko. Zresztą rudzielcowi też plątał się język, kiedy opowiadał o swojej żonce i dzieciach. De la Baume le Blanc westchnął i oparł się oparciu ławy. Zmęczony przymknął oczy i powoli zasypiał…

Z lekkiej drzemki obudziły go odgłosy walki. Strzały, tętent kopyt i krzyki zlewały się w kakofoniczny, nie przyjemny dla zmęczonego ucha i umysłu hałas. Podpity rudzielec zerwał się znad stołu i chwycił mocno swoją rusznicę. Gotowy do walki, wpatrywał się wyczekująco na młodego oficera kawalerii. – W dupie to mam – wymamrotał na wpół drzemiący Phillipe i machnął ręką.

Niestety, wbrew jego oczekiwaniom, walka przeniosła się do środka. Już po chwili drzwi rozwarły się z hukiem i wszedł przez nie jakiś brodaty mężczyzna, trzymający się za obficie krwawiący bok. Błędnym wzrokiem rozglądał się po izbie, po czym podszedł do jednookiego gościa i rzucił mu na ławę jakiś list i mieszek złota. Montaignyjczyk ciekawie przyglądał się sytuacji, niestety nie dosłyszał co powiedział ów brodacz. Kiedy ranny pobiegł w stronę tylniego wyjścia, był przekonany, że emocje się skończyły. Jakże mylnie. Dopiero wtedy rozpętało się piekło. Ktoś wbiegł do karczmy. Padł strzał. Ktoś leżał na ziemi w powiększającej się kałuży krwi. Padały kolejne strzały, Phillipe uchylił się pod stół, by nie dostać przypadkową kulą. Brodaty chyba dostał, a do sali wbiegali kolejni ludzie, którzy powoli zaczęli go osaczać. Le Blanc chwycił swój rapier i błyskawicznie wysunął go z pochwy.

- Przestać! Przestać prostaki! – wydarł się wściekły na całą gospodę. Uszanujcie, bydlaki, skurwysyny brudne, spokój tego zajazdu! I honorowo, kurwa, honorowo! Jeden na jednego ma być, przed budynkiem, z zasadami! – krew się w nim wzburzyła, bo chciał wreszcie odpocząć, a z drugiej strony szykowała się dobra zabawa…

Nie czekając na odpowiedź napastników rzucił jedną z butelek w najbliższego przeciwnika, po czym wskoczył zwinnie na stół, by mieć przewagę wysokości w razie ewentualnego pojedynku.
 
3killas jest offline