No tak, w życiu nigdy nie jest tak prosto, jak się wydaje. Kościół nie dość, że był zajęty przez Niemców, to jeszcze wydawał się być wcale nie tak prosty do zdobycia- Szkopy zdążyły się już nieźle przygotować do odpierania ewentualnych ataków. Z drugiej strony walczyli już ponad miesiąc i nie raz byli w podobnych sytuacjach- ze swoimi ludźmi dogadywał się już niemal bez słów, często wydawał rozkazy samymi swoimi ruchami, a cały pluton doskonale dogrywał się do jego posunięć. Odbijali niejeden budynek, potrafili wystrzelać wrogie siły dużo większe od tych zgromadzonych tutaj... A poza tym, był z nimi też Kmicic, a przez ostatnie dni Wierny przekonał się, że może polegać na tym człowieku. - Bierzemy kościół! Prędko, bo Wilczur już do nas biegnie!- zakrzyknął dowódca, chowając się jednocześnie za ciężką, chyba marmurową kolumną, by uniknąć karabinowej serii.
Zza ścianki. Pamiętał doskonale to miejsce, kapliczka Maryi Zawsze Dziewicy była oddzielona małą, niezbyt grubą ścianką- tak, by składający swe modły do odwiecznej Królowej Ludzkich Serc, mogli modlić się w spokoju. Cóż, a teraz spokoju szukają tam Niemcy... -Wybacz mi, Boże, że tak w twym domu postępuje...- westchnął pod nosem i odpiął od paska granat. Wyrwał zawleczkę i rzucił przed siebie, starając się trafić dokładnie za ściankę- nawet jeżeli nie zabije wrogów, to z pewnością ich stamtąd wykurzy...
Czas walczyć. Walczyć o świątynie, o ewakuację, o Warszawę, o Polskę. Czas walczyć o nasze własne dusze...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |