Wątek: Oko czarownicy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2007, 15:25   #130
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
El Vincejo 11 V noc - 12 V południe

Mgła poczęła powoli ustępować ukazując im znów kształty brygu. Patrzyli na siebie zdumieni widząc że wokół powoli zapada dopiero zmierzch, jednak republikańskiej fregaty nigdzie nie było w pobliżu. Niektórzy wciąż łkali inni pogrążeni byli w modlitwie. Jednak ludzie zaczynali powoli wracać do siebie i w ich oczach gorzał dziwny blask, jakby przeżyte zdarzenie choć niezrozumiałe, straszne, lecz jednocześnie piękne dało im nową siłę. Marynarzy przywołał rychło do porządku Wilson, po którym choć widać były ślady minionych przeżyć wyraznie wracał do formy zaganiając marynarzy do zajęć.
Zadumę Fitzpatricka w której był pogrążony przerwał Daniłłowicz teraz jakby wyciszony i spokojniejszy.

- Lordzie z Louise niedobrze jest chyba chora albo - wzruszył ramionami dając do zrozumienia, że po dzisiejszym wieczorze nic więcej nie trzeba dodawać.

Zeszli razem do kajuty. Claudel leżała cicha i spokojna z lekkim uśmiechem na zmęczonej życiem twarzy. Fitzpatrick dotknął jej ręki - była zimna.

Louise pogrążona była w majakach, przez jej głowę przelatywały obrazy - jej mąż, Wandeą, piekielne kolumny, rzez w kościele w sur Au Brezon, smierć męża, tułaczka, bitwy, potyczki, zapach krwi. Wstrząsały nią dreszcze, bezgłośnie szeptała.
Nagle pojawiła się postać porucznik Westmorland w swym niebieskim postrzelanym mundurze.
- Pamiętasz obiecałem dać wybór. Oto ta chwila.
Louise nie wahała się ani przez moment, skinęła głową. Mężczyzna położył na jej czole swą dłoń i duszę kobiety ogarnął od dawna nie zaznany spokój. Szczęśliwa leciutko się uśmiechnęła.

Pochowali ją obyczajem marynarskim jeszcze przy plaży Noirmountier. Noiret odmówił krótką modlitwę i ciało kobiety pochłonęły fale. Smutek ceremonii kontrastował z pięknem otaczającego ich krajobrazu.



Noc przeszła spokojnie choć każdy od marynarza po Lorda przeżywali jeszcze minione wydarzenia. Na brygu panowała cisza, załoga nie śpiewała nawet Wilson wydawał rozkazy szeptem. Ranek przywitał ich pięknym słońcem. "Komandosi" wyszli więc na pokład po lekkim śniadaniu by sie nim rozkoszować. Podszedł do nich kapitan.
- Patrzcie - wskazał ręką - za tym cyplem jest miejsce gdzie wysadzimy was na ląd. Nie będzie to jednak plaża jak sądziliście, lecz "droga diabła" - uśmiechnął się krzywo.



- Przygotujcie sie więc. Pani - zwrócił się do Matyldy - obawiam się, że w tym stroju pokonanie jej jest zgoła niemożliwe. Sugerowałbym wręcz męski strój. Została nam tylko mała ośmioosobowa łupina będziemy musieli więc obrócić dwa razy. Wezcie jak najmniej bagażu.
Skinął im głową i oddalił się wydając rozkazy, klnąc i popędzając załogę. Na pokładzie ustawili się strzelcy w liczbie dwudziestu, przygotowywano okręt "ot tak na wszelki wypadek" do walki.
__________________________________________________ __________________________________________________

Walka jaka rozgorzała była krótka i gwałtowna. Wymierski po krótkim pojedynku przeszył szpadą żandarma, obok Pierre zmagał się tocząc po ziemi z drugim przeciwnikiem. Paryżanin starał się ugodzić swym kordelasem gardło wroga, żołnierz natomiast chciał wbić bagnet w bok marynarzowi.
Lajolais powalił oficera żandarmerii na ziemię i właśnie zadał mu cios. Leżący już na ziemi oficer, choć raniony przez pułkownika namacał leżący obok bezpański pistolet ( wypadł zapewne z olster ktoregoś z zabitych koni ) i wymierzył w Lajolais.
-
Nie !!! - ryknął Wymierski i rzucił się naprzód, nie zdołał jednak zapobiec tragedii. Rozległ się strzał i kula przeszyła pierś pułkownika.
Jednocześnie z Pierrem, który już pokonał swego przeciwnika przypadli do rannego.
Lajolais rzęził, z jego ust z każdym coraz słabszym oddechem wydobywały się krwawe bąbelki. Widząc generała wyciągnął z kieszeni jakiś drobiazg i wcisnął mu w garść. W sekundę potem zmarł. Wymierski otworzył dłoń leżał na niej medalion. Po naciśnięciu sprężynki otworzył się i zobaczył że zawiera miniaturkę portretu pięknej kobiety zapewne żony pułkownika. Chwilę patrzył na oblicze tej, której niedługo powie o śmierci męża. Jego zadumę przerwał ponury głos Pierre'a.
- Co dalej generale. ? Jeśli zrobimy krótki odpoczynek dotrzemy na miejsce przybycia grupy rankiem.


Proszę Państwa mała uwaga. Proszę o dokładne wyliczenie w poście w KOMENTARZACH co bierzecie ze sobą. Wymierski oprócz listy rzeczy jakie ma przy sobie doda też to co zabiera lub już ma ze sobą Pierre.

Oczywiście jeśli ktoś chce zachować jakieś rzeczy w tajemnicy przed innymi niech skorzysta z panelu Gracza.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 10-10-2007 o 21:48.
Arango jest offline