Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2007, 09:22   #13
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Kiedy sytuacja staje się gorąca, warto przypomnieć sobie porady starych wiarusów. Jeden z nich wspominał Diego:
- Pamiętaj, podczas prawdziwej walki nieczęsto wygrywa ten, kto jest lepszym szermierzem. Zwykle cało z walki wychodzi ten, kto lepiej wykorzystuje nadarzające się okazje.
Niewątpliwie jedna z takich okazji się nadarzyła. Z początkowej grupy 7-iu napastników pozostało 5iu. Pierwszego zastrzelił ów nieznajomy przybysz, drugiego Diego. Pozostali zastrzelili owego brodatego przybysza, potem zaś krzycząc, żeby nikt się nie ruszał, zaczęli ładować broń.

Zaczęło się robić zabawnie. Ładowanie pistoletu wyglądało w skrócie tak: wyciągasz róg, gdzie trzymasz proch, ostrożnie wsypujesz do lufy, potem ugniatasz specjalnym podbijakiem, potem wsuwasz ostrożnie kulę układając zaraz za ugniecionym prochem, wreszcie ustawiasz kapiszona, który uderzy w spłonkę zapalając proch. Nawet, jeżeli ktoś robi to szybko, to szybkość ładowania oznacza i tak kilka długich chwil, podczas których nie można robić nic innego. Więcej, trzeba uważać, gdyż złe nabicie prochu oznacza, ze może ci się on rozerwać w samej broni. Co to oznacza dla strzelca, chyba oczywiste. Tymczasem napastnicy gremialnie zaczęli ładować broń. Widocznie nie ufali swoim zdolnościom szermierczym i ryzykowali, albo po prostu byli tak przyzwyczajeni do tego, ze zastraszeni podróżni robili co tylko oni rozkazali. Trafili jednak kiepsko. Jakże Diego mógł zaufać ludziom, ze nic nie zrobią podróżnym, jeżeli już dwóch ich zginęło, w tym jeden osobiście z ręki Diega. Słowa zbója „Cisza, bo wszystkich zabijemy” były dla Diega wyłącznie chwytem dla uzyskania chwili czasu, podczas których mogliby naładować broń. Lecz Diego na ten numer nie miał się zamiaru złapać. Skoro ładują broń przez chwilę nie byli gotowi do obrony. Teraz trzeba było zaatakować.

Katem oka Kastylijczyk zauważył, ze ów szlachcic, który wcześniej obrzucając napastników butelkami i wyzwiskami skoczył na stół, teraz z niego skoczył atakując skutecznie jednego z nich. Diego uderzył na dwóch innych, którzy właśnie zmagali się ze swoimi krócicami i nawet nie mogli dobrze się bronić. Diego nie lubił ryzykować. Starał się trafiać skutecznie. Akurat podszedł mu jako pierwszy ten, który wcześniej pośliznął się na gulaszu. Prosty sztych sprawił, że twarz napastnika zmieniła się w krwawą mieszaninę jego posoki z kawałkami sosu, które podczas upadku przykleiły mu się twarzy. Drugi natomiast usiłował się zastawić nienabitą krócicą. Diego najpierw go zranił w rękę, potem zaś, gdy ten pod wpływem bólu puścił spluwę, poprawił ciosem, przy okazji popychając go na kolejnego.

Pozostało dwóch, w tym jeden wcześniej trafiony butelką. Niestety, ci nie bawili się już w ładowanie, ale walcząc o życie rzucili krócice atakując szablami. Diego ledwie się uchylił od ciosu zadanego przez jednego z nich. Szczęśliwie drugi zwrócił się na owego szlachcica. Szybko odskoczył do tyłu machając ostrzem nie tyle po to, by trafić przeciwnika, ale chociaż na chwilę go zastopować. Niestety, nie dostrzegł czołgającego karczmarza, który poparzony, oblany gorącym gulaszem próbował się wydostać z placu boju. Diego cofnął się, zahaczył nogą i nie mogąc już złapać równowagi wywalił do tyłu lecąc pod stół obok kominka, gdzie próbowała się skryć owa nieznajoma podróżna wraz ze swoimi ochroniarzami.
- „Niedobrze – pomyślał, - ciekawe, czy pobrudziłem sobie ubranie.”
Chyba był lekko zamroczony upadkiem. Szczęśliwie, napastnik także przez chwilę nie widząc Kastylijczyka przed sobą przez moment nie wiedział co się stało.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 08-10-2007 o 10:19.
Kelly jest offline