Władimir ze spokojem wyjrzał zza prowizorycznej osłony, którą dawał mu przewrócony stół. To co ujrzał lekko go zdziwiło, napastnicy mimo przewagi liczebnej nie potrafili działać skutecznie, zabili co prawda brodatego ale z jednookim i z tym, który stał wcześniej na stole szło im raczej opornie. Właśnie w tym momencie jednooki potknął się o czołgającego się karczmarza i Władimir mógł obserwować jak ten upada nieopodal kominka, na jego szczęście przeciwnik, który stał nad nim nie skorzystał z okazji i nie zaatakował. Młody człowiek ponownie schował się za stołem. Przez moment wpatrywał się w resztkę miodu w kuflu po czym dopił ją i wychyliwszy się nagle zza osłony cisnął pustym już naczyniem w napastnika stojącego nad jednookim.
""No wóz albo przewóz. Zobaczymy kto kogo. Nie podoba mi się tamta siódemka. Po jakiego czorta strzelali w karczmie? Przecież mogli spokojnie załatwić brodatego na zewnątrz. Cóż jak widać nie każdy myśli."" wyciągnawszy rapier spojrzał czy trafił kuflem. Prowizoryczny pocisk miał za zadanie tylko odciągnąć uwagę i dać czas jednookiemu na to, by wstał. |