Macha przyjęła chusteczkę z rąk mężczyzny, zdobyła się nawet na delikatny uśmiech.
- Andriej…- powiedziała z niejakim trudem, wyraźnie słychać było jej wschodni akcent.
Dziewczyna ruszyła za młodym Ventru, w chwili kiedy mieli zacząć rozmowę do komnaty weszło trzech przedstawicieli Camarilli i ogłosiło wyniki obrad rady. Jej towarzysz wyraźnie sposępniał, nie dziwiła się mu jej tez nie spodobało się protekcjonalne i pełne wyniosłości przemówienie nowego księcia. Jej polityczne zapaprywania i wychowanie jakie odebrała jako śmiertelniczka, rzutował na jej stosunek do instytucji księcia i to bynajmniej nie w pozytywny sposób. Co innego przykuło uwagę pani doktor, Roland były książę, Malkavian, co takiego uniemożliwiło mu dalsze sprawowanie władzy? Z zamyślenia wyrwał ja damski głos, Macha uśmiechnęła się ze złośliwa satysfakcją widząc jak, kobieta pokpiwa sobie z nowego księcia i wielce szanownych członków rady. Wampirzyca od razu zapałała sympatia do nieznajomej w kapeluszu. Po jej tajemniczym zniknięciu, wśród członków rady zapanował nastrój konsternacji i podejrzeń, Machę mało to obeszło, ona nie była tu by knuć i intrygować, cel jej bytności w tym miejscu był z goła inny. Jako pierwsza opuściła salę i wsiadła do limuzyny. Czas lotu spędziła na obserwowani pozostałych członków rady i księcia, najwięcej sympatii budzili w niej młody Ventru oraz Gangrel, Nosferatu patrzył na nią podejrzliwie, ciekawe czy oni w ogóle potrafią inaczej. Westchnęła cicho i dla zabicia czasu zaczęła wertować gruby oprawiony w skórę wolumin, który wyciągnęła z torby. Wnikliwy obserwator mógł zauważyć, że dziewczyna skupiał się nie na tekście, ale na fakturze stron, po których delikcie przesuwała samymi opuszkami palców.
Wylądowali, przywitał ich ostry mroźny wiatr i drobne płatki śniegu tańczące w powietrzu. Jeden z takich płatków sfrunął na klapę czarnego płaszcza Roberta, Macha niby od niechcenia strzepnęła płatek z odzienia księcia uśmiechając się do niego jak mała, nieśmiała dziewczynka. Oczekiwanie na archonta, wyprowadziło ją z równowagi, co chwila spoglądał na zegarek, nie lubiła kiedy ktoś się spóźniał, była o oznaka kompletnego braku szacunku.
- Pan Karol ma rację, bez sensu żebyśmy tu tak sterczeli, najlepiej , udajmy się do hotelu…- wampirzycą wstrząsnął dreszcz, rozszerzonymi oczami zaczął się wpatrywać w swoje dłonie, były pokryte czarną lepką mazią, popatrzyła pod nogi, ku swemu przerażnieu stwierdziła że stoi w coraz o bardziej powiększającej się ciemnej kałuży.
Cofnęła się instynktownie wpadając na młodego Ventru.
- Panie Andrzeju… czy mógł by Pan potowarzyszyć mi do hotelu nie czuję się zbyt dobrze… o pewnie przez tą ilość wrażeń – uśmiechnęła się, w jej oczach Deresz zobaczył desperacką prośbę.
__________________ Zagrypiona...dogorywająca:(
Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 12-10-2007 o 13:27.
|