Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2007, 18:14   #9
Grey
 
Reputacja: 1 Grey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodze
7 czerwca 1943 rok, Berlin, Abwehr Gruppe IIIC

- Niech Pan siada, Kurt. Zigaretten?
- Bardzo dziękuję. - odpowiedział porucznik sięgając do paczki podanej przez kapitana.
- Ma Pan jak sądzę kilka pytań dotyczących Pańskiej nowej, pierwszej sprawy. Bardzo chętnie Panu pomogę. Słucham więc?
Waenecke chrząknął i jeszcze raz szybko sobie powtórzył pytania.

- Wydaje mi się, że ważną informacją dla moich dociekań jest charakter prac w Peenemünde. Według Polaków...
- Tak. Muszę coś Panu wyjaśnić... - przerwał Kurtowi Grösse, wstając przy tym z miejsca i podchodząc do okna, by go szerzej uchylić.
- SS nie lubi nas, my ich. Stąd też wynikają pewne problemy z tą bazą.
Waenecke nic nie powiedział, ale doskonale zdawał sobie sprawę z natury tych problemów.
- To co Panu powiem nigdy tak naprawdę nie zostało nam przez nich ujawnione i Pan nigdy tego też nie słyszał. Rozumiemy się? - Hauptmann odwrócił się energicznie w stronę Oberleutanta i zajrzał mu głęboko w oczy. - Oni tam pracują nad czymś, co nasz Führer nazywa Wünderwaffe. O ile nam się udało ustalić, to rodzaj samosterujących samolotów z zaprogramowanym wcześniej torem lotu. Te samoloty działają na zasadzie odrzutu i zwane są przez fizyków rakietami. W środku rzecz jasna naukowcy chcą docelowo ulokować potworną ilość materiałów wybuchowych. Ostatecznym celem jest zbudowanie pocisku-samolotu, który odpalony w Rzeszy będzie w stanie dolecieć do Tokio i siać tam zniszczenie i strach ludności cywilnej. Oczywiście - Grösse zaciągnął się mocno - to są tylko plany naukowców i nasze ustalenia. Czy ten pomysł ma ręce i nogi nie mnie oceniać. Osobiście myślę, że to doskonały cel dla alianckich szpiegów. Wolę by tracili czas na wąchanie takich 'rewelacyjnych' odkryć w samym sercu Rzeszy, niż inwigilowaniu naszych szeregów w Afryce.
Kurt przytaknął, lecz z trudem powstrzymał się, by nie pokazać zaskoczenia. Tokio osiągalne z Rzeszy?! Gdyby to się mogło udać...

- Jeszcze jakieś pytania?
- Tak, Her Hauptmann. Jakie środki techniczne, głównie myślę tu o substancjach, są sprowadzane do Peenemünde.
- Po co to Panu. - zapytał przełożony patrząc z ukosa.
- Alianci wiedzą coś o tych transportach. Być może śledząc transporty, trafię na ślad siatki wywiadowczej.
- Hmm... - zamyślił się Grösse. - Z moich doświadczeń wynika, że szansa jest marna i chyba nie warto tracić sił i środków. Nie mniej, jutro rano dostarczona zostanie Panu teczka z tego typu informacjami. Coś jeszcze, Kurt?
- Czy trafiliśmy... czy mamy kontakt, informacje, dane kontrwywiadowcze na temat OSS w Rzeszy? Bardzo by się nam...
- Tak. - Uciął kapitan. Strząchnął resztki popiołu za okno, zgasił papierosa w popielniczce i usiadł wygodnie na fotelu. - We właściwym momencie te dane być może Panu przekaże, ale na obecnym etapie nie czuję, aby były Panu potrzebne. Proszę zrozumieć. Czym mniej osób wie, co wiemy o naszych wrogach, tym lepiej dla nas.
Kurt zacisnął dłoń na oparciu krzesła. I oni chcą bym rozwiązał tą sprawę?! Przytaknął jednak i z pokerową twarzą zadał przedostatnie pytanie.
- Podejrzewam, że wywiad AK w okolicach Peenemünde bazuje na robotnikach przymusowych. Sugerowałbym zlustrować jeszcze raz tych ludzi.
- Poruczniku. Chyba nie zdaje sobie Pan sprawy z poziomu bezpieczeństwa w Peenemünde. Tamtejsi robotnicy nie mają żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym. Jedynie żołnierze oraz mieszkańcy okolic. Zresztą, z tego co czytałem przechwyconą wiadomość wynika, że alianci nie mają nikogo w środku. A za ochronę wewnętrzną odpowiada SS. A tym draniom trzeba przyznać, że trudno o lepsze i bardziej bezlitosne zabezpieczenia.

Kurt miał zamiar wstać, gdy uprzytomnił sobie jeszcze jedną rzecz.
- Wśród tych nazwisk z Zurychu. Kto odpowiada za kontakty z Polakami?
- Nie wiem, poruczniku. Wydaje mi się, że te kontakty nie są specjalnie sformalizowane.
Waenecke kiwnął głową.
 
Grey jest offline