- Stójcie, nie wiem, jakie niebezpieczeństwa mogą czyhać w tych samochodach, jaki syf biologiczny, chemiczny czy radiacyjny. Ładne mi prezent – to mówiąc się roześmiała odrzucając do tyłu warkocz rudych włosów – nigdy nie wierzyłam w prezenty, Mikołaja i króliczka.
Zielonymi oczami świdrowała wnikliwie swoich towarzyszy, na jej wąskich ustach zagościł uśmiech. - Macie, chociaż jakieś mierniki, pewnie nie na promieniowanie nic nie poradzę nie mogę go zmierzyć, ale miernik chemiczny mam - to mówiąc wyciągnęła z dużej naramiennej torby oznaczonej czerwonym krzyżem pudełko, obok niego w niej znajdowała się niewielka skrzynka, w której Doti nosiła swoje narzędzia.
Poprawiła wiszący w kaburze na prawym biodrze Glok z przedłużonym magazynkiem. Resztę rzeczy schowanych miała w wojskowym plecaku.
Ostrożnie zbliżyła się do odkrytych przez burzę pojazdów obserwując stale miernik.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |