Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2007, 23:00   #11
dziobon
 
Reputacja: 1 dziobon ma wyłączoną reputację
Wiek: 15 lat - rok siedzę w rpg-ach.

Problemy: Głównym problem jest taki, że często nie potrafie celnie oddać wykreowanemu w mojej głowie zdarzeniu, postaci. Często mam wspaniały zarys wszystkiego czego chcę zapisać, w wyobraźni, ale kiedy siadam pisać wszystko mi się miesza, nie potrafię tego ulepić w jedną całość. Szczególnie trudno jest dla mnie zbudować opowiadanie z wieloma interesującymi szczegółami. A co idzie za tym wszystko, to, że pisze zdania, które są źle składniowe zbudowane.

Moty przewodni: Chciałbym aby motywem przewodnim była psychika człowieka. Chodzi o to aby wgłębić się w jego zachowanie, bazując na jego psychice, obserwując i opisując zachowanie w różnych sytuacjach, od straszliwych do wspaniałych. Wspaniale jest zagłębiać się w mroczną stronę ludzkiego stworzenia, pisanie bardzo brutalnej prawdy o człowieku, a czasami straszliwej, sytuacji, gdzie bohater wzmaga się z zaburzeniami na tle fantastycznym z dużą dawką horroru (jeżeli zrozumieliście co napisałem to dobrze) - wampiryzm, wilkołaki, duchy. Ogólnie rzecz biorąc chodzi mi tutaj o zaburzenia psychiczne, choć nie tylko, bo i o zdarzenia nie mające realnego wytłumaczenia. Wytłumaczenia, które nie można poprzeć zasadami nauki. (nie mówię, że musi być to współczesność, nawet wolę średniowieczne klimaty, jak np. Dark Ages ze świata mroku, choć nie miałem okazji grać to główny zamysł rpg-a bardzo mi się podoba).


Opowiadanie: Zamysł miałem już dawno ale dopiero teraz była okazja aby napisać. Myślę, że się spodoba. A oto moje dzieło:


Donald wychodząc ze swojego samochodu, zamykając drzwi nie zwracając nawet uwagi na to z jaką siła je popchał, uderzyły z wielkim hukiem aż podskoczył. Oderwał wtedy w końcu myśli o dniu dzisiejszym, wczorajszym i jeszcze wcześniejszym. Zatrzymał się i próbował sobie przypomnieć czy przekręcił kluczyk w drzwiach samochodowych czy nie. W końcu postanowił wrócić się do swojego Opla i sprawdzić, bo nie zaszkodzi. Taki był nieuważny, że nie przejmował się prostymi rzeczami, a przecież te były najważniejsze. Po pomyślnym sprawdzeniu klamki od czarnego auta ruszył w końcu w stronę furtki. Znajdowała się po lewej stronie płotu, do którego dom był skierowany frontem. Niedaleko znajdowała się pierwsza ściana pomalowana na biało, a po prawej mała przybudówka, która stanowiła swojego rodzaju przedsionek dla suteryny w, której mieszkał jego wuj. Nadal nie wiedział dlaczego wuj nie przeprowadził się piętro wyżej, gdzie było wygodniej, może po prostu z przyzwyczajenia. Zaś mieszkanie Donalda znajdowało się wyżej, trzy piętra wyżej. Dom wcześniej należał do jego babci oraz dziadka, do którego wprowadzili się rodzice i on sam, kiedy był jeszcze mały. Tak pozostało. Mijając okna od mieszkania wuja Marka wspominał jak wujek pierwszy raz dał mu do ręki książkę. To on wzniecił w nim płomyk zachęty, a nawet skrajnej wariacji do książek, które pozostał do dziś. O, rzeczywiście Donald kochał książki. A to wszystko dzięki wujowi, do którego odczuwa teraz żal, bo nie trzyma się on najlepiej, a nie pozwala sobie pomóc. Stary, już zrzędliwy, pokryty wieloma zmarszczkami, bliznami żył sobie ostatnie dni swojego szarego życia. Doszedł, mijając ostatnie wujkowe okno do końca ściana, przy której skręcając w prawo były jeszcze jedne drzwi do mieszkania wujka Marka, a dalej schody. Wznosiły się tylko parę stopni, kończąc się na wprzód były białe, pokryte błotem, niewymyte, białe drzwi od mieszkania Donalda. Po prawej były drzwi do pomieszczenia zamieszkującego dawniej przez jego dziadków, po których miał mieszane wspomnienia. Często odczuwał, że dobrze byłoby mieć większą swobodę, którą zawsze oni blokowali ale w prawdzie to często też czuł się samotny z powodu braku ich w jego życiu. Ruszył na wprost otwierając drzwi, ściągając okrycie oraz obuwie, aby wyjść jeszcze raz po schodach który były równoległe do poprzednich ale zwrócone w drugą stronę. Wychodząc po nich na pierwsze oko rzuca się następny, któryś już w tym domu, układ schodów. Nie wpatrując się już w schody Donald westchnął z ulgą wpatrując się tym razem w kuchnio-jadalnie, jeżeli dało się to w ogóle jakoś określić, o pomieszczeniu, którym nie jest typowo zamknięte w czterech ścianach, mające w wyposażeniu duży telewizor, stół, gdzie jadał, przybory kuchenne, tam spędzał większość wolnego czasu. Pierwsza myśl Donalda - kawa. Obowiązkowo. To był jedną z niewielu przyjemności jaką mógł zaznać po powrocie z pracy. Nastawił staromodny czajnik, wyciągnął z półki kubek, a następne kawę oraz śmietankę do kawy, po czym znów wróciły wspomnienia. Przypominał sobie, kiedy jako dziecko szczęśliwe, podjadał ojcu taką samą śmietanką i zjadał ją, chociaż dziwne to było, to i tak bardzo mu smakowało. Wtedy oczywiście. Dzisiaj już nie. Nie miał nic więcej do robienia dlatego przy piciu kawy dalej wspominał. Wspominał piękne dziewczyny, z którymi kiedy żył, myślał o szczęśliwych latach jakie spędził w gronie przyjaciół w szkole. Przypomniał mu się nawet jego pies, któremu już nie widział cztery lata, bo pochował go gdzieś w miejscowym lasku. Bardzo poprawił mu się humor. Kiedy już skończył pić musiał dokończyć swój dzienny rytuał włączając komputer, sprawdzając najnowsze wiadomości oraz pocztę na Internecie. Wchodząc do pokoju, którego drzwi schowane były pomiędzy wejściem do kuchni a sypialnia, zaraz po otworzeniu drzwi

dostał niewiarygodnego szału. Obudził dziką, nieznaną, niemającą prawu bytu w jego świadomości zwierzę. Ukazał swoją nieludzką postać, dostarczając adrenaliny do każdej cząsteczki swojego ciała, wynurzając spod głębokiego oceanu, jakim jest ludzki mózg, swoją drugą, inną postać. Nie wiedział, nie miał tej świadomości co się stało, jedno o drugim nie wiedziało, a drugie o pierwszym nawet nie wspomniało. A oto co zobaczył: książki, pełno książek, jego książek, a nad nimi przewalona półka. Porozrzucany po całym biurze zbiór jego życia, który kochał! Nie wiedział i nie musiał wiedzieć czemu tak się stało, kto zawinił. Nie pomniejszał swojej złości wykładając pięściami o ścianę. Widząc już strużki krwi na kostkach nabuzował się jeszcze bardziej wrzeszcząc przeraźliwie, jak tylko nieludzko może rozrywać swoje gardło bestia. Krzyki w przestrzeń wyklinając wszystko i wszystkich dookoła. Stąpał wolno, robiąc wielkie kroki ku kuchni, ku sztućcom. Wybrał ten największy i najostrzejszy nóż. Wrócił do pokoju. Jeszcze raz popatrzył, polała się struga łzy po czerwonej od wściekłości twarzy. Uniósł nóż, ciął szybko w swoją stronę. Padł na niebieski dywan, wylewając litry krwi z gardła, z krtani, z wnętrza. Ciemno czarna krew połączyła się spływając z białymi kartkami książek.

EDIT: Poprawienie okropnych błędów.
 
__________________
"Za stodołą, gdzieś na płocie,
kogut gromko pieje,
zaraz przyjdę, miła do cię,
tylko się odleję" - A.Sapkowski "Coś się kończy, coś zaczyna"

Ostatnio edytowane przez dziobon : 25-10-2007 o 14:52.
dziobon jest offline