Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2007, 23:06   #114
Yarot
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Johann dokończył piwo. Popatrzył na swoich uczniów i gdy usłyszał pytanie o udanie się na spoczynek musiał się zgodzić z Klausem. Baldwina siedziała uśmiechając się podejrzanie radośnie zaś Cecylia zamilkła. Widocznie na dziś już dość.
- To może wszyscy udajmy się na spoczynek. Za wami pierwszy dzień na ulicach Altdorfu zaś jutro poznacie to, co pozwoli wam przetrwać na ulicy znacznie dłużej niż jeden dzień. Poznacie mojego przyjaciela, który chętnie pokaże wam jak władać sztyletem, garotą czy też pałką. To będą bardzo cenne umiejętności, dlatego wypocznijcie zanim tam pójdziemy.
Podniósł się na nogi. Reszta poszła jego śladem.
- Na górze macie pokoje. Tam gdzie zostawiliście rzeczy. Nikt nie będzie was nie niepokoił a rano zapraszam na dół na śniadanie. Po nim ruszamy w miasto.
Kulawiec wskazał schody i młodzi skwapliwie skorzystali z tego zaproszenia. Pomógł Baldwinie wstać i udać się na górę. Dawała sobie nieźle radę, ale miał dziwną pewność, że chwila nieuwagi i upadnie.
Kiedy wszyscy dostali się do swoich pokoi zszedł na dół. Szare plamy siedzących ludzi jakby zmniejszyły się. Późna godzina wygoniła innych na ulicę zaś innych przywabiła ciepłem z paleniska oraz smakiem pieczonego szczura. Johann uśmiechnął się i podkręcił wąsa. Barman już odbijał beczkę piwa, którą obiecał już chłopakom. Każdy z uznaniem i respektem patrzył na Kulawca. Nauczyciel nie spodziewał się innej reakcji a nawet na taką liczył.
- Czy czekać z późną kolacją? - rzucił barman w stronę wychodzącego z karczmy Johanna.
- Nie. Wrócę bardzo późno. Zostaw lepiej na śniadanie - otworzył drzwi i chłodne, późnonocne powietrze wdarło się do środka. Zapach rynsztoka mile łechtał nos zaś odległe krzyki i śmiechy koiły uszy po zgiełku dnia. Poprawił surdut, przygładził włosy i z uśmiechem ruszył w dół ulicy cicho pogwizdując.

Ranek wstał mglisty u wilgotny. W palenisku nie wygasło a miłe ciepło grzało kości. Zapach jajecznicy dotarł do najbardziej opornych nosów w karczmie i nie sposób było się od tego uwolnić. Dzwony z Placu Sigmara wydzwaniały właśnie jutrznię wzywając pielgrzymów na poranne modły. Ptaki zbiły się w wielkie stado i uniosły się ponad mgłę znikając z oczu. Chrzęst portowych łańcuchów oraz rogów przeciwmgielnych mieszał się z metalicznym brzmieniem dzwonów sigmarowych zagłuszając nawet szczekania psów i ostatnie przekleństwa tych, którzy obudzili się wyrwani znienacka ze snu. Wstawał nowy dzień w stolicy Cesarstwa.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline