Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2007, 00:27   #4
OZ40
 
Reputacja: 1 OZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodze
Poranek po ciężkiej nocy wypełnionej koszmarami. Piotr stał przed lustrem wpatrując się w postać małej dziewczynki siedzącej tuż za nim:
-Miałeś mi pomóc. – Zjawa stwierdziła piskliwym głosem.
Niby nigdy nic chłopak obmył twarz zimną wodą. Dziewczynka znikła. Piotr oparł łokcie o krawędź umywalki, a głowę złożył w dłonie.
-Jak ja tego nienawidzę – mówił do siebie – w dodatku w takim dniu.
Po krótkim, niepełnym rytuale porannej toalety powoli wytoczył swój tyłek do swego jedynego, wielkiego pokoju. Podszedł do starej wierzy i puścił pierwszą piosenkę, jaka przyszła mu do głowy. „Santogold, you’ll find a way. To dobry kawałek na taki początek dnia”. Po ścianach pomieszczenia rozbijały się pierwsze dźwięki, a na parkiecie stawiane były pierwsze kroki. Nie minęło nawet pięć minut, a Piotr poczuł się dużo lepiej. Z powrotem czuł, że żyje.

Powolne kroki ponownie skierowały Piotra do łazienki. Krótki, poranny prysznic. Gorąca woda zmyła brudy zeszłej nocy. Ciało z nowymi siłami do życia podeszło do ściany zawieszonej ubraniami. Szybki, pewny wybór.
-Ta koszula będzie idealna. Jeszcze spodnie, i ta kurtka.

Do wyjścia zostało ledwie pięć minut. Czekała na niego nowa praca, w nowym wydziale, z nowym partnerem. W mniemaniu Piotra zbyt wiele tych nowości jak na jeden raz.

Ostatnie spojrzenie w lustro przed wyjściem. Czarna koszula w białe, pionowe paski świetnie skomponowana z wojskową, jesienną kurtką i jeansami. Pantofle, zrobione na mat. Piotr ze stołu podniósł swoją zapalniczkę. Trzymając w trzech palcach otwierał i zamykał na przemian. Zastanawiał się czy niczego nie zapomniał:
„Broń i odznaka są, klucze od domu – ręka wylądowała na lewej kieszeni – telefon, mp3, kluczyki od samochodu, łańcuszki, portfel. – Prawa ręka drapała zarośniętą twarz. – Cholera, znów się nie ogoliłem.”
Lecz nie było już czasu. Wyłączył wierzę i chwilę później wylądował na półpiętrze schodów. Parę sekund później stał już na ulicy. Z przyzwyczajenia rozejrzał się po okolicy. Nie było nikogo, prócz listonosza nadchodzącego z daleka. Wsiadł do swojej podstarzałej Hondy Civic. Delikatnie przekręcił kluczyki w stacyjce.
-Którędy by pojechać?
Spojrzał na zegarek, zostało trzydzieści minut. Noga ciężko opadła na pedał gazu. Na szczęście nie mieszkał w jakiejś odległej części Queens. W pół godziny wyrobi się spokojnie.

Minęło jakieś dwadzieścia minut nim znalazł się na posterunku. Spacerowym krokiem wszedł do środka. Przedstawił się młodej brunetce, która spytała się, w jakiej sprawie przyszedł. Zapytał o pokuj szefa. Nim doszedł na miejsce w tempie wypił kawę z automatu. Spojrzał jeszcze raz na zegarek. Za jego plecami przewinęło się parę osób.
-Najwyższa pora.
Pewnym krokiem otworzył drzwi.
-Dzień dobry. Peter Hex-Cherem, dostałem tu przydział. Miałem się zgłosić.
Prócz Piotra w pokoju siedziała tylko jedna osoba. Facet wyglądał na Włocha.
„Cholera. Bufon i szef choleryk… ekstra. Jednak złe dobrego początki.”
Piotr usiadł gdzieś pomiędzy szafką z papierami, a biurkiem.
„Zaczynamy.”
 
__________________
Mess with the best, Die like the rest!

Ostatnio edytowane przez OZ40 : 02-11-2007 o 00:33.
OZ40 jest offline