Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2007, 21:50   #9
Marcellus
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Jun zakonczyl medytacje o 7 rano, gdy jego koncentracje zaklocil dzwiek budzika. Zawsze wstawal duzo wczesniej, troche przed 6 by miec czas na ciedzienna synchronizacje z swoim wewnetrznym JA.
Wstal z pozycji senzen i zaczal sie ubierac. Wlozyl prosta czarna koszule i czarne spodnie, na to narzucil marynarke. Do wewnetrznej kieszeni marynarki schowal talizmany. Nie mogl przeciez chodzic po Nowym Jorku w tradycyjnym stroju mnicha. Tenze stroj wsadzil dokladnie zlozony do sportowej torby. Swoja mnisia laske wsadzil do pokrowca ( podobnego do pokrowca w ktorym nosza bokeny studenci kendo, tylko dluzszy. ). Kiedy byl gotowy, spojrzal na zegarek byla 7:30. Mial jeszcze czas na jakies sniadanie. Otworzyl lodowke wyciagnal z niej mleko, z gornej szafki zkolei wyciagnal platki kukurydziane.
WYmieszawszy oba te produkty i doprawiwszy odrobina cukru zamienily sie w cos zjadliwego i dosc pozywnego.

Po zjedzeniu sniadania mlody japonczyk ruszyl do wyjscia ze swojego mieszkania. Na stoliku przy wyjsciu staly dwa zdjecia a bo obu ich stronach plonely kadzidelka. Pierwsze zdjecie przedstawialo starego mnicha drugie zas roslego amerykanina. Bylu to zdjecia starego mistrza Juna i jego starszego brata. Oboje zmarli, nie tak dawno temu.
Przechodzac obok zdjec, mnich zlozyl rece i oddal im uklon. Nastepnie powiedzial po japonsku :
-Sensei, oni-san ittekimasu

Poszym zarzucil torbe na ramie i ruszyl w dol po schodach.
Po drodze uklonil sie nisko staruszce pochodzenia afro - amerykanskiego.
Zobaczywszy to, kobieta zatrzasnela drzwi i schronila sie w mieszkaniu.
Poraz kolejny Jun zdumial sie nad brakiem szacunku i uprzejmosci w stanach.
Gdy wyszedl na zewnatrz zobaczyl ze karoseria jego wynajetej Toyoty znowu jest pomalowana sprayem. Gdyby glupich gowniarzy mozna bylo odstrzaszyc talizmanami tak jak blakajace sie duchy to moje zycie bylo by latwiejsze- pomyslal wsiadajac do samochodu.

Mimo iz byl w polowie amerykaninem to nigdy nie przepadal za Stanami,ich "kultura" i obyczajami. Uwazam ze Amerykanie sa zbyt bezposredni i za malo uprzejmi. Pozatym sa zadufani w sobie i uwarzaja sie za najwazniejszych na swiecie. Oczywiscie Jun wiedzial ze sa to w pewnym stopniu stereotypy i ze napewna sa Amerykanie ktorzy nie spelniaja tych kryteriow. On poprostu ich jeszcze nie spotkal. No kilku moze i spotkal ale oni nalezeli do rodziny. Stanowili inna kategorie.
To spojrzenie na Stany i Amerykan spowodowalo iz w wieku 18 lat, postanowil zmienic nazwisko swojego ojca na nazwisko matki : Hitohira.

Mial jeszcze sporo czasu do godziny umuwionego spotkania, ale wolal byc w biurze 13 wydzialu przedczasem by okazac szacunek dowodcy.
Droga uplynela mu przyjemnie w rytm calkiem ostrej plyty x-japan. Wielu starszych mnichow uwazalo jego zainteresowanie nowoczesna muzyka za dziwne ale Jun nie widzial zadnych przeciwskazan. Bycie mnichem shintao nie oznaczalo iz ma sie zyc w epoce feudalnej.
Do biora dojechal troche po 8. Stanal pod drzwiami i rozgladal sie po przechodzacych ludziach. Ciezko bylo ocenic mu z kim bedzie pracowal. Nie znal nikogo.
Postanowil poczekac do 8:30.
 

Ostatnio edytowane przez Marcellus : 02-11-2007 o 22:58.
Marcellus jest offline