Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2007, 19:42   #8
bushido
 
Reputacja: 1 bushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skał
Ryan Demarti

Santiago Torenzi- odparł krótko młodzieniec siedzący przy stoliku. Wstał gdy podawał ci dłoń. Pewny jednak byłeś, że uczynił to ponieważ musiał wstać aby dosięgnąć twojej dłoni a nie dlatego, że chciał ukazać w ten sposób to, że jesteście równi. Choć, zachowywał się spokojnie i opanowanie, zdradzały go oczy. Znałeś to spojrzenie. Spojrzenie narwanego młodzieńca, który myśli, że jest panem świata i zawsze dąży do sukcesu za wszelką cenę. Tacy, albo szybko dochodzili na szczyt, albo równie szybko lądowali z kulą w głowię.

Zdobywcy świata, kowboje, tak ich nazywaliście za twoich czasów. Nie bali się niczego i nikogo. Byli równie pomocni jak niebezpieczni.

- To chłopak starego Lino- ta wskazówka dana przez Pauliego sprawiła, że zacząłeś kojarzyć nazwisko. Lino był legendą za twoich czasów, staruszek słynął z wielu zasług dla rodziny. Młody ma przed sobą trudne zadanie dorównać ojcu nie będzie łatwo.

Ktoś złapał cię za szyję i mocno ścisnął. Mimo, wielu treningów, którymi wypełniałeś wolny czas w więzieniu wyswobodzenie się nie było łatwe. Twarz wyglądała znajomo, ale nie mogłeś uwierzyć, że ten pocieszny grubasek, który stoi przed tobą to Tony, Tony Soprano we własnej osobie. Uśmiechnął się wylewnie witając się i wykonał kilka ruchów, niby bokserskich ciosów w twój korpus.
-Jak tam dnie przepełnione nudą na pewno pozwoliły ci potrenować co? Dalej jesteś taki dobry jak kiedyś? –Wiedziałeś, że się z Tobą przedrzeźnia, mimo to przed oczami stanęły Ci liczne walki jakie stoczyłeś za swojej młodości.

Jams Bradley

Przedarcie się przez tłum nie stanowiło problemu. Ludzie, mimo że zebrani licznie mieli wystarczająco dużo miejsca aby nie powodować tłoku. Mijałeś poszczególne stoliki obserwując różne osoby, które w większości widziałeś pierwszy raz. Łączyło ich jedno szyk i elegancja. Mężczyźni w drogich i gustownych garniturach, które wbrew pozorom nie olśniewały szykiem. Przeciwnie rzecz miała się z kobietami. Te nie zależnie od wieku i urody wyglądały elegancko i szykownie. Na pierwszy rzut oka widać było, że spędziły niemało czasu dopieszczając swój wygląd. I choć zaledwie kilka tak naprawdę nie musiało tego robić to większość była nieatrakcyjna i starsza- wiek i urodę próbowały zatuszować marką i klasą, której z pewnością nie można im było odmówić. Kobietą, która zapewne miała styl i była pociągająca była JoJo- zakazany owoc, kobieta szefa. Gdy przechodziłeś obok ich stolika nawet nie zaszczyciła cię spojrzeniem, za to odgarnęła starannie włosy ukazując ładną szyję, niemal poczułeś ciepło jej skóry. Zapach jej perfum, wykwintnych i delikatnych sprawił, że samcze cechy zaczęły brać nad tobą górę. Mikey uśmiechnął się i przedstawił cię wszystkim przy stoliku. Większość siedzących była zbliżona wiekiem do Juniora i tak jak on przywitała cię skinieniem głowy. Mikey i Soprano rozmawiali przez chwilę o tobie.
-Chłopak jest porządny, na pewno nas nie zawiedzie- skwitował Mikey swój krótki monolog na temat twojej osoby. Następnie przeprosił wszystkich i odprowadził cię na bok. Znaleźliście zaciszne miejsce w jednej z wnęk sali.
-Słuchaj tamta sprawa o której ci wczoraj mówiłem, o naszym znajomym, który spóźnia się z opłatami, załatw to jutro- Od razu zrozumiałeś, że chodzi o zorientowanie się o to dlaczego jeden z właścicieli sklepu z podrobami spóźnia się z opłatami. To już drugi raz z rzędu i szefostwo jest nie zadowolone. W takim razie musisz odebrać należności i postarać się o to aby taka sytuacja nigdy się nie powtórzyła.
- A dzisiaj jeśli nie masz nic przeciwko odwieziesz moją żonę do domu, źle się czuje, nie ma ochoty tutaj przebywać. To zrozumiałe. Ja nie mogę tego zrobić. Oczywiście nie teraz, nie może wyjść tak od razu to by była zniewaga. Niech się napije porozmawia a potem jak najdzie jej ochota odwieziesz ją- Zrozumiałeś!?- Mikey rzucił ci jedno z tych spojrzeń, które sprawiały, że czułeś przed nim respekt. Władcze i stanowcze, nie znoszące sprzeciwu. W dodatku w jego oczach doszukałeś się nutki ostrzeżenia. Doskonale rozumiałeś powód. Obróciłeś się i spojrzałeś na stolik przy którym siedziała jego żona. Atrakcyjna w każdym calu.

-Mikey witaj dobrze cię widzieć co tam u ciebie?- Głos pochodził od wysokiego grubego mężczyzny. Lekko łysiejący posturą przypominający rosłego niedźwiedzia zdawał się górować nad wami. Z jego osoby biła siła i witalność. - Słuchaj powiedz stryjowi, że wpadnę do niego wieczorem musimy porozmawiać. – Następnie jego uwaga skierowała się na ciebie, wasze spojrzenia spotkały się. Mimowolnie skuliłeś się w sobie. Wiedziałeś, że jest to człowiek któremu nie wolno wchodzić w drogę. Kiwną ci lekko głową na przywitanie i poszedł ku środkowi sali poprawiając spodnie.
 
bushido jest offline