Staś usiadł pod rozłożystym dębem, po czym zamknął na chwilę oczy...
Obudziła go szyszka, która spadła mu wprost na rudą głowę. Szyszka? Ano, szyszka. Staś spojrzał w górę i stwierdził, że drzewo, pod którym się znajdował, z pewnością nie jest już dębem, a wielką sosną. Rozejrzał się wokół - wszystko było takie inne niż las obok Makutrów, w którym przed chwilą się bawił... Ale zgadzało się to, że nadal był to las - więc po co się martwić?
„Zwłaszcza, że sitko jest gdzie trzeba” - dokończył swoją myśl Staś podnosząc przedmiot, a uśmiech zagościł na jego piegowatej twarzy ponad dziewięciolatka.
Rudzielec wstał i podskoczył kilka razy tupiąc o ziemię - w jego mniemaniu miało to wytrzepać i tak mocno umorusane spodnie z ziemi. Niedaleko zauważył nieco młodszego od siebie chłopca.
„Na pewno jest z miasta” - stwierdził w myślach Staś zobaczywszy jego nienagannie schludne ubranie i zaraz dodał - „Albo przyjeżdża do niego jakaś ciocia, dla której trzeba się tak stroić.”
Podbiegł tam wesoło i zaczął rozmowę wyciągając rękę do wyraźnie wystraszonego:
- Cześć, Stasiek jestem!
W reakcji na podenerwowaną odpowiedź chłopca uśmiechnął się znowu.
- Nie ma co się bać – uspokoił go i pomógł mu wstać.
Już we dwóch, ruszyli w stronę, która wydawała się Stasiowi najodpowiedniejsza, czyli, będąc szczerym – pierwszą, w którą poniosły go nogi. Starszy chłopiec podszedł nieco szybciej do przodu i wytężył wzrok. Nie, oczy go nie myliły – tam były inne dzieci!
„Ale fajnie!” – ucieszył się w myślach i aż podskoczył radośnie. Najwyraźniej trafił do jakiegoś bardzo sympatycznego miejsca. Dookoła było dużo dzieci w podobnym do niego wieku, a las jak wiadomo jest jednym z najlepszych miejsc do zabawy. A że nie wiedział, gdzie był? Cóż z tego, skoro Staś miał dużo ciekawsze zajęcia niż zawracanie sobie głowy takimi szczegółami?
- Patrz, tam jest więcej dzieci! – zawołał uradowany odwracając się do Kuby. Zaraz też był już przy nim, złapał go za rękę i pociągnął w stronę pozostałych.
Biegnąc w kierunku dwóch chłopców, już z pewnej odległości zaczął im machać i zawołał:
- Hej, hej! Jestem Staś, a to jest Piotrek, a wy? Chodźmy tam, do reszty! – podekscytowany poznaniem tylu nowych potencjalnych przyjaciół, nie widział powodu, by dawać innym czas na odpowiedź. Wskazał palcem na kolejną grupkę dzieci, tym razem już nie w całości składającą się z chłopców, a drugą ręką gestem zachęcał pozostałych, żeby jak najszybciej dołączyć do innych. To jednak nie było potrzebne, gdyż oni już po chwili przyszły tutaj. Na twarzy dziecka malowała się szczera radość.
- Jestem Staś - oświadczył zadowolony jeszcze raz tym, którzy go nie usłyszeli.
Ostatnio edytowane przez Diriad : 11-11-2007 o 20:37.
|