Robin "Dziadek" Carver
"...przypuszczam, że trochę więcej się nastrzelałem i napatrzyłem jak moi towarzysze broni umierają. Ty jesteś najemnikiem, który walczy to tu to tam ..."
Robin chciał coś powiedzieć. Żeby ktoś mu wypominał, słabość! JEMU! W tej dyskusji chciał mieć ostatnie słowo, ale... No jasne... dwaj wojskowi się zebrali i będą się przez wieczność spierać, który zabił więcej... ech... pomyślał i pokręcił głową.
-Rzeczywiście... zajmujemy się pierdołami - w tym momencie poczuł ukłucie w duszy... (wojna - pierdoły?!) ale skrzywił się tylko trochę i kontynuował - Zresztą założę się, że jeszcze nieraz będziemy mieli okazję się wykazać...
Trochę zaskoczony spoglądał na znalezioną w zakamarkach samochodu "walutę." No dobra, Rich jest w końcu barmanem... ale z drugiej strony... objazdowy bar? W karetce?! Mniejsza z tym...
Nagle usłyszał głos. To był Gedan - Carver wcześniej nie zauważył, że klecha jeszcze jest w samochodzie. Trochę sprzętu się do zorganizować za te kilka butelek...
-Nie spieszcie się tak panowie... konkretnie: co w ogóle jest nam potrzebne? Sprzęt do "polowania" chyba już mamy... a przynajmniej tak mówił Hamilton. No to potrzeba nam tylko zapasów i paliwa... i w ogóle jak stoicie z amunicją? Też się przyda... - zastanowił się przez chwilę - W ogóle da radę się zabrać z tym całym majdanem we dwóch?
Miał nadzieję, że tak. Z jednej strony nie miał ochoty na przepychanie się przez ten tłum. Z drugiej - przydałoby się trochę więcej kul, bo strzelanina w barze okazała się poważniejsza niż się wydawało. Machnął ręką. I tak wątpił, że znajdzie porządne naboje na tym bazarze.
-Dobra wy bierzcie się za zakupy. Paliwo, żarcie, amunicja... ewentualnie leki jak potrzeba. Chyba zapamiętacie? |