Władymir Koszyński
Przyglądał się przez chwilę krótką, na czajki przycumowane do brzegu, podziwiał dziki brzeg Dniestru. Od wody chłód bił nieprzenikniony, czysty i nieskalany, tak jako i te ziemie. Wciągnął chłodne powietrze w nozdrza, zimna aura owionęła całe jego wnętrze, przepite i rozgrzane od trunków wychylonych tego wieczora. Odwrócił się na pięcie i zbliżył do druha swego Pana Mariusza i w te słowa rzekł - Dzięki ci solenne składam, Sokole Polny, byłem pewien że dobrze całą sprawę zakończysz i wyboru słusznego dokonasz. Kozacy to brać dzika, nieokiełznana i sam wiem że tylko rodowity kozak może ich w cugach utrzymać. Co do mych strzelców, ufam że przydadzą się Panu Krasunowi, dobrze są przeszkoleni a i sprzęt ich sprawdzony. Teraz tylko ufać by i Panowie Wurst, Studziński i Rosiński zadowoleni byli z twego wyboru, lecz myślę że to rzecz oczywista. Droga na tura otwarta przed nami, serc odważnych nam potrzeba i stali mocnej- zakończył wpatrując się w końcówkę załadunku.
__________________ Always remember that You are weak against the power of the Dark Side. |