Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2007, 12:56   #18
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Cóż by to był za bal bez waśni i spóźnień? Chyba u samego Pana aniołowie tylko są w stanie stawić się na czas i nie robić zaraz burdy.

Księżna uśmiechała się lekko, jakby z pobłażliwością, do wszystkich tych, którzy pragnęli ją powitać. Lubiła się bawić... bawić w zgadywanie ile fałszu i jadu nasącza prawione jej komplementy. Im była starsza, a liczyła sobie już dobrych piętnaście krzyżyków, tym łatwiej było jej poznać znamiona kłamstwa.

„Kto wie? Może kiedyś napisze o tym księgę? Niech no tylko skończą się te polowania na czarownice... Istna niedorzeczność!”


Mina Lorianny zrzedła trochę, kiedy na sali pojawił się Krzyżak, znany ze swojej awanturniczej natury i przesadnym mniemaniu o sobie. A może wcale nie przesadnym? Księżna słyszała, że wysłano za nim Assamitę, który zaginął. Przekupstwo? Nie, nie w przypadku tego klanu. Zresztą zachowanie von Truttcheweitza nieraz sugerowało, iż człowiek ten zna naturę istot podobnych pani zamku w Narcyzowie.

„ No i po to tu jesteś mój rycerzyku. Tej nocy obedrę cię ze wszystkich tajemnic... a może nawet z twego życia.”

Po raz pierwszy na chłodnym obliczu szlachcianki zagościł prawdziwy uśmiech, który nie zszedł z ust nawet wtedy, gdy wspomniany Burkhard Albrecht von Truttcheweitz rozpoczął awanturę o błazna Obłąkanego Księcia. A robiło się gorąco!

Wampirzyca subtelnym ruchem dłoni dała znać słudze, by straż obstawiająca wejścia była gotowa wkroczyć. Na szczęście taki zabieg okazał się zbędny, dzięki pojawieniu się nie kogo innego, tylko spóźnialskiego małżonka – księcia Bolka.

Wciąż pozostając jedynie w roli obserwatora, Lorianna przyglądała się swemu mężowi. Coś musiało się wydarzyć. Zapach krwi świadczył o tym, że szlachcic jest ranny.

Kiedy wreszcie Bolko zasiadł koło swej małżonki, witając ją toastem, ona ścisnęła jego dłoń pod stołem. Zawsze się tak „porozumiewali”, gdy obserwowały ich obce oczy. Lekki uścisk dłoni i pogładzenie opuszek palców znaczyło, że książę był w niebezpieczeństwie, ale zostało ono szczęśliwie zażegnane. Należy jednak mieć się na baczności.

„Czyżby Krzyżak posunął się do skrytobójstwa? Nie... to nie w jego stylu. A może ten wścibski mag - Mistrz Emanuel? Staruch znów się gdzieś tu kryje. Hmmm zobaczmy zatem na ile jest uważny...”

W schowanej pod stołem dłoni Lorianny niewiadomo skąd pojawił się nieduży sztylet, którym zwykła kroić mięsiwo. Bez najmniejszego grymasu na twarzy, kobieta przecięła nadgarstek drugiej ręki. Czerwona vitae trysnęła zeń wprost na otwartą dłoń księcia. Bolko spojrzał zdziwieny na swoją małżonkę.

- Jesteś zmęczony mój panie. – rzekła do niego słodko. – Napij się wina.

Kobieta skinęła palcem i sługa nalał do kielicha księcia czerwonego napoju. Tymczasem zaś pod stołem, dłoń gospodarza wypełniła krew. Wprawionym ruchem oderwał rękę i chwycił nią od góry kielich tak, aby vitae ściekła do naczynia i połączyła się z winem.
Zabliźniając właśnie ranę, Lorianna spostrzegła iż podszedł do niej stary duchowny - Ojciec Franciszek.

- Niech Bóg ma Cię w opiece ciebie i twych gości dobrodziejko tych ziem. – zwrócił się do niej, na co odpowiedziała uśmiechem bogobojnej kobiety. - Przybywam tak jak było ustalone na twój bal i wypadałoby dodać iż jest to dla mnie zaszczyt, chociaż Bóg wie jak bardzo nie lubię być odrywany od mojej pracy na rzecz Królestwa Bożego w klasztorze. Ale bycie duchownym to nie tylko kontemplacja i studiowanie pisma świętego. W darzeprzynoszę ci to oto Pismo Święte spisane moimi własnymi rękami i oprawione w najlepsza skore.

Oczy księżnej rozszerzyły się ze zdziwienia. Był to zaiście wspaniały dar. Zbyt wspaniały jak na taką uroczystość. Cóż chciał osiągnąć duchowny? Czy tylko wyrazić sympatię i poparcie czy raczej upewnić się w swej pozycji, szykując grunt pod jakowaś prośbę.

„Niedługo się zapewne dowiem.”

Na znak kobiety, prezent w jej imieniu przyjął sługa, bowiem, choć zaleczyła już skaleczenie, bała się, iż ślady krwi wciąż mogą być widoczne na jej dłoni. Odruchowo wytarła ręce w materiał sukni.

- Dzięki ci wielkie składam Ojcze. Niegodna czuję się tak wielkiego daru, jednakże trud twój i poświęcenie zbyt miłe są memu sercu, aby odmówić. Ufaj mi, ze przed snem zawsze będę czytać te święte stronnice, aby spokój zagościł w mym duchu, a czort nie zalęgł się pod łożem i nie kusił do grzechu. Bądź błogosławiony...

Wtem do sali niczym sam diabeł wtargnął odziany w czerń mężczyzna. Wkrótce zresztą Lorianna rozpoznała jego ostre, jakby orle rysy twarzy.

Tzimisce... no to niewiele się pomyliłam, myśląc, że to czort jakowyś.”

- Panie, pani zachciejcie wybaczyć, moje spóźnienie. Sprawy wielkiej wagi, zatrzymały mnie podczas podróży.

„Oczywiście, znów się waść zasiedział na torturkach, co?”

- Witaj szlachetny sąsiedzie. Nie gniewamy się oczywiście, a radujemy z twego przybycia.


Otarłszy raz jeszcze dłonie w suknie, księżna wstała ze swego miejsca.

- Wnieść jadło, polać wina! Czas uczty się zaczyna! – zakrzyknęła, klaszcząc w ręce.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 19-11-2007 o 12:59.
Mira jest offline