Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2007, 01:14   #128
Grey
 
Reputacja: 1 Grey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodze
Grom wpadł w rodzaj odrętwienia. Szedł z grupą, bo trudno nazwać było to plutonem. Wykonywał rozkazy, pilnował swojej strefy obserwacji, przekazywał sygnały dowodzenia od Wiernego, do Jonasza. Ale świat nie do końca do niego docierał.
Może to siła i ilość przeżyć. Może dym i zmniejszona wydolność płuc. A może po prostu się łamał coraz bardziej. Może po prostu świadoma, myśląca cząstka Groma spadała w czeluści zapomnienia, a pozostawało zwierzę, które wystawione na nieopisany stres, wyzbyło się strachu?

Rudzielec nie słyszał odgłosów dochodzących ze szpitala. A raczej nie zdawał sobie z ich istnienia sprawy. Nie zwrócił też specjalnej uwagi na Basię, która została z tyłu. Pytająco tylko spojrzał i zyskał zadowalającą odpowiedź. Tak, tak, zaraz Basia dołączy.

Na czworaka szybko przesunął się do następnej zasłony i tam poczekał na resztę, osłaniając flankę. Gdy już wszyscy przeszli, coś tknęło chłopaka. Basia. Basia i Junak. Gdzie oni?

Oddział otworzył ogień. Do przodu chyba. Grom był niemal pewny, że to Jonasz prowadzi ostrzał ze swojego emgie. I ktoś czasem dołącza się do kanonady. Świetnie, ale gdzie jest ta sanitariuszka?

Jakaś kula świsnęła niebezpiecznie blisko. A Basi nie było widać, pomiędzy dymami. Grom odwrócił się w stronę reszty grupy. Ale nie dostrzegł nikogo. Nikogo poza Chmurą, który właśnie wywalał krótką serię gdzieś przed siebie. Trudno było dać sygnał, żeby poczekali. Zresztą... i tak stali.

Zamiast się zastanawiać, Grom wyprostował się i sprintem ruszył z powrotem. Biegł w szarych oparach, zwinnie mijając gruz, a czasem wskakując na mniejsze zwały. Omal nie wyminął Basi, która mocno przytulała do siebie ukochanego. Miała mokre policzki i szklące się oczy. Grom usłyszał wyraźne komendy gdzieś dalej, wzdłuż Długiej. Szwaby deptali im po piętach.

- Chodź, Basiu! - szarpnął dziewczyną, ale ta kurczowo ściskała Junaka. Grom poczuł się bezradny. Jak mógł ją prosić, by zostawiła swojego przyszłego męża samego. Jak mogła oddać go dobrowolnie śmierci.

- Basiu! Junak... on nie chce, abyś umarła wraz z nim. Chodź. Niemożliwe, byście dali radę razem. Ale ty... - głos mu się załamał. Nie był w stanie powiedzieć tak mocnych słów. Ale dziewczyna na pewno wiedziała co miał na myśli. Spojrzała na niego, z jakąś taką pustką w oczach.

"Ty możesz przechować pamięć po nim. Ty i nikt inny. Bo jeśli ty nie przeżyjesz, nikt inny tego nie zrobi" - to właśnie myślał, ale słowa uwięzły mu w gardle.
- Nie ma innej drogi. Jego droga się kończy. Ale nie twoja, Basiu - powiedział już miękko, czule. Jeszcze chwila i sam zacznie płakać.
Wtedy ktoś strzelił, od strony szpitala.

"Szpital..." - dotarło do Groma - "Kupią nam trochę czasu" - pomyślał mimowolnie i poczuł ciężar własnych myśli.
 
Grey jest offline