Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2007, 10:35   #212
Wilczy
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

No świetnie... najwidoczniej Robinowi nie dane było mieć chwili świętego spokoju. Przez chwilę wahał się: czy może zostawić Richa samego? Nie znał go za dobrze... no i na co jest chory ten koleś? Jeśli to jakieś przewlekłe, zaraźliwe choróbsko... Zmarszczył brwi i zaklął cicho.
-Zaraz wracam... nie ruszaj się nigdzie. Pozostali powinni niedługo wracać. - powiedział raczej w powietrze, niż do osoby siedzącej obok niego. Otworzył drzwi i wygramolił się z karetki. Naprawdę nie wiedział po co to robi. "Hmm... a może... nie... po co zabijać zupełnie obcego człowieka? Szkoda amunicji. A zostawienie go tu, żeby zarzygał cały samochód i okolicę też nie byłoby rozsądne." Carver nie miał nic do ludzi. Nawet ich lubił. Wychodził z założenia, że nie są tacy źli... większość po prostu jest głupia, co się okazywało często, kiedy już "pierwsze wrażenie" minęło.

-Nie mamy leków. Ale tam przecież jest szpital. - ciekawiło go, czy on w ogóle rozumie co się do niego mówi -No dobra... wstawaj, nie możesz tu przesiedzieć całego dnia... - powiedział do chorego. Przerzucił karabin na drugie ramię, żeby było wygodniej podtrzymywać tą "sierotkę." We dwóch ruszyli w kierunku szpitala. Dziwacznie to wyglądało... z jednej strony Carver podtrzymywał chorego, a z drugiej trzymał się od niego jak najdalej. Chyba znowu będzie rzygał."Po prostu pięknie..."
 
Wilczy jest offline