Gdy Ran wyszedł Uira siedział jeszcze przez długi czas przy swoim stoliku, dopijając drogi trunek. Jej myśli krążyły wokół przeszłości i jej dokonań...A były to ponure myśli. Spojrzała przez okno na czerwoną tarczę Rioco. Wiązała z tą podróżą różnorodne nadzieje...Od wzmocnienia własnych sił poprzez okazje do zemsty na szermierzach, do uzdrowienia duszy i uwolnienia się od nocnych koszmarów. Ile z tych planów zostanie zrealizowanych, a ile zostanie tylko pobożnymi życzeniami? Nie wiedziała. Niemniej nie miała zamiaru poddać się rozpaczy i marazmowi. Uregulowała rachunek i wyszła na zewnątrz karczmy. Lekka bryza od morza targała jej workowatą szatę...Idąc uliczkami Uira rozglądała się po domach szukając takich z płaskim dachem. Co prawda pielgrzymi przyjmowani byli bardzo chętnie pod dach przez mieszkańców Pel-rone, ale ona wolała znaleźć jakieś ustronne miejsce.
Wreszcie! Wzrok Uiry przyciągnął duży dom, o płaskim dachu i ścianach porosłych pnączami. Sprawdziła szarpnięciem wytrzymałość rośliny i szybkimi energicznymi ruchami wspięła się na dach. Tam zrzuciła z siebie wierzchnią szatę, i otuliwszy się nią niczym kocem zasnęła na kilka godzin...Kilka godzin nieprzyjemnych koszmarnych snów, w których przeszłość wracała.
Po tym krótkim odpoczynku, Uira szybko się ubrała zsunęła na dół i ruszyła na poszukiwanie Bera-Mana wiedząc, że w jego otoczeniu znajdzie Ran-Rothę.
Zdecydowała się bowiem zgodzić na jego propozycję pracy.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |