Karris Quint
Gdy sie obudził tupot końskich kopyt słychać było dalej. Wyjrzał przez okno aby stwierdzić, że jakaś, hmm zjawa? szarżuje właśnie w stronę jego nowych przyjaciół. Kapłan nie tracił czasu. ~Strzec się sukkubów, a nie piekielnych koni.
Znajdź czar co przyjaciół przed złem tym obroni.
Podnieś swą laskę by obronić ludzi.
Niech żyje ten, kto ze snu raz się zbudzi.
Stań w ich obronie na przyczółku siły
Zmieć wrogie armie niech wrócą skąd przybyły
Pokaż jak być silnym z dnia na dzień dlatego
By ludzie postronni unikali złego~
Wiersz sam układał sie w głowie Karrisa. Wynik jego skołatanych mysli i mar sennych. Kapłan półprzytomny ubrał się najszybciej jak mógł. Czyli szybciej niż niejeden najemny wojak, otworzył okno i wyskoczył na ulicę ignorując nagły ból w jednej z nóg, który jednak szybko załagodził czarem leczącym. Nie było złamania, tylko nadwyrężenie. Kapłan rozejrzał się i pomyślał o czarach, który jest w stanie rzucić. Ochrona przed złem była jedynym sensownym wyborem, ale w tej chwili Karris nie mógł jej użyć. Zdecydował się na najbardziej radykalny krok - eliminację. Karris zatoczył okrąg palcem wskazującym prawej ręki, powstałe w ten sposób koło magicznej energii wirowało coraz szybciej i powiększało swe rozmiary aż objęło całego kapłana, nagle ścisnęło się i nagle rozszerzyło sprawiając że Karris stał się dwa razy wyższy. Mężczyzna ustawił kostur w pozycji bojowej i ruszył na jeźdźca.
//Karris wstaje i ubiera się - 5 rund
//Karris otwiera okno i wyskakuje przez nie - 1 runda
//Karris wstaje i rzuca Leczenie Lekkich ran (zamiast rozumienia języków) - 1 runda
//Karris rzuca Righteous Might (duży rozmiar i związane z tym +4 siły i +2 do kondycji, +2 do naturalnego pancerza, RO 3/zło, cały mój ekwipunek powiększa się wraz ze mną, kostur zadaje więcej obrażeń),
__________________ Światło dzieli od ciemności
Czasem tylko mały krok -
Wskazać można tych z jasności,
Innych nadal skrywa mrok. |