Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2007, 11:50   #141
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Jonasz

W uszach dalej mu dzwoniło po wybuchu granatu przy włazie. Szedł jak ślepiec, popychany z tyłu, nic nie widząc, czując tylko lepkie błoto wokół.

Bardziej siłą nawyku niż własnej woli, gdy Wierny zarządził odpoczynek wypytał o stan amunicji, było zle, jak zwykle zresztą. Starał się policzyć swoją, ale ciągle się mylił, liczby plątały się, nużyły. Dał sobie spokój miał, chyba jeszcze jedną pięćdziesięcionabojową taśmę, zresztą co go to teraz właściwie obchodziło.

Wtulił głowę w podciągnięte kolana. On, który parę godzin temu rozwalił STUGa, wybił drużynę Niemców i nie zadrżał nawet przez sekundę teraz się bał. Choć nawet nie można było tego nazwać strachem. Bać to się bał we Wrześniu pod Mławą, teraz to był paraliżujący wszelkie działanie lęk, odbierający wolę, zmuszający do myślenia tylko o jednym - wyjść na górę, odetchnąć świeżym powietrzem, zobaczyć gwiazdy, nawet poczuć zapach niszczonego systematycznie miasta, zapach, który tam na górze nienawidził. Teraz oddałby bardzo dużo by go poczuć. Tłusty, wstrętny, wywołujący gorycz w ustach, ale na GÓRZE, pod otwartym niebem.

Jak zza zasłony dobiegł go głos Wiernego.
- Jonasz. Idź na przód. Obok Olgi. Nie możemy cię stracić, nie w takich okolicznościach.
Słowa - wyrok dla niego. Bo musi się podnieść, bo ten skurwysyn jeszcze się uśmiechając nie da mu tu po prostu zostać. Dlaczego ? Wie, czy tylko się domyśla ? Nieważne, harcerzyk pieprzony.

Jak starzec, szorując plecami po zaświnionej ścianie uniósł się do pionu. W gardle poczuł znów smak żółci i przez chwilę bał się, że tryśnie strugą wymiotów wprost na Wiernego.
Zrobił, krok, drugi, nie patrzył wokół, na innych, wzrok wbił w drobną sylwetkę Olgi.
Szósty, siódmy, jeszcze ze trzy, w końcu stanął obok niej, odetchnął nieco głębiej.
Wielki, niedzwiedziowaty, ostoja plutonu, teraz przygięty, przygarbiony, jakby lada chwila sklepienie kanału miało zwalić mu się na głowę.

I śmiertelnie przerażony.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 09-12-2007 o 13:31.
Arango jest offline