Do karczmy wszedł krasnolud ze związaną w kucyk brodą. Kolczuga błyszczała w świetle lamp. Z pogłosek jakie słyszał znajdowała sie tutaj ciekawa osoba. Ciekawa osoba, dla kogoś kto chciał zdobyć kasę nie licząc na koszty. Yarpen został opuszczony przez przyjaciół. Nie liczył się z kosztami.
Jakiś pijak wył sie w niebogłosy. Yry usiadł przy barze i zamówił piwo. Początkowo nie zwracał uwagi na głupiego krasnoluda, kiedy to wreszcie zorientował się, że to ta osoba, której szuka. Zanim zdążył zareagować, ruszył do niego jakiś osobnik. Poluzował uchwyt utrzymujący topór i poszedł ku nim. O piwie zapomniał.
Usiadł przy nich i spokojnym głosem powiedział. -Won stąd psubracie, w żyć chędożony. Spierdalaj zanim Ci nogi z dupy powyrywam. Nie przyszedłem się tutaj cackać z chłopkami stajennymi. Wracaj do roboty i nie zawracaj mnie i mojemu koledze rzyci.-Powiedział krasnolud mierząc pogardliwie, tamtego wzrokiem. teraz Ty pijaczku. Pójdziemy sobie stąd spokojnie. Chcesz się napić? Na mój koszt. Wyjdźmy jednak z tej tłocznej karczmy. Zafunduje Ci prawdziwą frajdę.-Powiedział starając się na uprzejmość Yarpen
Ostatnio edytowane przez Lukadepailuka : 09-12-2007 o 21:20.
|