Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2007, 18:37   #110
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Książe Bolko

Książe z niedowierzaniem wpatrywał się w posłańca od księcia Władysława. – „Czy jego stryj kpi, pytać go w tak otwarty sposób o poparcie? Stary dziadyga musiał się najwyraźniej domyślić, co planuje” – władca nie mógł dać nic po sobie poznać, zaczerpnął głęboki łyk wina i odrzekł patrząc prosto w oczy Gabrielowi.

- Mości Vasques nie bierz proszę do serca słów mojej żony, zwyczajem jest jednak, że wszelkie narady dobrze toczyć po uczcie, kiedy człowiek się posili i napije, dzięki czemu rozum ziemskimi sprawami nie jest zaprzątnięty i można w spokoju ducha deliberować o polityce. Usiądź, więc i przyłącz się do biesiady
Książe zbliżył się do posłańca i wyszeptał jedno zdanie tak, aby nie mogło dolecieć do uszu niepowołanych gości.

-Podtrzymuje swoje stanowisko i dotrzymam danego słowa.Bolko przed rokiem słownie obiecał, że wesprze swojego stryjna Władysława w dążeniu do uzyskania tronu i zjednoczenia ziem polskich. Rzeczywistość była zgoła odmienna, kierowany po części słusznymi pobudkami a po części rządzą władzy Książe Bolesław sam chciał zagarnąć tron dla siebie a wtedy Lorianna zostanie jego królową. Ta wizja na trwałe zakorzeniła się w jego głowie i tylko śmierć Bolko lub Księżnej mogła ją zmienić.

Odstąpił od Vasquesa i udał się w drugi koniec sali gdzie między innymi dysputował o polityce Książe Kazimierz Aklewicz ojciec Weroniki.
- Drogi sąsiedzie, o czym tak prawisz? – zwrócił się dość nieoficjalnie do Kazimierza. Ich ojcowie znali się od wielu lat tak, więc również Bolko dawno już znał podstarzałego sąsiada. Wiedział o nim wiele, ale przede wszystkim ważny był dla niego fakt, że Anklewicz był obrzydliwie bogaty. – „Może upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu”

-Narzekamy jak zwykle na naszych zachodnich sąsiadów, Niemców i ich politykę. Przeklęte to plemię, na handlu strasznie zdzierają nie wspominając już o Czechach..
-Mógłbym z Tobą zamienić słowo na osobności- przerwał mu Bolko, bowiem jego rozmówca znany był z tego, że jak już zaczął narzekać to nie mógł przestać. „Chodziły plotki, że jak się biedaczysko rozkręci to dopiero jego baba jak mu przyleję to przestaje.” – spojrzał na małżonkę księcia i uśmiechnął się do niej, ta w odpowiedzi zrobiła jedynie kwaśną minę, była zazdrosna o urodę Lorianny i nie bała się tego okazywać. – „Co ja ohydne babsko”.

-Chciałbym pomówić o Twojej córce Weronice- wykonał uspokajający gest widząc, że Kazimierz już poczerwieniał spodziewając się najgorszego…jego córeczka znów narobiła kłopotów. Nie mylił się. –Spokojnie nic się nie stało. Nie ukrywam, że Weronika spodobała się Księżnej Loriannie, jest młodą damą i przyszłą księżną. Proszę Cię w imieniu mojej żony, o pozwolenie roztoczenia nad nią opieki przynajmniej na jakiś czas. – Słyszał i był świadkiem ile kłopotów sprawiała to młode dziewczę. Jej rodzice już dawno chcieli się pozbyć buntowniczki najlepiej wydając ją za mąż, ale tak się złożyło, że pomimo anielskiej urody, której nikt Weronice odmówić nie mógł, brakowało chętnych.

Kazimierz, ze zdziwieniem przyjął propozycję Bolka i patrząc na swoją małżonkę odrzekł starając się hamować radość w głosie.
- Jest to wielki zaszczyt móc oddać swoją córkę pod skrzydła Księżnej Lorianny, która bywała na wielu dworach Europy. – Skinął głową w podziękowaniu.

- To ja dziękuje, że wyraziłeś zgodę na moją zapewne nieoczekiwaną prośbę. A teraz nie będę Cię dłużej zatrzymywał, życzę miłej rozmowy o naszych zachodnich sąsiadach.„Tak, teraz stary pryku będziesz mógł chędożyć wszystkie dzierlatki ze swojego dworu za plecami tej starej prukwy, powinieneś mi być wdzięczny za to.”

W połowie sali Bolka zaczepił mężczyzna o dziwnym obliczu, ktokolwiek na niego spojrzał nie mógł do końca dostrzec jego dokładnych rysów twarzy.
-Emanuelu gdzie się podziewałem tyle czasu? Książe spojrzał z wyrzutami na swojego nadwornego maga.
-Nie poganiaj mnie młodzieńcze, to wszystko nie jest takie proste jak wam młodym i nieobeznanym się wydaję, ale mam ją. Trucizna jest gotowa.
- To do dzieła.

To rzekłszy Książe pokłonił się drogiemu profesorowi Paprockiemu, który rozmawiał z Lorianną i Andrasem, po czym podszedł na powrót na Gabriela Vasquesa.
- Proponuję skosztować mojego najlepszego wina zarezerwowanego dla najznamienitszych gości, już każe sługom je przynieś. – zaklaskał w dłonie a jeden z pachołków napełnił dwa kielichy.
-Za ponowne zjednoczenie ziem Polski– podniósł toast podając puchar posłańcowi…
 
mataichi jest offline