-Co za cholera? To pustynia, czy autostrada?- pomyślał Jack, widząc dwie postaci zbliżające się do ogniska z innych kierunków. Do tego jeszcze jakiś narwaniec z tarczą. Oby nie mutant. Potem usłyszał kobiecy głos i tak dobrze znany dźwięk. Ktoś przeładował spluwę. Normalnie wraca chęć do życia.
-Spokojnie, dziewczyno!- krzyknął, starając się brzmieć przyjaźnie. Zatrzymał się - Nikt nie tu będzie się zniżał do okradania samotnego wędrowca. Nie chcę więcej niż miejsca przy ognisku i może podwiezienia! Nie strzelaj do uczciwego człowieka!
-Swoją drogą, mam nadzieję, że ten przypak po lewej też tak myśli, bo inaczej robię tej pannie wodę z mózgu- przemknęło mu przez myśl. |