Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2007, 12:16   #17
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Justin w sumie ucieszył się, że bez awantur udało się wszystkim opuścić "Wulgarną małpę". Co prawda towarzystwo nie wyglądało na zbyt dobrze dobrane, ale widział już gorsze. Tylko ten drow... Nie, żeby miał coś przeciwko drowom. Ale ten wyglądał na zadziornego, mściwego i głupiego. A to nieciekawa mieszanka...
Uliczka wydawała się spokojna. Do czasu... Widząc czarno ubranych napastników Justin sięgnął po miecz. Na szczęście, bowiem jeden z zabójców krasnoluda z mieczem w dłoni skoczył na niego.
Miecz z sykiem opuścił pochwę i ostrza błysnęły w promieniach słońca. Nielicznych zresztą, jako że uliczka należała do dość wąskich, a domy zasłaniały prawie całe niebo.
Napastnik uderzył pierwszy. Justin uchylił się, a miecz wroga przeciął powietrze. Przeciwnik zachwiał się, co wykorzystał Justin by wyprowadzić szybki cios, które zmusił jego wroga do cofnięcia się.
Przeciwnik zrewanżował się wypadem z prostym pchnięciem na korpus. Justin obrócił się nieco usuwając tułów z linii pchnięcia. W tej samej chwili wykonał cięcie, które jednocześnie sparowało pchnięcie wroga oraz trafiło go w udo. Niestety cios był troszkę za słaby. Trafiony zaklął głośno i cofnął się o krok, sięgając równocześnie po długi sztylet. Było to wykonane szybko i sprawnie i świadczyło o dużej wprawie.
Justin zaatakował z góry tnąc na skos na wysokości lewego obojczyka. Klinga miecza trafiła na ostrze sztyletu. Ruch krótkiego ostrza miał wytrącić miecz Justina z linii ataku, ale plan ten powiódł się tylko częściowo. Kolejna krwawa plama pojawiła się na czarnym stroju, tym razem na lewym ramieniu. Wróg zachwiał się i upuścił sztylet. Jednak nie rezygnował z walki. Zadał kolejny cios. Uderzenie z góry, które Justin sparował stosując technikę półmiecza. A potem przeciwnik wyprowadził następne uderzenie. Proste pchnięcie, które miało umieścić ostrze miecza w brzuchu Justina. Justin odchylił się nieco w bok i przechwycił cios trzymając miecz prawie pionowo.
Nie odrywając ostrza swego miecza od broni przeciwnika wszedł w zwarcie. Zrobił krok do przodu stawiając lewą nogę za prawą nogą przeciwnika. Pilnując, by ciągle ostrza były związane lewą ręką pchnął z całej siły ramię przeciwnika, który runął na plecy.
Zadanie ostatecznego ciosu było formalnością.
Justin rozejrzał się. Pozostali napastnicy leżeli już martwi. Pochylił się, wytarł ostrze w płaszcz powalonego przeciwnika i schował miecz. Przeszukał ubranie i obejrzał ciało szukając jakiegoś emblematu czy tatuażu, który mógłby powiedzieć o przynależności przeciwników do jakiejś organizacji. Nie znalazł nic z wyjątkiem czterech złotych monet.
- Kiepsko im płacą - powiedział cicho prostując się.
Widząc w rękach Grunthara stary pergamin podszedł do niego i bezceremonialnie wyjął go z rąk olbrzyma. Obejrzał starannie, a potem skrzywił się nieco.
- To pismo nic mi nie mówi - stwierdził oddając pergamin Gruntharowi.
w tej chwili usłyszał kobiecy krzyk, który ucichł po paru słowach. Ale i tak było już za późno...
"A ten skąd się wziął" - pomyślał widząc nadbiegającego.
Ale nie zadawał pytań, jako że rada nieznajomego była trafna.
- W nogi - powiedział. - Tamtędy...
Wskazał wyjście z zaułka leżące dalej o centrum miasta i prowadzące ku mniej 'cywilizowanym' rejonom miasta.
I sam ruszył w tamtą stronę...
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 21-12-2007 o 16:56.
Kerm jest offline