Kiedy szła mrocznym korytarzem, jej dłoń raz po raz zapadała się w nieczystościach pokrywające ściany kanału. Lecz o dziwo to nie ta ręka była zdrętwiała z zimna, lecz druga... tkwiąca w kieszeni z zaciśniętymi palcami na stali pistoletu.
Chciała spać. Nie rozumiała, po co idzie, dlaczego w ogóle tu jest. Wraz z pamiętnikiem odpłynęła świadomość, a
Basia zapadła się w otmętach własnego mroku. Jak miała czuć sięgającą do kolan wodę, skoro ona sama już dawno zatonęła w czarnej breji? Nie zostało nic.
- Chcesz się pobawić? – usłyszała nagle słodki głosik obok siebie.
Dłoń, w której trzymała pistolet poczęła się rozgrzewać od jakiegoś dziwnego źródła ciepła. Zdziwiona dziewczyna wyjęła rękę z kieszeni, nie wypuszczając przy tym broni i popatrzyła na nią. Tuż obok, w mroku kanałów dostrzegła kształt małej dziewczynki, uśmiechającej się do niej milutko i trzymającej ją za rękę.
Basia zapatrzyła się w jej wielkie niczym jeziora oczy, po czym na jej twarzy również wykwitł delikatny uśmiech.
- Pobawmy się... – ponowiła prośbę rozkoszna istotka, akurat w momencie, kiedy pochód Wigier znów ruszył.
Sanitariuszka nie odpowiedziała więc, tylko szła dalej, a dziewczynka postępowała tuż obok, trzymając jej dłoń swoimi malutkimi paluszkami.
Czas mijał, lecz czy przybywało go tak samo, jak wody w podziemnym labiryncie? Tego nie wiedziała. Po pewnym czasie znów przystanęli i tym razem nie była to zwykła ostrożność. Wszyscy zaczęli sobie wskazywać otwarty właz nad ich głowami. Dziewczynka tylko mocniej ścisnęła rękę
Basi. - Pobaw się ze mną...
Wtem potężny wybuch wstrząsnął kanałem, podrywając do góry brudną toń, która bryzgała na ich ciała, całkiem przylepiając i tak wilgotne ubrania do wymęczonych ciał. Tym razem powstańcom się udało, lecz teraz musieli przemknąć pod otwartym włazem. Każda minuta była dla nich tak samo zyskiem jak i stratą. Nie mieli co starać się przeczekać...
- Chce się bawić, prooooszę... – dziewczynka mocniej pociągnęła
Basię za rękę, tak, że sanitariuszka znów spojrzała prosto w jej oczy.
Po chwili niechętnie, acz zdecydowanie wyrwała się z uścisku małych serdelków.
„Nie. Teraz nie mogę umrzeć.”
To rzekłszy w myślach, ruszyła się do przodu, przeciskając pomiędzy zdziwionymi przyjaciółmi.
- Pójdę pierwsza. – szepnęła do tych na przedzie, po czym raz jeszcze odwróciła głowę w stronę dziecka.
„A ty czekaj na mnie.”