Widząc, że pozostali wędrowcy już się rozlokowali przy ognisku, Jack podchodzi bliżej do kręgu światła.
Widzicie wysokiego, pewnie z 1.8 m, bruneta, ubranego w szarą kurtkę i spodnie, wyglądające jak mundur, ale bez gwiazdek, belek czy jakichś odznaczeń. Przy pasie kabura, a w niej pistolet, na plecach duży plecak. Nie wyróżnia się budową, ani chudy ani specjalnie umięśniony. Włosy ma przycięte w wojskowego jeża, na twarzy kilkudniowy zarost. Na oko ma 30 lat.
Stoi chwilę wyprostowany i patrzy po zebranych, jakby ich oceniając, po czym kuca przy ognisku i kładzie plecak przy sobie.
-Mówią na mnie Jack, panienko- zwraca się do dziewczyny, grzejąc ręce przy ogniu- Z buta cisnę gdzie oczy poniosą, na razie mój plan brzmi "dostać się gdzieś, gdzie dają dobre żarcie".
No przecież im się nie przyznam, że już wczoraj się zgubiłem i nie wiem, gdzie iść- pomyślał, patrząc w płomienie.
- A ty się tak nie śpiesz ze spaniem, kolego- zwraca się do potężnej postaci po swojej lewej- jak już jest nas tu tyle, to proponuję warty na noc. |