Grom idąc przed Wiernym co chwila tracił równowagę i lepił się do brudnych, cuchnących ścian. Za każdym razem czuł się coraz gorzej. To ten smród go dobijał. Nie cierpiał tego, co się działo wokół, a nie mając wyjścia, jego ciało okazywało swoje niezadowolenie częściowymi omdleniami.
W pewnej chwili wydało mu się, że pamiętnik Basi wypadł mu zza pazuchu, zza paska i wpadł do wody. Zatrzymał się nagle i w chwili zupełnego otępienia zanużył ręce w odrażającym ścieku. "Nie, nie, tylko nie to. Basi pamiętnik..." - a gdy Grom zorientował się, co właśnie robi, przebudził się ze swego snu i wyprostował. Pamietnik wciąż tkwił pod koszulą. "A niech to do wszystkich..." Rudzielec chciał zakląć, ale i na to nie miał dość siły. Mokrymi i lepkimi rękoma dotknął twardej okładki. I poczuł moc. Zeszyt, niczym legendarny artefakt, dodał chłopakowi sił.
Od tej chwili Grom co jakiś czas szukał pod koszulą twardej oprawki i czując ją w palcach, odzyskiwał rezon. Miało mu się to przydać. - Przodem idę ja z Gromem. Dalej Olga, Jonasz, Basia, Daniel, Jastrząb i Chmura zamykający pochód. Czekamy aż wrzucą kolejny granat i w chwilę po nim idziemy- cicho i w ukryciu, jeżeli to tylko możliwe.- zarządził porucznik
Grom zachwiał się. On, jako pierwszy? Ale przecież... musi coś wymyśleć. Rozejrzał się spanikowanym wzrokiem, lecz w ciemności niewiele widział. Raczej słyszał. Plusk pod nogami, przyspieszone, zmęczone oddechy, czasem jakieś pobrzękiwanie broni na pasku. Stali, stłoczeni w korytarzu. Obok Groma stała chyba Basia... Tak. Basia, ta słodka istotka... która uniosła pistolet, wymierzyła w serce swej miłości i oddała strzał. Morderczyni! Nie, nie! Wybawicielka!
Też nie.
- Między jednym a drugim "tłuczkiem' jest przerwa, jakieś 2-3 minuty. Możemy wtedy przeskoczyć parami. To zajmie jakieś 20 minut. Z Chmurą pójdziemy na końcu - zaproponował Jonas. Nawet spanikowany Grom uznał, że to rozsądne.Ostatkiem sił szukał w głowie innego rozwiązania. Jak by tu... - Ja pójdę z Basią, chyba źle się czuje. A razem zmieścimy się na szerokość, więc gdyby się zachwiała, będę pod jej ręką - wyrzucił z siebie Grom, zanim zdąrzył przemyśleć decyzję.
Gdzieś w myślach pojawiło się natychmiast usprawiedliwienie: "To nie moja wojna, nie wtrącam się, jeśli nie muszę" Grom nie chciał iść pierwszy, a jego umysł sam, bez kontroli, odnalazł szybko usprawiedliwienie, które w oczach innych powinno wydać się autentyczne. |