Wierny westchnął cicho. Co działo się z jego ludźmi? Co wpływało na nich aż tak, iż z żołnierzy stawali się bandą dzieci? Wierny nie potrafił tego zrozumieć, acz musiał przyznać, iż bardzo niepokoiło go to. Może to po prostu atmosfera kanałów tak na nich wpływa? Sam też w końcu był zmęczony, ale bez przesady...
Nie wyobrażał sobie walki na powierzchni z takim oddziałem. - To rozkazy. One nie podlegają dyskusji- oznajmił Wierny, popadając w ten beznamiętny ton, który dało się słyszeć w jego głosie zawsze gdy ktoś próbował nadszarpnąć jego autorytet. Prawie zawsze, jeżeli weźmiemy pod uwagę jest niedawną dyskusję z Jastrzębiem. - Pójdziemy wszyscy na raz, Niemcy rzucają granaty z takimi przerwami, iż zdążymy wszyscy przejść. Nie parami, im więcej miejsca zajmujemy, tym łatwiej nas zauważyć. A Ty, Grom, rzeczywiście możesz pójść z Basią. Sanitariuszka potrzebuje wsparcia.- zarządził, spoglądając w kierunku włazu, przy którym kręciło się parę postaci. - Bóg jest po naszej stronie- stwierdził- Zaufajcie mi. Bo to dzięki zaufaniu nadal żyjemy- spoglądał jeszcze przez chwilę na swoich ludzi, po czym znów przeszedł do tonu dowódcy- Po następnym granacie ruszamy, prędko. Czasu starczy, ale nie może być mowy o opóźnieniach.
__________________ Kutak - to brzmi dumnie.
Ostatnio edytowane przez Kutak : 18-12-2007 o 19:37.
|