Jonasz
Zdębiał słysząc to co mówi Wierny,ale rozkaz to rozkaz, z nim sie nie dyskutuje. Nagle dotarła do niego silniejsza od innych fala smrodu. Coś w nim zaczęło pękać. Brnąc do połowy uda w gęstym szlamie przysunął się do dowódcy. Poczuł jak przestaje panować nad sobą, mięsień prawego policzka zaczął drgać spazmatycznie. Wyszeptał wprost do ucha Wiernego.
- Posłuchaj sukinsynie. Wsadz sobie tego swojego Boga głęboko w... Albo lepiej nie, wróć z nim na Długą i spytaj dlaczego pozwolił rozwalić wszystkich tam,w szpitalu. Słyszałeś jak krzyczeli ? Ja z Chmurą tak. Gdzie wtedy był ? Może był przy "Dyziu", albo "Antosiu" ? Jego nie ma, rozumiesz, nie ma.
Nie istnieje. Odetchnął i kontynuował.
- Jeśli przez Twoją głupotę zginie w tym gównie choć jedno z nich, przysięgam, że Cię zabiję tam na górze PANIE PORUCZNIKU. |