- A ja przysięgam, że jeżeli jeszcze raz takie zachowanie się powtórzy, staniecie przed sądem wojennym, sierżancie- rzucił tylko Wierny do Jonasza, wbijając w niego spojrzenie pasujące bardziej do oficera SS niż do porucznika, z którym wielu jego podkomendnych zdążyło się zaprzyjaźnić. Było zimne, karcące, wręcz atakujące. Nie było spojrzeniem Wiernego. - A jeżeli Bóg nie istnieje dla sierżanta dlatego, iż na świecie dzieje się źle, doradzam sierżantowi głębokie zastanowienie się nad sobą. I po tym, jak przedostaniemy się przez ten kawałek z pomocą Jezusa Chrystusa, w samotności przeproszenie Stwórcy krótką modlitwą. Śmierć niechybnie nas ściga, a z tak obrzydliwie osmolonym ogniem piekielnym sumieniem nie wypada stawać przed obliczem Bożym.- mówił cicho i spokojnie, wyraźnie jego słowa słyszał tylko Jonasz - A teraz szykujemy się do cudu bożego.- zarządził, spoglądając w kierunku włazu, przy którym kręciła się już kolejna wroga sylwetka.
W duszy zaś porucznik łkał niczym małe dziecko. Nie z powodu groźby Jonasza, nie z powodu jego słów. Rozpacz przepełniała jego serce tylko i wyłącznie z tego powodu, iż zaczynał wierzyć w słowa sierżanta. Czemuś do tego dopuścił, Panie?
__________________ Kutak - to brzmi dumnie.
Ostatnio edytowane przez Kutak : 17-12-2007 o 20:22.
|