Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2007, 00:42   #21
nothing1nothingowicz
 
Reputacja: 1 nothing1nothingowicz nie jest za bardzo znanynothing1nothingowicz nie jest za bardzo znanynothing1nothingowicz nie jest za bardzo znany
Krasnoludy nie chciały nawet słyszeć o podporządkowaniu się elfowi. To było coś nie mieszczącego się w ich sposobie pojmowania świata.

Przypominając sobie tą zgraję Himo myślał: Ciekawe jak wielu z nich dożyje poranka. Wtedy nie miał zamiaru patrzeć na ten pogrom.

Himo nie zawsze był cynicznym i pochłoniętym własnym istnieniem dziwakiem. Ale teraz te cechy wyraźnie przeważały w jego umyśle. Do wszystkiego co go otaczało podchodził z wyraźnym dystansem i nieufnością. Odmowa krasnoludów uraziła jego dumę. Postanowił więc, jak to zwykle bywało, osunąć się na bok - stać się obojętnym obserwatorem, naiwnie wierząc że wszystko co tej nocy dzieje się w Beregost nie dotyczy jego. Teraz wiedział jak bardzo złudna była ta myśl.

Gdy solidne, drewniane drzwi z metalowymi okuciami wyleciały z zawiasów czas jakby stanął w miejscu. Jego tryby znów zostały wprawione w ruch przez pojawiające się jedna po drugiej postaci hobgoblinów i orków. Bestie były oszołomione zapachem krwi i żądzą mordu. Za uciekającą w popłochu obsługą karczmy w pogoń rzuciło się 3. Reszta stanęła osłupiała na widok odzianego w płaszcz, spokojnie siedzącego w kącie elfa i wilczycy szczerzącej groźnie swe białe kły. Jeden z orków szybko otrząsnął się z zaskoczenia. Na jego warknięcie oddział zaczął ostrożnie, metodycznie okrążać ofiarę próbując odciąć jej wszelkie możliwe drogi ucieczki.

Himo pod pozorami spokoju szukał możliwości ocalenia skóry - w walce wręcz, na jaką skazywała go sytuacja, nie miał najmniejszych szans. Jego "rzeka życia" zdawała się płynąć przez znajdujące się trochę na lewo od niego okno. Było wystarczająco duże by mógł przez nie wyskoczyć. Odległość do niego była niewielka ale w tej sytuacji i tak zbyt duża. Za nim znajdowało się miasteczko pogrążone w chaosie ale nadal pełne ciemnych zaułków - doskonale nadających się na schronienie.

Czas naglił - Himo zwrócił wzrok na orka, który warknięciem wydał rozkaz - uśmiechnął się szyderczo, prawą ręką pogłaskał po głowie wilczyce i ... przewrócił stół przy którym siedział. Miał nadzieje, że to choć na ułamek sekundy zdezorientuje napastników. W tym samym momencie wilczyca wyrwała się do okna. Himo chwycił swój plecak i rozpaczliwie rzucił się w tym samym kierunku. Słyszał coś co można było uznać za przekleństwa oraz wyraźne odgłosy przewracanych mebli. Wilczyca pierwsza pokonała odległość dzielącą ich od okna - zręcznie wybiła się od podłogi. Szklana szyby nie stanowiła przeszkody dla jej rozpędzonego ciała. Himo wyskoczył tuż za nią - nie czuł bólu choć nie wykluczał, że jest ranny - jego umysł wyłączył wszystko co w tej chwili nie było konieczne do przetrwania. W głowie kołatał się plan - dobiec do metrowego kamiennego murku oddzielającego symbolicznie podwórku gospody od miasteczka zanim strzały hobgoblinów dosięgnął mnie, a później pod jego osłoną dalej w ciemne objęcia pani nocy... może nie ruszą zbyt ochoczo w pościg mając w ręku bogato zaopatrzonego "Wesołego Żonglera".
 

Ostatnio edytowane przez nothing1nothingowicz : 18-12-2007 o 00:44.
nothing1nothingowicz jest offline