Olga czuła jak powoli zniechęcenie, potworny żal i ból jaki trapiły jej przyjaciół wyciągają w jej stronę swe lodowate pazury.
'Nie teraz, Boże proszę, nie teraz...Nie gdy jesteśmy tak blisko....'
Głos Wiernego po raz kolejny przywrócił jej opanowanie.
- Przodem idę ja z Gromem. Dalej Olga, Jonasz, Basia, Daniel, Jastrząb i Chmura zamykający pochód. Czekamy aż wrzucą kolejny granat i w chwilę po nim idziemy- cicho i w ukryciu, jeżeli to tylko możliwe.
Grom jednak zdecydował, że będzie szedł koło Basi, i dowódca wyraził na to zgodę.
Olga nie chciała słyszeć ciężkich jak ołów i gorzkich jak piołun słów jakie padły pomiędzy Wiernym a Jonaszem.
To co było im teraz najbardziej potrzebne to wiara, jedność i nadzieja.
No i chyba ona i jej zdolności.
Stanęła koło Wiernego. Spojrzała mu prosto w oczy.
Przemówiła do niego tak cicho by tylko on mógł to usłyszeć.
-Ja poprowadzę. Nie chce mieć was na sumieniu, a tylko ja chyba wiem którędy trzeba iść.
Zaufaj mi....