Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2007, 23:12   #119
Wellin
 
Reputacja: 1 Wellin ma wyłączoną reputację
Kosaten Shiro, Zamek Rozdroży, terytorium Klanu Żurawia; zima, rok 1113, 13 dzień miesiąca Psa


- Czy poranek upłynął Wam miło, Naritoki-san, Ameiko-chan?

- Hai, Doji Yasuhiko-san. – Hiroshi zaczynał się zastanawiać na ile swobodnie Naritoki czuje się w towarzystwie starszego Doji, lub czy coś nie przydarzyło się podczas porannej wycieczki. Brat był nawet bardziej milczący niż zwykle.

- Jedzmy. – spokojny baryton głosu Yasuhiko przerwał przeciągającą się ciszę. Mamrocząc pod nosem szybkie ‘itadakimasu’ Hiroshi rzucił smętne spojrzenie w stronę wciąż stojącego nieruchomo yojimbo i chwycił za pałeczki.

Śniadanie było dobre, tak należało się tego spodziewać.

- Czy podać herbatę? - W cichym głosie Ameiko czuć było afekt.

- Hai. – Skrzywione lekko oblicze starszego samuraja rozpogodziło się, rozciągając w nieznacznym uśmiechu.

- Co powiesz o Kosaten Shiro, Shiba Naritoki-san, teraz, kiedy miałeś już okazję obejrzeć je dokładnie – i to z przewodnikiem?

- To, co myślałem już pierwszego dnia po przybyciu Doji Yasuhiko-san. Potężna twierdza zdolna do odpieranie długotrwałych ataków, zwłaszcza teraz. Dobrze oczyszczone przedpole, chronione przez znaczącą ilość bushi Żurawia, których umiejętności nigdy przecież nie były poddawane w wątpliwość. Mur dookoła miasta poszerzany, co bez wątpienia okaże się przydatne. Zauważyłem jednak w zewnętrznych dzelnicach wiele nowych, coraz wyższych domów co, ze względu na charakter walk na ziemiach granicznych może w przyszłości prowadzić do problemów. Nie mogę wypowiadać się na temat portu rybackiego. To poza moim doświadczeniem.

- Hmm. Tak. – Doji najwyraźniej był niezbyt zadowolony z wypowiedzianej spokojnym, wyważonym głosem odpowiedzi, którą, jak przypuszczał Hiroshi, poczytał jako unik. Krytyczne, lecz pozbawione wrogości spojrzenie piwnych oczu, na wpół ukrytych pod ciężkimi powiekami przesunęło się z siedzącego niewzruszenie bushi na znacznie mniej pewnego siebie brata. – A ty, Shiba Hiroshi-san?

Biorąc głęboki wdech aby zebrać myśli i odwlec nieco moment w którym przyjdzie mu wypowiedzieć pierwsze słowa Hirosh starał się uspokoić dłonie nerwowo ściskające czarkę z herbatą.

- Nie miałem równie dobrej okazji aby obejrzeć Kosaten Shiro, Panie, zgadzam się jednak z bratem. To potężna twierdza – a co więcej, piękna. - Hiroshi żywił rozpaczliwą omal nadzieję, że odpowiedź jest tym, czego oczekiwał gospodarz. Uśmiech Ameiko zdawał się to potwierdzać.

Zwracają głowę tak aby skierować słowa zarówno do ojca jak i córki Hiroshi kontynuował wypowiedź starając się utrzymać pogodny, spokojny ton głosu

– Patrzyłem spokojną toń Mizu-Umi no Fuko. Widziałem ogrody. Przeszedłem po alejkach i patrzyłem na obraz obity w tafli sadzawki. Dotykałem igieł bonsai i słuchałem śpiewu ptaków. I niewiele rzeczy jakich doświadczyłem może równać się z tym co udało się osiągnąć na tych zaledwie kilku setkach tsubo ziemi wyjętej zdawałoby się z Kyude no Kin. Kosaten Shiro to miejsce nie tylko dla Bushi, ale też artystów i... – zawieszając na pół uderzenia serca głos Hirosh skłonił się lekko w stronę Ameiko – ...poetów.

Pijący w ciszy Naritoki obserwował brata beznamiętnym spojrzeniem.

- Piękno jest zasługą wielu, a także ciężkiej pracy, Shiba Hiroshi-san, lecz nade wszystko serca i oczu patrzącego. Dziękuję Ci za twe słowa w imieniu tych, których ręce nadały Kosaten Shiro jej obecny kształt. Powiedz mi jednak proszę, Twój brat wspomniał dziś rano, że czyste płótno, węgiel i tusz można znaleźć w Twoich pokojach. Czy ty także zajmujesz się sztuką przelewania słów i wizji na papier?

- Hai, Ameiko-san choć nie daleko mi do kunsztu Doji Kazuhiro. – Hiroshi od dawna obiecywał sobie, że wykorzysta pierwszą okazję do spotkania malarza którego prace zdobiły ściany nawet tej kwatery. Kazuhiro przebywał obecnie poza Kosaten Shiro, choć pozostawała nadzieją, iż wróci do niej w ciągu kilku najbliższych dni. Zbierając myśli Hiroshi postanowił zapytać o coś, co nurtowało go od momentu gdy po raz pierwszy usłyszał imię ‘Ameiko’.

- Nigdy nie aspirowałem do posiadania talentu tworzenia Haiga, wierszoobrazów Doji Ameiko-san. Nigdy nie aspirowałem także do posiadania talentu pisania opowieści i gracji tańca. Jestem tylko skromnym bushi pozbawionym wielkich darów. Słyszałem jednak o artystce imieniem Ameiko, która swego czasu odwiedzieła ziemie Feniksa. Była to osoba o wielkim talencie aktorskim i wielkim wdzięku. Osoba o której mówiono, że potrafi wcielić się w każdą rolę. Osoba równie godna szacunku, jak piękną. Dotyk ręki takiej osoby byłoby zapewne widać w ogrodach jej ojca.


Twarz Ameiko na skryła się na moment za wachlarzem – ukrywając rumieniec? Zakłopotanie? W żołądku młodego bushi zalęgł się kolczasty robal strachu. A jeśli to jednak nie ona?

- spadają liście
gdy cień przeszłości
osnuwa twarz

- Dziękuję ci za miłe słowa Shiba Hiroshi-san.
– Głos Ameiko był spokojny, liryczny i przepełniony uczuciem które najłatwiej było określić jako smutek. Była bardzo piękna w kimonie, szeleszczącym delikatnie przy każdym ruchu i pełnymi spokojnej melancholii, ekspresyjnymi oczami napotykających spojrzenie młodego bushi z rzadko spotykaną otwartością. – Hiroshi czuł przez skórę, iż dotknął czegoś, czego nie powinien dotykać.

Głupiec ze mnie! – skonstatował po sekundzie namysłu. Gdyby tylko potrafił, młodzieniec wpakował by sobie własne słowa z powrotem do gardła. Choćby używając saya. Czy nawet tetsubo. – Czemuś, ty przeklęty przez fortuny głupcze nie pomyślał o powodach? Ogród. Mąż. Utracony talent i druga rocznica śmierci, durniu! - Hiroshi walczył ze wszystkich sił aby powstrzymać lgnący do twarzy rumieniec wstydu. Nie wiedząc co powiedzieć, po prostu pochylił głowę akceptując „podziękowania”.

- Kiedyś, kiedy czas pozwoli, przejdziemy się wspólnie po ogrodach Shiba Hiroshi-san. – Głos Ameiko drwił leciutko z własnej słabości. Hiroshi napotkał spojrzenie kobiety. Spojrzenie pozbawione wrogości. Podobnie jak pozbawiony urazy był delikatny uśmiech który zagościł na chwilę na jej wargach.

Patrząc w te łagodne oczy, młody bushi zaprawdę potrafił zrozumieć uczucia jej zmarłego ukochanego. Była piękna. Nie tylko zewnętrznie. Mogła łatwo pognębić niewprawnego młodzieńca który uczynił nie dość przemyślaną uwagę. Wystarczyło jej milczeć. A w zamian za to potrafiła wznieść się ponad własny smutek. I nie dzięki kalkulacji – w ekspresyjnym spojrzeniu brązowych oczu Hiroshi nie widział wyrachowania – ale po prostu dzięki temu kim była. Doji Ameiko.

Zaprawdę była piękna.

Hiroshi rzadko potrafił szybko układać Haiku. Przeważnie był to dla niego powolny proces, pełen mozolnego składania zdań, powolnego dopasowywania słów do nieuchwytnego zamysłu. Tym razem jednak słowa przyszły łatwo, jakby tylko czekając na to aby zostały wypowiedziane.

- spadająca gwiazda
w lśnieniu ciemnych oczu
cisza ogrodu

- Dziękuje Ci za twe słowa Doji Ameiko-san.


- A zaiste jest za co dziękować... – zgryźliwy głos Yasuhiko przedarł się przez wytworzona spojrzeniami i słowami liryczną atmosferę rozmowy na podobieństwo Kraba niespodziewanie pojawiającego się na przedstawieniu teatralnym, gdzie z całym swoim unikalnym rozumieniem sztuki komentuje subtelniejsze punkty dzieła. Hiroshi aż wzdrygnął się lekko. - ...bo trudno znaleźć lepszego przewodnika. Zgodzisz się z tym, prawda Shiba Naritoki-san?

- Hai. Oczywiście, Doji Yasuhiko-san. – Naritoku spokojnie odstawił niemal pustą już filiżankę na malowaną w kwietne motywy drewnianą tackę. Przez chwilę pokoju panowała cisza zakłócona tylko delikatnym szumem wiatru świszczącego w gałęziach ogrodowych drzew.

- Na porannym spacerze widziałem na niebie wiele gołębi które, o ile nie mylę się w swoich przypuszczeniach oddalały się w różne strony. A z zasłyszanego fragmentu rozmowy handlarzy, obok których zdarzyło nam się przejeżdżać wynikało, iż dziś rano przez północną bramę przejechała grupa bushi, w wyjątkowym pośpiechu. – Ameiko objęłą nieruchomą twarz samuraja spojrzeniem rozszerzonych zdziwieniem oczu, zastanawiając się zapewne jak i kiedy Narikoti zdołał podchwycić tą informację. Hiroshi, znający graniczące z magią zdolności postrzegania brata, był mniej zdziwiony.

- Doji Yasuhiko-san, jeśli nie będzie nieuprzejmością zapytać - co się stało?
 

Ostatnio edytowane przez Wellin : 21-12-2007 o 00:23.
Wellin jest offline