Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2007, 20:01   #13
Francez
 
Reputacja: 1 Francez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputację
Słabo rysująca się droga wiodąca do Lucerixonu ciągnęła swój wiotki język pośród gęsto rosnących sosen i modrzewi. Zbiegały się ze sobą konary drzew po obu stronach drogi rosnące, przeplatając sie spiralnie i tworząc całkiem solidne drewniane pomosty dla chyżych nóżek wiewiórek. Wśród takich to sprzyjających warunków przyrody niosła się pieśń drwali:

Jestem drwalem i jestem okej.
Za dnia pracuję, w nocy śpię.

Wkładam szubę z chaty zmykam
Ścinam drzewa, miotam, brykam,
Muchomory butem gniotę.
Pieszczę dziurki kołoogonowe,
Bo co bar - to cipki młode.
Miłość składa się po trochu:
Z tiulu, włosów, sprężyn, wałka i porodu.
Na ostatek jednak: chodu!

On jest drwalem i jest git!
Za dnia pracuje, w nocy śpi!


Ta "chwalebna" pieśń sunąc po tlących się zarodkach zielonych listków, spływała rytmizowanym słowem i zapełniała nieśmiałą cisze lasu, która łatwo dawała się zawładnąć silnymi płucami.

Koń Felixa powłóczył sennie kopytami, trud i wysiłek półdniowej jazdy, może wcale nie tak wymagającej, ale dla wierzchowca morderczej ze względów oczywistych. Przecież przez całą zimę niewypuszczany, smacznie przeżuwał stęchłe siano w oborze, i przyzwyczaił sie, że tak będzie zawsze. Ale nie tylko zwierze Felixa manifestowało zmęczenie, bo, przepatrywacz jadąc wysforowany na przodzie słyszał, tylko ciężkie sapanie i niechętne dalszej przejażdżce rżenie koni towarzyszy. Ale ich wędrówce dobiegał kres, właśnie przed ich oczyma zaczynał migotać bezdrzewny skrawek jałowej ziemi niczym łysina mnicha na szczycie głowy.
- Oto i nasza wyspa szczęśliwa! Kurwa, wreszcie... – Odparł zaspany jak jego wierzchowiec Rolf Keppling.
Mimo swojego odsłonięcia teren wyglądał nie narażony na niespotykane wydarzenia, od wschodu okalała go urwista pochyłość, po, której chcąc zejść łatwo można było potoczyć się jak kamień, ale to tylko zabezpieczało przed leśnym zwierzem. Natomiast od wschody przerzedzony sośniak pozwalał za wczasu przewidzieć potencjalne zagrożenie.
- Felix rozchmurz się, bo ci tak zostanie. – Odparł wesoło jeden z grupy wycinkowej.
- Ale ja tak lubię! Wręcz nie mogę bez tego żyć. – Ironicznie warknął Felix.
Bardzo szybko uwiło sie ognisko, a jego płomień raźno znaczył okoliczne drzewa czerwonymi hieroglifami. Prognozy mimo wszytko były dobre. Bez większych przeszkód poruszali sie jak dotychczas, tylko mało wyszukane piosenki drwali poczynały przepatrywacza irytować. Wcale też nie chodziło o ich rynsztokowe treści, ale głośność ich wyśpiewywania. Dobrą mile do przodu anonsowała sie ekipa, drąca ryja na potęgę, a może nawet ich zatracenie. Jakbym wiedział, że ma sie tarabanić po tych rejonach z rozwrzeszczaną bandą durniów, to by na pewno nie stanęło na tych 20 zk. I on jeszcze przez długo myślał, że dobił interes życia, a już ci. Póki co nic na to nie poradzi, on i tak musi jechać z przodu, i nie będzie ich wiecznie reprymendował, że takie zachowanie to jak zakładanie pętli na szyje przed czasem. No nic, usiadł pod kępką i zaczął delektować się krótkotrwałym wywczasem.
 

Ostatnio edytowane przez Francez : 21-12-2007 o 20:11.
Francez jest offline