Stan, gdy usłyszał o napadzie, natychmiast zwietrzył szansę. Pomoc w ujęciu złodziejów mogła zaowocować wdzięcznością szeryfa, a w efekcie może jakimś zasiłkiem... Nie wspominając o pomocy sklepikarza, prawda?
Oj, biedny Stan, nie wiedział, że nigdy nie może być tak, jak by chciał...
W biegu odbezpieczył broń. Był gotów nawet do strzelania do sukinsynów, w końcu w tym świecie i to wolno robić? Mijał tłum, zbliżał się do miejsca, z którego dochodziły okrzyki i inne dziwne odgłosy.
W końcu zatrzymał się i wychylił głowę, by przez szybę ujrzeć, jak wygląda sytuacja...
Gdy zobaczył to, co zobaczył, szczęka mu opadła, a pistolet wypadł z ręki...
Czym prędzej go podniósł i zaczął gorączkowo myśleć. A myśli nie nadają się do cenzuralnego opisania. Kurwa, zostawił ich na kilka minut, a ci już zdążyli się wpakować w bagno...
Musiał obmyślić szybki plan, jak wyciągnąć ich z gówna, a jednocześnie samemu się w nie nie wpakować. |