Johan uważnie przyglądał się zachodzącej sytuacji w karczmie. Po kilku chwilach padła propozycja wyjścia i naradzenia się gdzieś indziej. Wyglądało na to że wszyscy byli temu zgodni. Drow zauważył że wszyscy kierują się do wyjścia więc poszedł za nimi.
Jakaś niefortunna sytuacja usytuowała grupkę awanturników w bardzo niesprzyjającej sytuacji. Trzech męszczyzn w czerni ruszyło na nich z mieczem w ręku. Los chciał że Johan został zaatakowany jako pierwszy.
Zręczność i szybkość złodzieja wzbiła się na wyżyny. Szybkim ruchem ręki Johan wyciągnął wiecznie załadowaną kusze z uchwytu na pasku. Jego niezwykła zdolność celnicza przydała się właśie w tym momęcie. Nie minął ułamek sekundy a bełt już tkwił w gardzieli przeciwika lerzącego na ziemi w potoku własnej krwi. Pozostali napastnicy także zostali odparci lecz starzec już nie żył.
Rozległ się paniczny głos - Mordercy!! Zabili kogoś!! Straż, straż! - głos po chwili ucichł a ciało kobiety padło na ziemię. Johan nie wiedział iż przyszli towarzysze znaleźli w ręce starca zwój. Był zbyt zajęty obserwacją.
Rozległ się głos olbrzyma - W nogi - powiedział - Tamtędy...
Bez wachania Johan ruszył w stronę wskazaną przez człowieka. W biegu, dla pewności, załadował bełt do kuszy i schował ją.
__________________ "Jeśli nie nakłonię niebios, poruszę piekło"
gg: 7219074 :) |