Na pewno nie krył się za tym skarb Inków, co to, to nie. Ale jeżeli chciałbym nakreślic sytuacje liryczną nie działającego obrazu, to na pewno wymienic należałoby: starego, niskomiednicowego dziadka z białą brodą i bujnym wąsem, pare małych i dużych zwierzątek, które robiły mu za świte i troche instrumentów. Wszystko razem tworzyło zwartą animacje, po oglądnięciu której powinien na Waszych ustach lekko zamajaczyc grymas uśmiechu. Ale kaprysy rzeczy martwych mają do do siebie że czasem pobudzają do szczerych gestów (i nie należy tego nie doceniac!), tak też stało sie i teraz. Wszystkim życze wesoltukich...